31 lipca 1914 roku do dzień zabójstwa francuskiego socjalisty Jean’a Jaures’a. Postać tę przypomina dziś W. Kalicki:

To kolejna ciężka, zła noc. Europie lada chwila grozi wielka wojna. Gdy przed miesiącem młodociany Serb Gavrilo Princip zamordował w Sarajewie austro-węgierskiego następcę tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żonę, zrazu wydawało się, że wywołany zamachem kryzys polityczny uda się opanować. Po kilku nerwowych dniach politycy i ambasadorowie najważniejszych mocarstw wyjechali na wakacje, niemiecki cesarz Wilhelm II wypłynął w długi morski rejs. Ale Wiedeń parł do konfrontacji. Austro-węgierskie ultimatum przedstawione rządowi Serbii, który zresztą zamachu nie popierał, było na dobrą sprawę nie do przyjęcia. Polubowną odpowiedź Belgradu władze CK monarchii uznały za niedostateczną i przed czterema dniami wypowiedziały Serbii wojnę. Potyczki pod Belgradem to jeszcze nie konflikt powszechny, ale w gabinetach europejskich polityków coraz częściej mówi się o konieczności wielkiej wojny.

Do wymarszu w pole prą dowódcy większości europejskich armii. Co gorsza, próbują na własną rękę politykować. Nad ranem szef niemieckiego sztabu generalnego von Moltke wysyła telegram do szefa sztabu austro-węgierskiego hrabiego von Hoetzendorfa, w którym domaga się natychmiastowej mobilizacji przeciw Rosji i odrzucenia planu pokojowej mediacji ogłoszonego przez brytyjskiego ministra spraw zagranicznych sir Edwarda Greya!

W Paryżu przywódca francuskich socjalistów Jean Jaurès budzi się wyjątkowo wcześnie. Po śniadaniu czyta gazety. Zaczyna od „L’Humanité”, w której codziennie publikuje polityczny artykuł. W ostatnich dniach pisuje prawie wyłącznie o groźbie wojny. Jaurès jest płomiennym obrońcą pokoju, najgłośniejszym pacyfistą we Francji i w międzynarodowym ruchu socjalistycznym. Przed dwoma tygodniami usiłował przeforsować uchwałę zobowiązującą socjalistów wszystkich krajów europejskich do zorganizowania jednoczesnego strajku generalnego w proteście przeciw wojnie. Wobec oporu socjaldemokratów austriackich i niemieckich domaga się ostatnio, by chociaż frakcje socjalistyczne w parlamentach głosowały przeciw kredytom wojennym.

Francuska prawica nienawidzi Jaurèsa. Nacjonalistyczne gazety wyzywają go od sprzedawczyków i niemieckich agentów. Przed dwoma tygodniami „Paris-Midi” pisał: „Czy nie uważacie, że generał, który w przededniu wojny da rozkaz kapralowi i czterem żołnierzom postawić przed ścianą obywatela Jaurèsa, aby wpakować mu do głowy trochę ołowiu, wypełni jedynie swój podstawowy obowiązek?”.

Po śniadaniu Jaurès przegląda w „L’Humanité” swój dzisiejszy komentarz Konieczna zimna krew. Napisał go po wczorajszej poufnej konsultacji z premierem Francji René Vivianim, który przekonywał go o pokojowych intencjach rządu. Jaurès nawołuje w artykule do przyjęcia propozycji brytyjskiego ministra sir Edwarda Greya, by zlokalizować walki austriacko-serbskie, zaś konflikt Wiednia z Belgradem oddać przed Trybunał Międzynarodowy w Hadze. To rozsądne, ale lektura kolejnych artykułów pokazuje, że mało realne. Gazety pełne są relacji o wojennych przygotowaniach kolejnych rządów europejskich.

Ok. 9.00 Jaurèsa odwiedza przyjaciel, Lèvy—Bruhl. Długo dyskutują o sytuacji politycznej i dochodzą do wniosku, że inicjatywa pokojowa sir Edwarda Greya to za mało – potrzeba wspólnej akcji mediacyjnej Anglii i Francji. Jaurès chce jeszcze dziś przekonać do tego pomysłu premiera Vivianiego. Nie wie, że właśnie w tej chwili rząd Austro-Węgier ogłasza powszechną mobilizację.

W Berlinie tymczasem kanclerz Bethmann-Hollweg, który nie ma pojęcia o nocnym telegramie szefa niemieckiego sztabu generalnego, podjudzającym austriackich wojskowych do wojny europejskiej, wysyła do Wiednia telegram wzywający do rozsądku i unikania ryzyka wojny. Austriacy odpowiadają, że walk z Serbią nie przerwą. O 14.00 ukazuje się w Berlinie nadzwyczajny dodatek do „Berliner Lokal-Anzeiger”, gazety kojarzonej z niemieckim rządem, który donosi o niemieckiej mobilizacji. Rząd ogłasza, że to kaczka dziennikarska i nakazuje konfiskatę pisma, ale wiadomość idzie w świat. Dociera też do Rosji. Car Mikołaj II ustępuje przed żądaniami armii i wbrew opinii swego ministra spraw zagranicznych ogłasza powszechną mobilizację. Niemcy natychmiast wprowadzają stan zagrożenia wojennego. Pokoju ocalić się już nie da.

W Paryżu Jaurès ok. 14.30 dociera do Izby Deputowanych. W pustych kuluarach spotyka kilku socjalistycznych deputowanych. Wymieniają się informacjami. Na chwilę wpada minister marynarki Victor Augagneur z wiadomością, że wojna jest nieuchronna. Po nim w kuluarach zjawia się minister spraw wewnętrznych Malvy. Podchodzi do grupki socjalistów i potwierdza najgorsze – wielka wojna jest przesądzona. Jaurès kipi z oburzenia. Głośno peroruje, że gdyby francuski rząd nie słuchał wojennych podszeptów ambasadora Rosji Izwolskiego, a od razu poparł inicjatywę brytyjskiego ministra spraw zagranicznych, pokój można było uratować. Mimo wszystko nie traci nadziei. Oznajmia swym kolegom, że ma jeszcze jeden pomysł, który zapobiegnie wojnie, i musi go natychmiast przedstawić premierowi. Prosi, by pojechali z nim na Quai d’Orsay, do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdzie przebywa Viviani. W kuluarach ministerstwa Jaurès nieoczekiwanie dostrzega carskiego ambasadora Izwolskiego i krzyczy na całe gardło: „To ta kanalia Izwolski! To on przyspieszył wybuch wojny!”.

Premier konferuje z ambasadorem niemieckim i wobec tego socjalistów przyjmuje podsekretarz stanu Abel Ferry. Wysłuchuje z uwagą żądań Jaurèsa, by premier Viviani natychmiast z całą stanowczością poparł pokojowe starania Londynu, i nieoczekiwanie oświadcza: „Jaka szkoda, panie Jaurès, że nie jest pan wśród nas, żeby nam pomóc swą radą w tak dramatycznych chwilach”.

Ok. 20.00 Jaurès reflektuje się, że już najwyższa pora napisać swój codzienny artykuł do „L’Humanité”. Jedzie do redakcji, zasiada do pracy, ale nie może się skupić. Nagle oświadcza redaktorom, że wkrótce napisze coś takiego jak słynne Oskarżam Emila Zoli w sprawie Dreyfusa i napiętnuje wszystkich odpowiedzialnych za wybuch wojny. Koledzy uspokajają rozgorączkowanego Jaurèsa – już późno, pora coś zjeść. Idą do pobliskiego baru Croissant. Jest duszno. Jaurès siada na kanapie między redakcyjnymi kolegami, Philippem Landrieu i Pierre’em Renaudelem, plecami do otwartego, przysłoniętego firanką okna. Dosiadają się kolejni redaktorzy. O 21.40 do stolika podchodzi młody socjalistyczny dziennikarz René Dolie. Rozmawia z Jaurèsem, pokazuje mu fotografię swej córeczki. Ten wpatruje się w zdjęcie, uśmiecha się. Ktoś z zewnątrz odsuwa firankę i przystawia do głowy Jaurèsa rewolwer. Huk wystrzału, zaraz drugi. Jaurès zastyga i powoli przewraca się na lewy bok. Wybucha nieopisany zamęt. Wreszcie redaktorzy „L’Humanité” kładą Jaurèsa na zestawionych stolikach. Między srebrnymi puklami włosów płynie strumyk krwi, ale wydaje się, że ofiara oddycha. Nadbiega jakiś lekarz i po chwili stwierdza zgon.

Przechodnie zatrzymują zabójcę. Po paru minutach przybywa policja. Aresztuje mordercę i otacza bar kordonem. Wokół Croissanta błyskawicznie rośnie tłum paryżan wykrzykujących: „Jaurès zabity!”. Nadjeżdża konny ambulans. Woźnica ustawia go tyłem do drzwi baru. Po chwili wychodzi czterech sanitariuszy z noszami. Zwłoki Jaurèsa nakryte są obrusem z baru. Tłum rozstępuje się, tworząc żałobny szpaler. Gdy ambulans otoczony przez policjantów na rowerach rusza, tłum krzyczy: „Niech żyje Jaurès! Niech żyje Jaurès!”.

Na posterunku policjanci przesłuchują zabójcę. Chętnie odpowiada na pytania. Nazywa się Raoul Villain, ma 29 lat, pochodzi z Reims. Jest zwolennikiem nacjonalistycznej organizacji domagającej się odebrania Niemcom utraconych Alzacji i Lotaryngii. W prasie nacjonalistycznej od pewnego czasu czytywał artykuły o wrogu ojczyzny, niemieckim agencie Jeanie Jaurèsie. „Ponieważ zbliża się wojna – opowiada nie bez dumy Villain – postanowiłem uwolnić ojczyznę od zdrajcy, pożyczyłem od kolegi rewolwer i przyjechałem do Paryża zastrzelić Jaurèsa. Spełniłem tylko swój patriotyczny obowiązek” – dodaje zadowolony.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.