31 grudnia 1943 roku powstała w Warszawie Krajowa Rada Narodowa jako alternatywa polskiego rządu na uchodźstwie. Późniejsza nasza historia pokazała, że ta właśnie alternatywa okazała się być tą właściwą. W. Kalicki tak opisuje tamte wydarzenia:

Wczesnym wieczorem Antoni Korzycki, konspiracyjny działacz radykalnego odłamu ruchu ludowego, spotyka się z Polą Ester ze Związku Robotników Żydowskich. Udając parę, idą na ul. Twardą. Do 20.00, o której zaczyna się godzina policyjna, zostało niespełna półtorej godziny.
Dokładnie o wyznaczonej porze Korzycki z Elster wchodzą do zdewastowanej kamienicy nr 22. Idą na 2. piętro. Drewniane schody skrzypią niemiłosiernie. Korzycki puka do mieszkania nr 14. Otwiera gospodarz, warszawski rymarz Czesław Blicharski, członek Polskiej Partii Robotniczej. Korzycki wita się z nim serdecznie – wcześniej już bywał w jego mieszkaniu na zebraniach konspiracyjnych.
W dużym pokoju za stołem siedzi Bolesław Bierut „Janowski” w towarzystwie oficerów ochrony Gwardii Ludowej: Jerzego Fonkowicza „Andrzeja” i Zbigniewa Dłubaka „Bogdana”.
Co parę minut pojawiają się kolejni konspiratorzy. Przed 20.00 przychodzi ostatni, dziewiętnasty. Podziemny komunistyczny parlament może przystępować do obrad.
Sekretarz KC PPR Władysław Gomułka zdecydował się powołać namiastkę kadłubowego parlamentu, gdyż komunistyczna konspiracja w Polsce znalazła się w niebezpiecznej próżni. Konspiracja wierna rządowi w Londynie szykuje się do przejmowania władzy administracyjnej po wkroczeniu Armii Czerwonej. W Moskwie zaś Stalin przymierza się do utworzenia z przebywających w ZSRR polskich komunistów zalążka przyszłej władzy w Warszawie – Polskiego Komitetu Narodowego. Powstanie Krajowej Rady Narodowej, podziemnego parlamentu kontrolowanego przez PPR, dałoby krajowym komunistom mocny atut w walce o władzę – także wobec Kremla.
Tylko skąd wziąć reprezentację posłuszną PPR?
Z kłopotu tego KC PPR wybrnęło zręcznie, do swoich delegatów dopraszając działaczy Robotniczej Partii Polskich Socjalistów, 2 radykalnych ludowców ze Stronnictwa Ludowego oraz kilkoro sympatyków komunizmu, których z racji zawodu mianowano przedstawicielami spółdzielców, lekarzy, inteligencji pracującej, nauczycieli, a nawet oficerów, jak to określono w partyjnych papierach, „byłego wojska polskiego”.
Na zebranie na Twardej ze względów bezpieczeństwa nie przyszło 12 członków „parlamentu”, w tym Gomułka. Przygotowaniem zebrania i zapewnieniem bezpieczeństwa zajmuje się Marian Spychalski „Marek”.
Na stole w dużym pokoju gospodyni rozkłada talerze z kanapkami, szklanki z kompotem, kieliszki. Panowie ustawiają rządki butelek monopolowej wódki. Gdyby przypadkowo trafili tu policjanci lub żandarmi, zastaliby typową scenerię noworocznej biesiady. Inscenizacja ta ma jednak słabą stronę. Panów jest 4 razy więcej niż pań. W składzie komunistycznego parlamentu prócz Poli Elster są też przedstawicielka Związku Walki Młodych, członkini PPR Helena Jaworska „Janta” oraz Halina Kuczkowska „Halina” i Janina Święcicka „Alina”, obie z RPPS, obie formalnie reprezentujące spółdzielców.
Gdyby doszło do wsypy, oficerowie ochrony „Andrzej” i „Bogdan” mają na czele kilku przydzielonych im doświadczonych gwardzistów z GL stawić zbrojny opór.
Spychalski zrobił wszystko, by nawet w razie policyjnego nalotu i strzelaniny uczestnicy zebrania mieli szansę ujść cało. Michał Motylewski, elektryk spod Rawy Mazowieckiej, tuż przed godziną policyjną uszkadza instalację elektryczną i wygasza latarnie uliczne w całym kwartale. W ciemnościach trudniej będzie znaleźć adres i łatwej zgubić ścigających Niemców. Kilku gwardzistów zajmuje pozycje na klatce schodowej.
Krótko po 20.00 Bierut rozpoczyna posiedzenie.
Zebrani wstają i oddają cześć poległym w walce z okupantem. Potem Bierut odczytuje referat sekretarza KC PPR Gomułki Walka i samoobrona narodu w związku z terrorem okupanta. Gomułka postuluje, by wszystkie siły społeczne i polityczne w okupowanej Polsce zjednoczyły się pod kierownictwem KRN. To figura czysto retoryczna, konspiracja komunistyczna przy podziemiu londyńskim wygląda jak zabiedzony kot przy tygrysie.
Po wysłuchaniu referatu zaczynają się przemówienia. W końcu Bierut zarządza ślubowanie członków KRN. Potem obecni uchwalają statut i Deklarację KRN. Idzie to sprawnie, bo wszystkie dokumenty polityczne zostały już wcześniej przygotowane przez organizatorów.
Po 23.00 przerwa na kanapki i toasty. Tylko tańców brak.
Po złożeniu sobie wzajem życzeń noworocznych Bierut zakazuje dalszych toastów i wznawia obrady. Wódka jednak zrobiła swoje. Jeden z dyskutantów domaga się odłożenia sprawy powołania Armii Ludowej do czasu skonsultowania się z lewicową Polską Armią Ludową, która ma wejść w skład AL. Bierut jest wściekły – utworzenie AL to kluczowy punkt programu zebrania. Gromi niefortunnego wnioskodawcę tak ostro, że ten pospiesznie wycofuje swój postulat.
Do rana zebrani jeszcze wiele razy podnoszą ręce. Przegłosowują przygotowane wcześniej przez KC PPR dekrety, wybierają prezydium KRN, z Bierutem na czele.
Zebranie kończy się o świcie. Teraz można dopić wódkę. Członkowie KRN kończą bal i pojedynczo ruszają w miasto.


Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.