3 Listopada 1771 roku miała miejsce nieudana próba porwania króla Stanisława Augusta przez konfederatów barskich. W. Kalicki tak opisuje tamte wydarzenia:

Wkrótce po obiedzie król postanawia, że dziś wyjątkowo do teatru nie pojedzie. Stanisław August Poniatowski chce odwiedzić chorego wuja kanclerza Michała Czartoryskiego. Nie wiedzieć czemu, zwalnia tego wieczora eskortę gwardzistów. Kareta królewska wyjeżdża z Zamku Królewskiego o 20.30. Poprzedza ją 2 pachołków z pochodniami, kilku dyżurnych oficerów, 3 dworzan – wszyscy konno. Wewnątrz karety towarzyszy królowi adiutant i 2 paziów. Za karetą idzie 2 lokajów z latarniami i 2 hajduków.

Ledwie królewski orszak niknie w ciemnościach, przy Miodowej i Kapitulnej zaczyna się osobliwy o tej porze ruch. W bliskiej od siebie odległości stają 3 kilkunastoosobowe grupki uzbrojonych mężczyzn. Jeden z nich poleca towarzyszom mówić tylko po rosyjsku i strzelać w ostateczności.

Po chwili pojawia się jakiś rosyjski oficer z moskiewskiego garnizonu w Warszawie. Dostrzega zbrojnych i chce ich aresztować. Nieznajomi zrazu pokornie słuchają jego poleceń. Nagle zarzucają mu na głowę ciężki płaszcz, walą po nim czym popadnie i bezwładny tłumok odnoszą do stojących nieopodal wierzchowców.

Mija chwila, pojawia się nocny ront ułanów królewskich. W ciemnościach ułani biorą zbrojną grupkę za rosyjskich kozaków i oddalają się.

O 21.30 król wyjeżdża od księcia Michała. Gdy kareta wjeżdża między pałace biskupa krakowskiego i hetmana Branickiego, znienacka otaczają ją 3 czatujące oddziałki. Stangret usiłuje zaciąć konia, ale napastnicy już chwytają za uzdy. Królewscy lokaje i paziowie natychmiast rzucają się do ucieczki. Dworzanie Ośniałowski i Bachmiński strzelają do napastników z pistoletów i dobywają szabel. Spiskowcy odpowiadają z bliska ogniem pistoletów. Zasypani gradem pocisków Ośniałowski, Bachmiński i trzeci dworzanin, Przeuski, uciekają konno. Koń Ośniałowskiego dostaje kulę w kark. Za dworzanami umykają królewscy lokaje i paziowie. Lokaje Ichnowski i Chmielewski są lekko ranni.

Dostępu do królewskiej karety bronią już tylko hajducy. Napastnicy gęsto strzelają z pistoletów i muszkietów. Hajduk Jerzy Henryk Butzow umiera przeszyty 2 kulami. Drugi hajduk Szymon Mikulski pada ciężko raniony pałaszem. Kula muszkietowa przeszywa płaszcz siedzącego w karecie króla. Dostępu do monarchy broni w drzwiach karety już tylko adiutant. Uderzony szablą w głowę, pada nieprzytomny.

Król w ciemnościach i zamęcie napadu niepostrzeżenie otwiera drugie drzwi i chyłkiem biegnie do pałacu Czartoryskich. Ale brama jest zamknięta. Stanisław August rozpaczliwie łomoce kołatką i zwraca tym uwagę napastników. Dopadają doń, wytrącają mu szpadę z ręki i obezwładniają.

Pomysł porwania króla od dawna nurtował konfederatów barskich. Wielu przyjeżdżało z tą propozycją do Kazimierza Pułaskiego, ale on odprawiał ich z kwitkiem, uznając, że do tak trudnej akcji nie są zdolni. W sierpniu do Częstochowy dotarł konfederat Stanisław Strawiński. Pułaski spotkał się z nim w kościele. Strawiński szczegółowo opowiedział o sytuacji w Warszawie, o upodobaniu Stanisława Augusta do wieczornych przejażdżek i zadeklarował chęć porwania króla. Pułaski zrazu nie zlecił mu wprost porwania monarchy. Początkowo polecił zabrać gotówkę zdeponowaną w pałacu Brühlowskim i w magazynach na Solcu oraz porwać rosyjskiego generała Bibikowa. W końcu jednak zgodził się na porwanie króla i dostarczenie go do Częstochowy. Zastrzegł tylko, żeby pod żadnym pozorem nie narażać jego życia, porwanego zaś traktować przyzwoicie.

Strawiński dostał listy polecające do Walentego Zembrzuskiego, dowódcy barzan w Zakroczymiu, i sprzyjającemu konfederacji marszałka ziemi wyszogrodzkiej Józefa Czachorowskiego. Obaj mieli dostarczyć ludzi do akcji. U Czachorowskiego Strawiński poznał Jana Kuźmę, zwanego też Kosińskim, lokaja, który do konfederatów przystąpił po wyrzuceniu go ze służby. Owego Kuźmę zachęcił Strawiński do udziału w tajemnej misji obietnicą awansu.

Przed 4 dniami Strawiński i oddani do jego dyspozycji zbrojni spotkali się w Małej Wsi pod Zakroczymiem. Tam Strawiński wybrał 26 uczestników akcji i ujawnił plan porwania króla. Nazajutrz spiskowcy przebrali się za fornali i flisaków, swe konie wierzchowe zaprzęgli do wozów z sianem, w których ukryli broń, i ruszyli do Warszawy. W mieście zajęli się nimi zwolennicy konfederacji barskiej; ukryli ich w stajniach dominikańskich na Nowym Mieście. Wczoraj Strawiński rozeznał miejsce akcji, ułożył szczegółowy plan napadu. Dziś pozostało już tylko czekać na sygnał z zamku, od zakonspirowanego w otoczeniu króla zwolennika konfederacji, o wieczornym wyjeździe monarchy.

W ciemnościach pośród prochowego dymu widać niewiele. Pojmanie Stanisława Augusta nie kończy zamętu. Spiskowiec Jan Wołyński, nie rozpoznawszy obezwładnionego króla, tnie go lekko pałaszem w głowę. Chwilę później Kuźma strzela do króla z pistoletu. Chybia. Nadbiega Strawiński. Poleca wsadzić monarchę na konia. Stanisławowi Augustowi zapowiada, że jeśli będzie spokojny i posłuszny, ocali głowę. Kuźmie zaś oddaje pod komendę 10 zamachowców i porucza zadanie dostarczenia porwanego do Częstochowy. Spiskowcy w egipskich ciemnościach pędzą w stronę Arsenału i dalej, aż do warszawskich okopów. Jeden z porywaczy trzyma za uzdę konia Stanisława Augusta, reszta popędza monarchę z tyłu, tnąc szablami jego wytworną pelisę. W okopach koń pod królem łamie nogę. Stanisław August ląduje w błocie, gubi pelisę i trzewik. Od jednego z porywaczy dostaje nowego konia i jakiś przyduży bucior.

Rozproszeni przez napastników słudzy króla podnoszą alarm na zamku. Komenda, z obawy o powszechne rozruchy, wytacza na przyległe ulice armaty i stawia pod broń wszystkie stacjonujące w Warszawie pułki. Straż zamkowa, wysłana na miejsce napadu, znajduje tylko martwego hajduka Butzowa, postrzelaną karetę i kapelusz króla.

Tymczasem na polecenie Strawińskiego porywacze rozdzielają się. Król pozostaje pod 7-osobową strażą kierowaną przez Kuźmę. Mała kawalkada błąka się w ciemnościach, gdzieś po drodze gubią się kolejni jeźdźcy. Wreszcie, dobrze już po północy, na jakimś popasie na obrzeżach Bielan, 2 ostatni podwładni Kuźmy zabierają wszystkie konie i rejterują.

Kuźma zmusza króla do marszu pieszo. Nie traci nadziei, że jakoś odnajdzie lasek z ukrytą karetą, którą ma wywieźć Stanisława Augusta do Częstochowy. W czasie marszu po lesie, w ciemnościach, popychany przez Kuźmę król rozwija swój sławny dar wymowy, by przeciągnąć go na swą stronę. A to straszy, jak ciężką zbrodnią jest porwanie króla, a to obiecuje puścić wszystko w niepamięć i sowitą nagrodę. Gdzieś tak po 4 godzinach przekonywania Kuźma załamuje się. Pada do nóg Stanisławowi Augustowi, prosi o wybaczenie. Król wysyła go na poszukiwanie schronienia. Kuźma odnajduje nieopodal jakiś młyn z wiatrakiem. Młynarz bierze za dobrą monetę opowieść króla, że jest on szlachcicem niedaleko stąd napadniętym przez zbójców. Młynarzowa obmywa ranę króla, opatruje płócienną chustą. Stanisław August popija gorące mleko i szybko kreśli list do płk. Coccei, dowódcy gwardii pieszej koronnej: „Cudem uszedłem z rąk morderców, pospiesz po mnie ze 40 ludźmi do Marymontu. Jestem raniony, ale nie niebezpiecznie”.

W Warszawie tymczasem wieść o porwaniu króla przyjęto z niejakim lekceważeniem. Nikt nie ma zamiaru wszczynać żadnych tumultów. Tłum zebrany na miejscu napadu wyraźnie sympatyzuje z konfederatami. Miast wyrazów współczucia i oburzenia w ciemnościach częściej słychać niepochlebne epitety pod adresem monarchy. Kanclerz Czartoryski na wieść o zamachu każe tylko lepiej zatarasować bramę wjazdową do swego pałacu i siada do wieczerzy. Rosyjski poseł Saldern wysłuchuje obojętnie relacji szambelana Pernigottiego i odpowiada, że ma teraz pilniejsze sprawy do załatwienia niż pomoc dla porwanego monarchy. Rosyjski generał Bibikow, zamiast wysłać patrol za porywaczami, gromadzi pospiesznie sołdatów dla ochrony swej własnej osoby.

Na zamku marszałek koronny Stanisław Lubomirski wraz z sędzią marszałkowskim pieczętują szafy w gabinecie króla i sam gabinet.

Gdy parobek młynarza dociera z listem Stanisława Augusta do płk. Coccei, świta już. Gwardia z powozem rusza do młyna natychmiast. I natychmiast marszałek Lubomirski zdejmuje pieczęcie z królewskich szaf. Gdy odsiecz dociera do młyna, król śpi. W drzwiach izby jego bezpieczeństwa strzeże nawrócony Kuźma.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.