O tym jak przelotny romans może zaprzepaścić szansę politycznej kariery przekonał się 8 maja 1987 roku amerykański polityk Gary Hart. Do tych wydarzeń odsyła nas dzisiaj W. Kalicki:


Sala balowa Executive Tower Inn w Denver pęka w szwach – są politycy, śmietanka towarzyska stanu Kolorado, dziennikarze. Mnóstwo dziennikarzy z całych Stanów. I dziesiątki kamer wszystkich liczących się amerykańskich sieci telewizyjnych. Wszyscy czekają na rozpoczęcie konferencji prasowej Gary’ego Harta, byłego senatora z Kolorado, zdecydowanie prowadzącego wśród kandydatów Partii Demokratycznej w wyścigu do prezydentury. Mija termin rozpoczęcia konferencji i sieci ABC, CBS, NBC przerywają nadawanie normalnych programów. Ale bohatera dzisiejszego wieczoru nie ma. Jak zwykle spóźnia się. Tom Brokaw, Dan Rather, Peter Jennings – gwiazdy najważniejszych dzienników telewizyjnych – w studiach nerwowo zagadują widzów.

Wreszcie na sali zrywają się oklaski i po chwili wkracza Gary Hart. Obok niego żona Lee. Hart przeprasza za spóźnienie. Ci, którzy oczekiwali, że będzie dziś spięty, zdenerwowany, przestraszony, zawodzą się. Hart swobodnie opowiada, że początkowo zamierzał odczytać krótkie oświadczenie, iż rezygnuje z udziału w wyborczym wyścigu do Białego Domu i znika ze sceny politycznej, ale zmienił zdanie: „Nie mogłem spać minionej nocy, podobnie jak podczas poprzednich trzech, czterech. Między czwartą a piątą nad ranem powiedziałem sobie: »Do diabła, nie!«. Nie zrobię tego. Nie postąpię w taki sposób, ponieważ nie jest to w moim stylu, a także dlatego że jestem człowiekiem dumnym i mam prawo szczycić się tym, czego dokonałem”.

Ale Ameryka jest innego zdania. Od paru tygodni dobrze poinformowani dziennikarze poszeptywali, że Hart ma romans z modelką Donną Rice. A Gary Hart od 29 lat jest żonaty z Lee. Brakowało jednak dowodu na podwójne życie Harta.

Donna Rice, dość znana, zdecydowanie przyjemna modelka, reklamująca w telewizji bieliznę i dżinsy, mieszka w Miami na Florydzie. Redakcja dziennika „Miami Herald” wszczęła w kwietniu dziennikarskie śledztwo; na początku maja reporterzy dowiedzieli się z poufnego źródła, że Rice z koleżanką leci na weekend do Waszyngtonu na spotkanie z Hartem. Pięciu dziennikarzy wyleciało z Miami wcześniejszym lotem. Osaczyli dom Harta. Był pusty, żona Lee została w Denver. Wreszcie zjawił się Hart z Donną. Weszli frontowymi drzwiami. Na ich wyjście zmarznięci reporterzy czekali całą dobę. Następnego dnia „Miami Herald” miało piorunującą czołówkę: Kobieta z Miami związana z Hartem.

Dochodzenia innych redakcji wyciągnęły na światło dzienne zastanawiające nowinki o najpoważniejszym demokratycznym kandydacie na prezydenta. Na zdjęciu z przejażdżki jachtem Donna siedzi na kolanach Gary’ego. Okazuje się, że Hart kłamie w kwestii swego wieku – twierdzi że jest o rok młodszy. Co prawda, zauważają zjadliwie komentatorzy, pierwsza dama Ameryki Nancy Reagan też się odmładza, i to o dwa lata, ale ona przynajmniej jest byłą aktorką.

Hart kłamie też w kwestii zmiany swego nazwiska. Twierdzi, że z Hartpence na Hart skrócił je ojciec, ale dokumenty mówią co innego – to on dokonał zmiany, gdy postanowił zająć się polityką.

No i to najgorsze – seks. Gary i Lee już dwukrotnie byli w separacji. W tym czasie ona próbowała robić interesy w handlu nieruchomościami, a on szalał z szybkimi panienkami w basenie aktora Warrena Beatty w Los Angeles i w rezydencji reportera „Washington Post”, milionera Boba Woodwarda – tego, który wykrył aferę Watergate. Po sensacyjnym artykule „Miami Herald” dziennikarze błyskawicznie skompletowali listę 21 kolejnych kochanek Harta, ale w końcu nie zdecydowali się na opublikowanie jej.

Hart lekceważy powagę oskarżeń o swobodę obyczajową. Amerykańscy prezydenci przecież często prowadzili zadziwiające życie okołomałżeńskie. Thomas Jefferson miał pięcioro ciemnoskórych dzieci z czarną niewolnicą. Franklin Roosevelt i Dwight Eisenhower utrzymywali oficjalne kochanki. Posągowy Lyndon Johnson miewał nagłe napady chuci; w czasie oficjalnej podróży po Teksasie zbudził swoją sekretarkę w środku nocy: „Spójrz, kochanie, tu stoi twój prezydent”.

Pozamałżeński seks w Białym Domu zainaugurował już dawno temu Grover Cleveland, ale nikt nie mógł się w tej konkurencji równać z Johnem F. Kennedym. Lista jego kochanek przypominała raczej książkę telefoniczną niż intymny kajecik. Z rozebranymi gośćmi balangował w gabinetach i w basenie. Bywalcy prywatek chwalili zwłaszcza fantazję dwóch prezydenckich sekretarek zwanych Fiddle i Faddle.

Mogli wielcy prezydenci, mogę i ja, kalkulował Hart. Nie pojął, że czasy się zmieniły. Wyborcy chcą wiedzieć o kandydatach coraz więcej i coraz większą wagę przykładają do imponderabiliów. Kończy się niepisana zasada w amerykańskich mediach, że prywatne życie przywódców jest nietykalne. W dodatku te fatalne kłamstewka Harta… W gruncie rzeczy jego pokrętne, nieprzekonujące próby wyjaśnień robią na opinii publicznej o wiele gorsze wrażenie niż sam fakt ujawnienia małżeńskiej niewierności.

W ciągu paru dni od publikacji „Miami Herald” poparcie dla niego wśród demokratów spada z 32 proc. do 17 proc. Wyjściem jest już tylko dzisiejsza rezygnacja.

Hart podnosi głos. Grzmi, że kraj, którego dziennikarze sami mianują siebie myśliwymi, a polityków zwierzyną łowną, w końcu będzie miał takich przywódców, na jakich zasługuje. Jeśli dziennikarze będą zbyt dociekliwi, niewielu ludzi dużego kalibru zdecyduje się wejść w szranki wyborcze – całkiem serio ostrzega były kandydat.

Część dziennikarzy śmieje się. Obecni na sali zwolennicy Harta i pracownicy jego komitetu wyborczego podnoszą wrzawę, ostentacyjnie biją brawo. Ale to brawa przez łzy. Wielu z nich od lat pracowało na tę kampanię, wielu zrezygnowało dla niej z innych zajęć, z karier. Właśnie ostatecznie dowiedzieli się, że te lata zmarnowali.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.