21 września 1976 roku zabito w Waszyngtonie czołowego przeciwnika dyktatury Pinocheta w Chile Orlando Leteliera. Przebieg wypadków tak relacjonuje W. Kalicki:

Wczesnym rankiem bardzo wysoki, szczupły mężczyzna o pociągłej, ozdobionej wąsem twarzy wychodzi z budynku mieszkalnego przy cichej, eleganckiej ulicy w Bethesda i wsiada do zaparkowanego przy krawężniku potężnego jasnobłękitnego sedana – chevroleta chevelle. Orlando Letelier uruchamia samochód i jedzie do mieszkania swojej asystentki Ronni Karpen Moffitt. Jej poślubionemu przed 4 miesiącami mężowi Michaelowi zepsuł się samochód i Ronni zadzwoniła do swego szefa, by zabrał ich oboje do pracy.

Letelier zatrzymuje się przed domem, w którym mieszkają Moffittowie. Michael siada na tylnej kanapie chevelle, jego żona sadowi się obok kierowcy. Letelier rusza i Michael Moffitt melancholijnie stwierdza z tylnego siedzenia, że szef jego żony jeździ niespiesznie, wręcz asekurancko.

44-letni Chilijczyk Orlando Letelier jest przeciętnym kierowcą, ale wybitnym prawnikiem, ekonomistą i dyplomatą. Studia zaczął w akademii wojskowej, ale ostatecznie skończył prawo. Przez lata pracował jako analityk w chilijskim górnictwie miedzi, ale w 1959 roku, po tym jak poparł marksistę Salvadora Allende w – przegranych przez niego – wyborach prezydenckich, wyrzucono go z pracy. Gdy Allende wygrał wybory w roku 1970, Letelier został jednym z najbardziej zaufanych współpracowników nowego prezydenta Chile. Allende mianował go ambasadorem w Stanach Zjednoczonych – było to stanowisko kluczowe, gdyż Letelier miał w Waszyngtonie wynegocjować rozsądne odszkodowania dla amerykańskich kompanii górniczych, których kopalnie miedzi w Chile zostały znacjonalizowane przez nowe władze w Santiago.

W roku 1973, gdy w Chile narastał kryzys polityczny i groźba prawicowego zamachu stanu, Allende mianował Leteliera ministrem spraw zagranicznych, potem ministrem spraw wewnętrznych, a w końcu ministrem obrony.

Po zamachu stanu gen. Pinocheta pierwszym ministrem obalonego rządu, aresztowanym przez zbuntowanych wojskowych, był Orlando Letelier.

Przez 12 miesięcy torturowano go w rozmaitych obozach koncentracyjnych. Dopiero interwencje przyjaciół Leteliera z kręgów dyplomatycznych niektórych krajów Ameryki Południowej oraz poznanych przezeń w Waszyngtonie polityków amerykańskich spowodowały uwolnienie go przez chilijską juntę. Wyjechał z rodziną do Waszyngtonu i tam podjął pracę naukową w lewicowym, niezależnym think tanku – Institute for Policy Studies. Jego asystentką i researcherką w IPS została 25-letnia Ronni Moffitt; jej mąż Michael także pracuje w IPS.

Dopiero na uchodźstwie w Waszyngtonie Letelier okazał się prawdziwie groźnym przeciwnikiem junty gen. Augusto Pinocheta. Uroczy, charyzmatyczny, świetnie wykształcony Letelier przekonał wielu liberalnych waszyngtońskich polityków, w tym Edwarda Kennedy’ego, Huberta Humphreya i George’a McGoverna, do obcięcia amerykańskiej pomocy gospodarczej i wojskowej dla torturującego i mordującego tysiące przeciwników politycznych reżymu Pinocheta. Niedawno Letelierowi udało się przekonać rząd holenderski do wstrzymania olbrzymich inwestycji w Chile.

Wściekły gen. Augusto Pinochet rozkazał zamordowanie Leteliera. Operacja ta jest o tyle ułatwiona dla służby bezpieczeństwa DINA, że od paru lat prawicowe rządy Ameryki Południowej wspólnie realizują, z poparciem Stanów Zjednoczonych, operację „Kondor”, której celem jest gromadzenie danych wywiadowczych o opozycji politycznej oraz mordowanie przeciwników politycznych, także tych przebywających na emigracji.

Ani Letelier, ani Moffittowie nie dostrzegają, że za ich chevroletem jedzie szary sedan. Kierowca sedana za wszelką cenę usiłuje utrzymać się na ogonie chevelle.

Orlando rozmawia z Ronni o książce, którą oboje czytali w dzieciństwie.

Chevrolet Leteliera dojeżdża do Massachusets Avenue w Waszyngtonie.

Kierowca jadącego za nim samochodu uspokaja jazdę i zwiększa dystans do śledzonego chevelle. Stojąc w korku, prowadzący szarego sedana 24-letni Virgilio Pablo Paz Romero, nienawidzący Fidela Castro uchodźca z Kuby, członek militarnych konspiracji Kubańczyków w Stanach, rozkłada na kolanach mapę Waszyngtonu z wyrysowaną trasą dojazdów Orlando Leteliera do pracy w IPS. Nieoczekiwany wyjazd Orlando po Moffittów wprawił Romero w panikę – po wielu dniach śledzenia rozkładu jazdy Leteliera tej trasy nie miał zaznaczonej na mapie. Teraz już, na Massachussets Avenue, Paz jedzie za błękitnym chevelle jak po sznurku.

Letelier zapala papierosa, wjeżdża na Embassy Row – waszyngtończycy tak nazywają część Massachussets Avenue, przy której jest aż gęsto od ambasad i rezydencji wpływowych think tanków.

Virgilio Paz wyjmuje z torby niewielkie pudełko z blachy, z końcówką do ładowania imitującą samochodową zapalniczkę do papierosów. Wtyka końcówkę do gniazda zapalniczki w sedanie.

Pudełko zawiera ręcznie zmajstrowany z części pospolitej walkie-talkie nadajnik radiowy. Odbiornik skonstruowany ze zwyczajnego, często używanego przez lekarzy, pagera oraz połączony z nim detonator znajdują się pod podłogą chevroleta Orlando Leteliera. Pod podłogą chevelle, z przodu, po lewej stronie wału napędowego, tkwi także, przymocowany taśmą klejącą, ładunek kostek trotylu zlepionych materiałem wybuchowym C-4 w sporą bułę w kształcie ciastka.

Instalację zapłonową oraz ładunek wybuchowy skonstruował Michael Townley. On też osobiście zamontował je pod dnem samochodu Leteliera.

O mało przy tym nie został ujęty przez patrol policji, który pojawił się obok chevroleta w chwili, gdy Townley, leżąc pod samochodem, umieszczał pod jego podłogą ładunek wybuchowy.

Wysoki, szczupły Townley od młodości miał do czynienia z Ameryką Łacińską i z tajnymi służbami. Urodził się w amerykańskim Waterloo, w stanie Iowa, w roku 1942. Był przeciętnie zapowiadającym się nastolatkiem, gdy jego ojciec Vernon Townley został mianowany szefem przedstawicielstwa Ford Motor Company w Chile i jego rodzina przeniosła się do Santiago.

W nominacji tej maczały palce waszyngtońskie tajne służby – Vernon Townley od kilku już lat, od czasu gdy pracował w przedstawicielstwach amerykańskich korporacji na Filipinach, był agentem CIA. W Chile, w roku 1958, Vernon dostał odpowiedzialne zadanie potajemnego finansowania z funduszów CIA prezydenckiej kampanii konserwatysty Jorge Alessandriego. Jego przeciwnikiem w wyborach był marksista Salvador Allende. Tę tajną operację Vernon Townley mógł zaliczyć do swych sukcesów – Alessandri minimalnie pokonał Allende.

Młody Michael szybko opanował płynnie hiszpański.

Przed 15 laty Michael ożenił się z Marianą Callejas, na pozór aktywistką Chilijskiej Partii Socjalistycznej, a tak naprawdę wtyczką chilijskiego wywiadu wojskowego w środowisku socjalistów w Santiago. Znajomość z nią zaaranżował synowi Vernon Townley. Michael poszedł w ślady ojca i krótko po ślubie nawiązał współpracę z CIA. Po przeprowadzce do Stanów Michael Townley na polecenie agencji przystał do Chicago Junty, tajnej grupy antycastrowskich emigrantów kubańskich. Grupa ta rozwiązała się dosłownie w przeddzień zamachu na prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy’ego, ale Townley pozostał w bliskich związkach z jednym z liderów Chicago Junty, Frankiem Sturgisem, i z założoną przez niego kolejną antycastrowską konspiracją – Secret Army Organization (Organizacją Tajnej Armii). Pod szumną nazwą kryło się kilkunastu zdolnych do wszystkiego uchodźców z komunistycznej Kuby oraz kontakty i spore fundusze z CIA. Sturgis wprowadził Townleya w środowisko byłych agentów CIA, którzy na terenie czynnej w czasie wojny bazy lotnictwa marynarki wojennej w Fort Lauderdale na Florydzie przejęli wojskowe laboratorium i zakłady elektroniczne. Tam Townley jr przeszedł kurs konstruowania bomb i zapalników, także tych odpalanych zdalnie.

Pierwszym zadaniem po tych kursach, którym patronowała CIA, było zainstalowanie bomby pod samochodem emigrantów kubańskich w Miami, zawadzających Sturgisowi i jego SAO.

W 1969 roku CIA wysłała Townleya jr. na tajny front walki z komunizmem w Chile. Pod kryptonimem „Kenneth W. Enyart” wszedł on do konspiracyjnego zespołu agentów, który miał zapobiec zwycięstwu Salvadora Allende w kolejnych wyborach prezydenckich. Operacja ta skończyła się blamażem agencji – w 1970 roku marksista Allende został prezydentem.

CIA grała bardzo ostro. Szef sztabu chilijskiej armii gen. Rene Schneider odmówił żądaniom CIA, by zorganizował zamach stanu i obalił rząd Allende. Wkrótce potem zginął. Napadnięty w swoim samochodzie, zdołał wyciągnąć broń, ale zabójcy byli szybsi – niemal z przyłożenia oddali kilka strzałów w jego głowę. Zabójstwa dokonali członkowie 2 prawicowych, konspiracyjnych grup finansowanych przez CIA.

Townley nie brał w tym udziału. Na rozkaz CIA zorganizował wtedy paramilitarne grupy prawicowych bojówkarzy, którzy wzniecali pożary w stolicy Chile i – instruowani przez Waszyngton – prowadzili kampanię oczerniającą szefa armii gen. Carlosa Pratsa. Z powodzeniem. Latem 1973 roku gen. Prats zrezygnował z szefowania chilijskiej armii. Na jego stanowisko awansował gen. Augusto Pinochet.

4 miesiące później gen. Pinochet dokonał zamachu stanu, w którym zginął legalny prezydent Allende. Bezpośrednio po zamachu szef nowo powołanej tajnej policji DINA gen. Juan Manuel Contreras Sepulveda zwerbował Townleya. Od tej pory Michael Townley był agentem 2 tajnych służb, CIA i DINA. Z czasem coraz bardziej wiązał się z mocodawcą z Chile.

Gen. Contreras żądał odeń śledzenia i likwidowania przebywających na emigracji przeciwników reżymu gen. Pinocheta i rozpętanego przezeń w kraju antylewicowego terroru.

Townley skompletował z 5 kubańskich emigrantów ekipę morderców na zlecenie; jednym z nich był Virgilio Paz Romero.

Pierwszą ofiarą był gen. Carlos Prats, który na emigracji w Argentynie pisał niewygodne dla Pinocheta pamiętniki. Townley pojechał do Buenos Aires i tam 28 września, ubezpieczany przez wspólników, zakradł się w nocy do garażu wynajmowanego przez Pratsa. Osobiście zamontował pod skrzynią biegów fiata 125 gen. Pratsa zdalnie odpalaną bombę skomponowaną z trotylu i materiału wybuchowego C-4; instalację inicjującą eksplozję skonstruował, wykorzystując 2 przenośne odbiorniki radiowe i elementy walkie-talkie. Przez 2 dni Townley wraz ze swą żoną Marianą Callejas jeździł za swą ofiarą i w końcu, gdy gen. Prats i jego żona Sofia Cuthbert wracali fiatem do domu, odpalił ładunek. Potężna eksplozja rozrzuciła strzępy rozerwanego samochodu i ciał ofiar na wysokość 9. piętra i w promieniu ponad 50 m.

Po zamordowaniu państwa Pratsów gen. Contreras potajemnie awansował Michaela Townleya – ciągle obywatela amerykańskiego – na stopień majora chilijskiej policji.

Latem 1976 roku o Townleya upomniała się CIA. Na jej żądanie wziął on udział w montowaniu Coordination of United Revolutionary Organizations (CORU – Koordynacji Organizacji Rewolucyjnych). W połowie lat 70. w Stanach Zjednoczonych rozmaite tajne i półjawne organizacje oraz grupy kubańskich uchodźców, w większości weteranów nieudanego desantu w Zatoce Świń, sfrustrowanych i pozbawionych środków do życia, imały się nielegalnego handlu bronią i narkotykami, prania brudnych pieniędzy, a nawet zabójstw na zlecenie mafii. CORU miała, w zamyśle CIA, kontrolować niebezpieczny żywioł sierot po niesławnej inwazji na Kubę.

W sprawie CORU Townley wiele nie zdążył zdziałać. Jego chilijski mocodawca gen. Contreras zażądał odeń jak najszybszego zamordowania Orlando Leteliera. Rozkaz zabicia Leteliera wydał osobiście szef chilijskiej junty gen. Augusto Pinochet.

Na użytek tego zabójstwa Townley skonstruował bombę, która ma tylko urwać obie nogi ofiary, ale nie rozrzucać jej szczątków na ogromnym obszarze, tak jak ładunek użyty w zamachu na gen. Pratsa; skutki tamtej eksplozji wyglądały fatalnie w dziennikach telewizyjnych.

Chevrolet Leteliera mija po lewej ambasadę Chile i wjeżdża na rondo Sheridan Circle. Jest duszno, chmurno, sennie. W jadącym z tyłu szarym sedanie Romero naciska przycisk na pudełeczku podłączonym do ładowarki zapalniczki papierosów. Zaraz potem naciska drugi guzik.

W chevrolecie Michael Moffitt słyszy dziwny, syczący dźwięk przypominający mu syk kawałka rozpalonego metalu wrzuconego do zimnej wody. Sekundę później głowę siedzącej przed nim żony otacza niezwykła jasność, a głośny syk zamienia się w ogłuszający łoskot miażdżonych metalowych blach. Eksplozja wyrzuca chevroleta w powietrze. Jadący tuż za Letelierem waszyngtoński prawnik William Hayden osłupiały patrzy, jak otoczony płomieniami sedan opada na asfalt tuż przed maską jego samochodu.

Chevelle uderza z rozpędu w nieprawidłowo zaparkowanego przed ambasadą rumuńską volkswagena garbusa.

Funkcjonariusz policji ochrony ambasad – a jest tych ambasad przy Sheridan Circle 9 – w czarnym eleganckim mundurze pędzi przez rondo do wraku samochodu. Parę metrów przed wrakiem zwalnia – asfalt jest poplamiony krwią, zasłany ułamkami samochodu i strzępami ludzkiego ciała.

Michael Moffitt przytomnieje. Eksplozja zrzuciła go z tylnego siedzenia na podłogę, na kolana. Wokół siebie prawie nic nie widzi. Wnętrze chevroleta wypełnia gęsty, straszliwie cuchnący dym. Co gorsza, Michael nic nie czuje poniżej pasa. Moffitt wypycha drzwi i wypełza na asfalt. Traci przy tym but.

Kilka łyków świeżego powietrza przywraca go do przytomności. Dostrzega swą żonę, jak zataczając się, idzie w kierunku krawężnika Sheridan Circle. Uznaje, że Ronni jest OK, i rusza dookoła chevroleta, by zobaczyć, co z Letelierem. Pierwsze, co dostrzega w miejscu kierowcy, to potężna dziura w podłodze. Eksplozja obróciła Leteliera na resztce jego fotela twarzą do tyłu samochodu. Głowa Orlando opada do tyłu, ale on sam próbuje co chwilę pochylić ją w przód.

 – Orlando, to ja, Michael, słyszysz mnie? – woła do niego Moffitt.

Letelier nie reaguje, Michael klepie go po policzkach. Letelier przytomnieje, usiłuje coś powiedzieć, ale nie daje rady.

Moffitt wsuwa się do wraka chevroleta i wtedy dostrzega, że wybuch urwał nogi Leteliera. Umierający Orlando chwyta Michaela za nadgarstki i za ramię, ale ranny jest bardzo ciężki i Moffitt mimo rozpaczliwych wysiłków nie jest w stanie wyciągnąć go z wraka. W końcu wywlekają go z dymiącego chevroleta jakiś oficer policji i ratownicy z karetki.

Ronni Moffitt po przejściu paru kroków pada na wypielęgnowany trawnik przed rumuńską ambasadą. Krew tryska z jej ust. Jakaś elegancko ubrana kobieta próbuje zatrzymać krwotok i wykręca głowę Ronni we wszystkie strony. Krew bluzga z ust rannej coraz mocniej.

Wezwany przez radio oficer policji metropolitalnej Walter Johnson z piskiem opon hamuje swój radiowóz przed wrakiem chevroleta. Podbiega bliżej i dostrzega, że w miejscu kierowcy dosłownie nie ma podłogi. Na chodniku siedzi Letelier. Johnson widzi, że mężczyzna ma obie nogi urwane powyżej kolan. Okaleczony patrzy na policjanta i lekko kiwa głową. Johnson słyszy krzyki, szlochania, wycie syren, patrzy na kałuże krwi, na urwane nogi leżące nieopodal Leteliera i 5 m od samochodu jego oderwaną stopę, jeszcze w skarpetce i w bucie. To za dużo naraz – policjant odchodzi parę kroków na bok i wymiotuje.

Ratownicy w gorączkowym pośpiechu zakładają blokady na rozerwane tętnice i żyły nóg Leteliera. Wszystko na nic. Orlando Letelier umiera w karetce, zanim ambulans dociera do odległego o niespełna kilometr George Washington Hospital.

Ambulans z Ronni odjeżdża z piskiem opon bez jej męża – policjant zabrania mu towarzyszenia żonie. W szpitalu Waszyngtona chirurdzy wyjmują z mostka Ronni odłamek metalu. Ronni umiera chwilę później: inny odłamek metalu przeciął jej tętnicę szyjną i krew zalewała płuca Ronni.

Znikają ostatnie karetki, ich miejsca zajmują samochody agentów FBI. Agent specjalny Carter Cormick organizuje zbieranie przez policjantów i innych agentów szczątków z całego Sheridan Circle. Wkrótce zjawia się najwyższy rangą w waszyngtońskim biurze FBI agent specjalny Nicholas Stames. Przez walkie-talkie dowiaduje się o tożsamości Leteliera i od razu oczami wyobraźni widzi polityczne uwikłania śledztwa, naciski zwierzchników i prasy. Stames podchodzi do Cormicka i mówi doń przyjaźnie:

 – To twoja sprawa. Bierz się za nią.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.