Socjalistyczny charakter Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza jako "przewodnia siła polityczna społeczeństwa w budowie socjalizmu" oraz "nierozerwalna przyjaźń polsko-radziecka" - takie zmiany wprowadzono w konstytucji w połowie epoki gierkowskiej, a dokładnie 10 lutego 1976 roku. Jak to się działo przypomni nam dziś W. Kalicki:

Nieprzyjemny ranek. Mglisto, silny wiatr zacina mokrym śniegiem. Stanisław Stomma w niewesołym nastroju wchodzi do gmachu Sejmu. Dziś ma się odbyć głosowanie nad poprawkami do konstytucji PRL. Stomma wie, że wszyscy zagłosują za zmianami. Wszyscy, z wyjątkiem jego samego.

Stanisław Stomma jest katolickim działaczem społecznym z przedwojennym jeszcze stażem. Pod koniec lat 30. pracował w redakcji wydawanego przez krakowską kurię metropolitalną „Głosie Narodu”. Po wojnie współzakładał miesięcznik katolicki „Znak”, którego redaktorem był do roku 1953, od 1945 roku był też członkiem redakcji „Tygodnika Powszechnego”.

Stanisław Stomma, przedwojenny doktor praw, jest przenikliwym umysłem politycznym. Zaraz po klęsce wrześniowej zrozumiał, że kresy wschodnie są dla Polski stracone i nie pozostaje nic, jak tylko się z tym pogodzić. Od 1945 roku niezmiennie stoi na stanowisku, że realizm wymaga zaakceptowania dominacji komunistów w kraju, ale zarazem właśnie realizm wzywa do pracy u podstaw, by próbować ratować to, co najważniejsze: prawa wiernych i Kościoła oraz dorobek chrześcijańskiej cywilizacji i kultury.

W 1957 roku, na fali politycznej odwilży, Stomma wraz z kilkoma innymi działaczami katolickimi wszedł do Sejmu. Koło poselskie „Znak” przez 19 lat, pod kierownictwem Stommy, na ile to było możliwe, pełniło rolę konstruktywnej, acz z definicji symbolicznej opozycji w komunistycznym Sejmie. Gdy jednak trzeba było twardo protestować, posłowie „Znaku” nie wahali się ani chwili; w 1961 roku głosowali przeciw przejęciu przez państwo majątku kościelnego na Ziemiach Zachodnich, w 1968 roku z sejmowej trybuny sprzeciwili się antysemickiej i antyinteligenckiej nagonce władz PRL-u. Oni i tylko oni.

To posłowie „Znaku” – Konstanty Łubieński, Tadeusz Mazowiecki, Stanisław Stomma, Janusz Zabłocki i Jerzy Zawieyski pytali na Sali Sejmowej 10 kwietnia 1968 roku: „Co zamierza uczynić Rząd, aby powściągnąć brutalną akcję milicji i ORMO wobec młodzieży akademickiej i ustalić odpowiedzialność za brutalne potraktowanie tej młodzieży? Co zamierza Rząd uczynić, aby merytorycznie odpowiedzieć młodzieży na stawiane przez nią palące pytania, które nurtują też szeroką opinię społeczną, a dotyczą demokratycznych swobód obywatelskich i polityki kulturalnej rządu?”.

Rozpoczęła się bezlitosna napaść na posłów „Znaku”. Posunięto się do obelg, zniewag, pogróżek. Na tę napaść z godnością odpowiadał Jerzy Zawieyski, bronił aresztowanych studentów, opluwanych pisarzy, zmuszanych do emigracji Żydów.

W swoim dzienniku odnotował powściągliwie: „Mówiło mi się dobrze, mimo szmerów i przerywań galerii, na której siedzieli aktywiści partyjni”.

Tak naprawdę jednak na sali sejmowej tupano, śmiano się, gwizdano i walono w pulpity. Ten seans nienawiści trwał i trwał. A Jerzy Zawieyski trwał na trybunie i mówił, póki nie skończył. Trzeba go było podtrzymywać, gdy schodził z trybuny sejmowej.

Nigdy się już z tego nie podźwignął. Rok później dostał wylewu krwi do mózgu. Niemy, na wpół sparaliżowany, wydostał się ze szpitalnego łóżka, dowlókł do balkonu i runął z 4. piętra na bruk.

Ale dziś koło „Znak” to całkiem inna ekipa, niż przed laty. Bolesną pamięć o Zawieyskim, który od razu zyskał miano polskiego Rejtana, wsparł mocą swej poezji Wiktor Woroszylski:

 
Pan Rejtan

wsłuchany w sen wszystkiego

wstaje z niemocy Powstaje

nad nią Idzie przez labirynt

nocy ojczystej Staje nad krawędzią

której nazajutrz nie odgadnie nikt

i słucha drugich kurów i koszulę

po raz drugi rozdziera pan Rejtan umarły

 
Dziś czasy są jednak nie na rozdzieranie szat.

Stanisław Stomma, choć kołu przewodniczy, jest w nim osamotniony. 4 pozostałych posłów – Janusz Zabłocki, Konstanty Łubieński, Tadeusz Myślik i Wacław Auleytner – skłania się do bliższej współpracy z PZPR.

Gdy przed kilkoma tygodniami kierownictwo partii zapowiedziało rychłe wprowadzenie do konstytucji zmian, w tym zapisów, że PZPR jest kierowniczą siłą narodu, Polska jest państwem socjalistycznym, związanym sojuszem z ZSRR, zaś prawa obywateli mają być uzależnione od wypełniania przez nich obowiązków wobec socjalistycznego państwa, zaprotestował Episkopat oraz środowiska opozycyjnej inteligencji. Kluby Inteligencji Katolickiej domagały się od posłów „Znaku” głosowania przeciw poprawkom.

Pod wpływem krytyki władze wycofały się z najbardziej drastycznych zapisów zmian, m.in. zrezygnowały z uzależniania praw obywatelskich od wypełniania obowiązków.

Poza Stommą posłowie „Znaku” zdecydowali się ostatecznie głosować za poprawkami. Konstanty Łubieński postanowił nawet – mimo iż przed paru dniami Stomma przestrzegł go w liście, by tego nie czynił – poprzeć poprawki z sejmowej mównicy.

Posiedzenie Sejmu zaczyna się o 10.00 od sprawozdania Komisji Nadzwyczajnej dla przygotowania poprawek do konstytucji. Składa je przewodniczący komisji, a zarazem przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński.

Teraz czas na przemówienia w imieniu klubów poselskich oraz dyskusję.

Do głosu zapisało się 27 posłów. Przemówienie w tak ważnej dla władz partyjnych sprawie, i to pod okiem samego I sekretarza Edwarda Gierka, to wyborna okazja do popisania się wazeliniarską erudycją. Jedni posłowie, jak Stanisława Świderska z PZPR, dukają z kartki bełkotliwe komunały: „Polska Ludowa przyniosła kobiecie poczucie dumy narodowej, sprawiedliwość społeczno-klasową, stabilizację rodziny wolną od troski o niepewne jutro oraz pełnię praw obywatelskich”. Niektórzy, jak poseł Przyłuski z ZSL, bez żenady po prostu plotą od rzeczy: „Wiele problemów do rozwiązania stawia też przyspieszona mechanizacja i chemizacja rolnictwa, nowoczesna gospodarka wodna, weterynaria, wiejskie budownictwo i racjonalna gospodarka paszami. Rozwój gospodarki żywnościowej wymaga stałego dopływu fachowców. Sprawy te znajdują właściwe odzwierciedlenie w projekcie zmian konstytucyjnych”. Elita partyjnych posłów prześciga się w wychwalaniu osiągnięć Polski Ludowej i podkreślaniu, że zmiany w konstytucji, same w sobie wspaniałe, odzwierciedlają w istocie ogrom postępu w realnym budownictwie socjalizmu.

Stomma siedzi nieporuszony.

Gdy na mównicę proszony jest poseł Konstanty Łubieński z koła „Znak”, Stanisław Stomma wychodzi z sali na korytarz.

Po powrocie na salę, znużony wysłuchiwaniem partyjnej mowy-trawy Stomma zauważa, że I sekretarz Edward Gierek z ożywieniem rozmawia z sekretarzem KC PZPR, a zarazem posłem Stanisławem Kanią. Parę minut później do Stommy podchodzi jeden z urzędników administracji Sejmu i prosi go na korytarz – z katolickim posłem chce rozmawiać sekretarz Kania. Stomma natychmiast kojarzy zauważoną przez siebie rozmowę Kani z Gierkiem. Domyśla się, że sekretarz KC ma mu coś arcyważnego do zakomunikowania.

Na korytarzu Stanisław Kania nie owija niczego w bawełnę:

 – Słyszę głosy, że nie będzie pan głosował na zmianą konstytucji. Jeśli to prawda, sądzę, że byłoby dobrze, aby zechciał pan opuścić gmach Sejmu nie biorąc udziału w głosowaniu.

Sekretarz KC przekonuje Stommę, że opuszczenie Sejmu pozwoli mu zachować, jak stwierdza z lekkim przekąsem, „niezłomność przekonań”, a zarazem pozwoli uchwalić zmiany w konstytucji jednomyślnie, na czym władzom bardzo zależy.

Stomma odpowiada z rozwagą. Wyjaśnia, że nieprzerwanie od 19 lat jest w Sejmie i jego wyborcy mają pełne prawo wiedzieć, jakie stanowisko zajął on w tak ważnej kwestii. Nie może zatem przyjąć sugestii, by po prostu opuścić głosowanie. Nieobecność byłaby w jego przypadku aktem tchórzliwej ucieczki.

 – A zresztą, sprzeciw opinii jest tak szeroki i masowy, że niech przynajmniej jeden poseł będzie jego rzecznikiem – kończy Stomma.

Kania słucha ze spokojem.

 – No cóż, jak pan widzi, presji na nikogo nie wywieramy. Postąpi pan, jak sam uzna za słuszne. Ale chyba jest zrozumiałe, że krok pański będzie miał konsekwencje polityczne – kończy rozmowę.

Stomma doskonale rozumie, jakie to będą konsekwencje. Po dzisiejszym głosowaniu kończy się VIII kadencja Sejmu i tym samym skończy się jego działalność poselska. Nie ma co liczyć, że władze dopuszczą jego kandydaturę do wyborów.

Marszałek Sejmu Stanisław Gucwa poddaje pod głosowanie projekt zmian w konstytucji.

 – Kto jest za?

W górze las rąk.

 – Kto jest przeciw?

Nie widać ani jednej ręki.

 – Kto się wstrzymał?

Stanisław Stomma, z leciutko pochyloną, siwą głową, wysoko unosi prawą rękę. W niebywałej ciszy trzyma ją w górze przez dłuższą chwilę.

Jedna, jedyna ręka.

Posłowie siedzący w pobliżu Stanisława Stommy tkwią nieruchomo w fotelach. Żaden nie patrzy w stronę szczupłej postaci z podniesioną ręką.

Marszałek Sejmu ogłasza wynik głosowania.

Jest 16.25. Posłowie PZPR nieoczekiwanie wstają z miejsc i intonują „Mazurka Dąbrowskiego”. Po chwili przyłącza się do nich cała sala i galerie pełne zaproszonych gości. Śpiewa nawet obsługa techniczna Sejmu.

Marszałek Gucwa podsumowuje 4-letnią kadencję sejmową. W końcu Sejm podejmuje uchwałę o zamknięciu sesji w dniu dzisiejszym.

Mieczysław Rakowski, redaktor naczelny tygodnika „Polityka”, członek KC PZPR i poseł, głosował za poprawkami. Wieczorem Rakowski notuje w swoim dzienniku: „Posiedzenie Sejmu, na którym przyjęliśmy poprawki do konstytucji. Jabłoński, jako przewodniczący Komisji Nadzwyczajnej, złożył sprawozdanie. Kłamał jak pies, mówiąc, że dyskusja nad wprowadzonymi zmianami trwała 4 lata. Ciekawe gdzie? W prasie nie wolno było pisnąć ani jednego słowa na ten temat. Wszyscy, z wyjątkiem Stommy, który wstrzymał się od głosu, głosowali za przyjęciem poprawek. Podziwiam jego odwagę, tym bardziej, że został zaskoczony hymnem narodowym, który zaintonowali posłowie PZPR. Żeby pokazać, jacy jesteśmy patriotyczni. Ciekaw jestem, czy Stomma znajdzie się w nowym Sejmie. Znając tych moich demokratów, obawiam się, że nie raczą go zaakceptować. Jeśli do tego dojdzie, to z Sejmu zniknie ostatni człowiek, który w niektórych przypadkach miał odwagę powiedzenia NIE. Nie muszę dodawać, że gdy opuszczałem gmach Sejmu, to poza wielkim kacem moralnym niczego innego nie czułem. Polska dokonała dzisiaj kolejnego wielkiego kroku w kierunku umocnienia autorytarnych rządów. Żeby tylko to się kiedyś na nas nie zemściło”.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.