Zamach stanu w Moskwie i śmierć Dymitra Samozwańca, to wydarzenia sprzed 414 lat, które dziś 27 maja 2020 r. przypomina W. Kalicki:

 

Krótko przed świtem przywódca rebelii kniaź Wasyl Szujski poleca spiskowcom otworzyć moskiewskie więzienie, a uwolnionym przestępcom rozdać topory i miecze. Na pl. Czerwonym pośród niezliczonych kramów, zagród i całkiem, mimo blednących ciemności, sporego tłumu handlarzy kręcą się grupki ludzi uzbrojonych w strzelby, miecze, topory, rohatyny i łuki. To także zaufani Szujskiego. Grupa zbrojnych gromadzi się w ciemnościach przy jednej z wewnętrznych bram Kremla. Ludzie Szujskiego otaczają także pałac cara Dymitra.

O 5.00 rozlega się głos dzwonu cerkwi św. Ilji. Dla każdego moskwianina to dźwięk mrożący krew w żyłach. Dzwon od św. Ilji odzywa się tylko w czasach trwogi i wielkich nieszczęść. Spiskowcy obrali go za sygnał do ataku.

Na ulicach pojawia się orszak przywódców spisku. Jako pierwsi jadą bracia Szujscy, Tatiszczew i Golicyn. Za nimi podąża ponad 200 zbrojnych. Gdy dojeżdżają pod mury Kremla, Wasyl Szujski prawą ręką dobywa miecza, w lewej zaś unosi w górę prawosławny krzyż. Woła wielkim głosem: „Biegnijcie bić Lachów i pogańską Litwę!”. Jego poplecznicy krzyczą, że Polacy mordują na Kremlu bojarów. Niektórzy ze zbrojnej gawiedzi podążającej za orszakiem Szujskich usiłują forsować kremlowski mur. Niepotrzebnie, Szujscy pomyśleli o wszystkim. Spiskowcy ukryci w zakamarkach Kremla otwierają jedną z bram. Wasyl Szujski czuje, że to decydujący moment buntu. Zsiada z konia, całuje drzwi soboru Uspieńskiego i krzyczy: „Kończcie szybko ze złodziejem Griszką Otriepjewem! Jeśli go nie zabijecie – on nam wszystkim głowy poucina!”.

Wiele musiało się zdarzyć w Rosji złego, by Griszka Otriepjew mógł zasiąść jako Dymitr na carskim tronie. Po śmierci Iwana IV Groźnego pozostało dwóch jego synów – starszy Fiodor i Dymitr (z siódmego małżeństwa z Marią Nagoj). W imieniu ociężałego umysłowo Fiodora realną władzę sprawowała Rada Regencyjna, której mocnym człowiekiem szybko okazał się bojar Borys Godunow. Gdy z prowincji nadeszła wieść o nagłej śmierci małego Dymitra, wielu bojarów podejrzewało, że maczał w niej ręce Godunow. Po śmierci Fiodora, na którym wymarła dynastia Rurykowiczów, to właśnie Godunow sięgnął po władzę.

Młody, pochodzący z Litwy Jurij Otriepjew, zwany Griszką, służył u dworskiego sokolniczego Michała Romanowa – do czasu gdy Romanowowie wypadli z łask cara Godunowa. Wtedy to wymyślili legendę, że carewicz Dymitr nie umarł, lecz ocalał i jest nim… Griszka Otriepjew. Przed prześladowaniami ludzi Godunowa Griszka zbiegł do Polski i w końcu wpadł w ręce wojewody sandomierskiego Jerzego Mniszcha, tonącego w długach hulaki i utracjusza. To Mniszech wymyślił szaloną koncepcję – pomoże Griszce-Dymitrowi zdobyć carski tron, jeśli przyszły car zobowiąże się nadać rodzinie Mniszchów wielkie majątki w państwie moskiewskim i poślubi córkę wojewody Marynę.

Dymitr, bo już nie Griszka, ruszył przed dwoma laty na Moskwę z poparciem paru tysięcy Kozaków, Mniszcha i przy milczącej aprobacie polskiego króla Zygmunta III Wazy.

Szczęście sprzyjało mu. Nieurodzaje spowodowały bunty moskiewskich chłopów. Dymitr, mimo porażek w bitwach, doczekał chwili, w której bojarzy zamordowali Borysa Godunowa. Rok temu uroczyście wjechał do Moskwy i został koronowany. Przed sześciu dniami poślubił Marynę Mniszchównę.

Ufając w swą szczęśliwą gwiazdę, zlekceważył niezadowolenie bojarów ze swoich rządów i nienawiść Cerkwi oburzonej, że Maryna odmówiła przejścia na prawosławie. Nie zauważał rosnącej wrogości ludu do kilku tysięcy Polaków przybyłych za nim do Moskwy, obdarzanych przezeń kosztownościami i przywilejami. Choć wie, że rodzina Szujskich nienawidzi go, nie zrobił nic, by ich spacyfikować.

Car Dymitr wybiega na krużganek i wpada na jednego z braci Szujskich, Dymitra. Nie podejrzewa, że on także należy do spisku, a pod drzwiami jego komnaty spędził noc, pilnując, by car nie wymknął się z pułapki.

Szujski uspokaja cara, że dzwony biją na alarm z powodu pożaru. Dymitr wraca do komnat, by uspokoić żonę Marynę. Bicie dzwonów i ryk tłumów nie cichną. Car wysyła pełniącego służbę przed jego komnatami bojara Piotra Basmanowa, by zorientował się w sytuacji. Basmanow spotyka na schodach i gankach gęsty tłum zbrojnych. Zaskoczony, pyta, co tam robią. Gdy słyszy, że ma wezwać cara Dymitra i wynosić się, pojmuje, że to bunt.

W pałacu tłuszcza rabuje co się da, wyrzuca na dwór maski i kostiumy przygotowane na wielką dworską maskaradę z fajerwerkami. Gdy napastnicy docierają do drzwi komnat cara, drogę zastępuje im zaledwie 30 halabardników uzbrojonych w broń paradną. Pozostałych 270 car odesłał wczoraj wieczorem, za poduszczeniem zdradzieckiego Wasyla Szujskiego, do kwater.

Basmanow wraca do komnat cara i zdaje relację z sytuacji w pałacu. Nie kończy, gdy przez kordon halabardzistów przeciska się jeden z bojarów, wchodzi do sypialni Dymitra i wykrzykuje: „Co to, jeszcze nie wyspałeś się, niedonoszony carze? Dlaczego nie wychodzisz wytłumaczyć się ludowi?”.

Basmanow chwyta carski pałasz i jednym ciosem odrąbuje zuchwalcowi głowę.

Wyjść do tłumów czy nie? Dymitr waha się. W końcu bierze od jednego z halabardzistów paradny berdysz, wychyla się przez okno i woła:  „Ja nie będę dla was taki jak Borys!”.

Odpowiedzią są strzały z rusznic.

Piotr Basmanow, wojownik do szaleństwa odważny, a przy tym poważany, wychodzi do zbuntowanych bojarów na ganek. Spokojnie przekonuje ich, by nie czynili gwałtu, by zostawili cara w spokoju. Niektórzy z bojarów zaczynają się wahać, ale Michał Tatiszczew wyciąga z fałd szaty długi nóż i wbija ostrze prosto w serce Basmanowa.

Ośmieleni spiskowcy rzucają się na stojących w sieni halabardników i odbierają im broń. Ostatnich kilkunastu gwardzistów cofa się, grożąc ostrzami, aż do drzwi sypialni cara, ale jest ich za mało, by stawić opór.

Słysząc łoskot wyłamywanych przez buntowników drzwi, car Dymitr rzuca się do ucieczki. Nawet nie zamierza ratować żony, jedynie w biegu woła w kierunku jej sypialni: „Moje serce, zdrada!”.

Drzwi sypialni carycy broni młody polski szlachcic Jan Piotr Osmólski. Salwa rusznic powala go na ziemię. Jedna z kul przebija cienką ścianę i śmiertelnie rani jedną z ochmistrzyń carowej, panią Chmielnicką. Drobna Maryna Mniszchówna zrywa się z łóżka, ucieka do pokoju drugiej ochmistrzyni Kazanowskiej i chowa się pod jej rozkloszowaną suknią, ratując w ten sposób życie.

Dymitr tymczasem ucieka, nie oglądając się na nikogo. Przez łaźnię biegnie do tajemnego przejścia, prowadzącego do pomieszczeń na brzegu kremlowskiego wzgórza od strony rzeki Moskwy. Ich okna są wysoko nad ziemią. Ścigany Dymitr nie ma jednak wyjścia, musi zaryzykować. Skacze.

Upada tak niefortunnie, że łamie nogę i traci przytomność. Jego skok widzą pełniący wartę strzelcy ukrainni, pochodzący z Siewierszczyzny. Podnoszą nieprzytomnego władcę, cucą zimną wodą. Dymitr prosi ich, by bronili go przed spiskiem Szujskich, obiecuje złote góry. Chce, by zanieśli go na Łobne Miejsce, gdzie mógłby przemówić do ludu i porwać plebs za sobą. Gdy po dłuższej chwili okrężną drogą nadbiegają jego prześladowcy, ukrainni strzelcy dają do nich salwę z rusznic. Kilku zbuntowanych bojarów pada na ziemię, reszta cofa się na bezpieczną odległość. Pat. Żaden z napastników nie śpieszy się pod kule. Ale nagle któryś z buntowników woła, że jeśli strzelcy będą dalej stać przy carze, w odwecie wymordowane zostaną ich żony i dzieci, mieszkające w Strzeleckiej Słobodzie.

Strzelcy jak niepyszni odkładają broń.

Bojarzy zabierają Dymitra z rąk strzelców do jednej z pałacowych komnat. Tam zdzierają z cara szaty i zakładają nań brudny kaftan jakiegoś sługi. Szturchają go, popychają, poniżają.

 „Patrzcie, jaki to car Wszechrusi!”

 „Takiego cara mam u siebie w stajni”.

 „Ej ty, sukinsynu, ktoś ty taki?”

Któryś z bojarów uderza Dymitra w twarz. Car zachowuje spokój. To jego jedyna broń. Domaga się zaprowadzenia na Łobne Miejsce, by mógł przemówić, albo zapytania carowej-matki Marfy, czyim jest synem.

Na pałacowym dziedzińcu Wasyl Szujski szczuje z wysokości siodła tłuszczę przeciw carowi. Znęcający się nad Dymitrem bojarzy wołają przez okno:  „Przyznał się, że nie jest prawdziwym Dymitrem!”.

Podjudzana przez Szujskiego czerń wrzeszczy, by zabić cara.

Jeden z bojarów strzela do Dymitra. Car pada ranny. Spiskowcy rzucają się na niego, na oślep tną szablami, dźgają ostrzami noży. Każdy chce zanurzyć ostrze w jego krwi. Broczące z 21 ran ciało cara mordercy wloką na ganek, na którym zginął Piotr Basmanow, i zrzucają na podwórzec. Upada obok zwłok Basmanowa. Gawiedź odziera zwłoki z szat i nagie wlecze na pl. Czerwony. Tam ciało Dymitra wystawiają buntownicy na widok publiczny na prostym stołku. Na drugi rzucają zwłoki Basmanowa.

Poszukiwania Maryny Mniszchówny w zakamarkach pałacu kończą się niepowodzeniem. Napastnicy gwałcą polski fraucymer carowej, ale niezbyt długo. Pora wszak ruszać w Moskwę, wyszukiwać i mordować Polaków i innych stronników zabitego cara.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.