25 listopada 1970 roku Kimitake Hiraoka, słynny pisarz, znany w Japonii jako Yukio Mashima, wyznawca samurajskiego kodeksu „bushido” popełnił rytualne samobójstwo zwane „sepuku”. Czy miał zamiar przeprowadzić zamach stanu, czy tylko w sposób teatralny wyreżyserował swoją śmierć? W. Kalicki nie odpowie nam na te pytania, gdyż do dziś są one pozbawione odpowiedzi, ale przypomni wypadki tamtego feralnego dnia w Japonii:

Pisarz Mishima Yukio wstaje wcześnie rano. Starannie goli się, bacząc, by na policzkach nie pojawiło się najmniejsze choćby draśnięcie. Bierze prysznic. Po toalecie wkłada tradycyjną białą bawełnianą przepaskę na biodra, fundoshi. Następnie wdziewa elegancki brązowy mundur Tate-no-kai, Towarzystwa Tarczy, prywatnych oddziałów szturmowych, które sam wymyślił, założył i których jest dowódcą.

Żona Yoko odprowadza do szkoły córkę 11-letnią Noriko i młodszego o 2 lata synka Ichiro. Mishima schodzi do obszernego hallu i kładzie na stoliku grubą kopertę zaadresowaną do jego japońskiego wydawcy. W środku jest dokończenie jego ostatniej powieści, nad którą pracował od 6 lat.

O 10.00 zaczyna dzwonić do zaprzyjaźnionych reporterów tokijskich gazet. Uprzedza ich, by czekali na sygnał od niego, bo dziś zdarzy się coś bardzo ważnego.

Mishima naprawdę nazywa się Hiraoka Kimitake. Jego rodzina jest daleko spokrewniona z rodem szogunów Tokugawa, ale on z tego powodu nie rości sobie żadnych pretensji. Odebrał świetne wykształcenie – w elitarnej szkole uczył się z członkami rodziny cesarskiej. Po studiach dostał świetną pracę w Ministerstwie Finansów, ale sukces finansowy poświęcił dla kariery pisarskiej. Swoimi powieściami psychologicznymi zdobył sławę wybitnego twórcy, wnikliwie analizującego konflikt jednostki ze społecznymi konwencjami. Nieprzeciętny erudyta, kultywował w twórczości tradycje japońskie i europejskie. Trzykrotnie był brany pod uwagę do Nagrody Nobla.

Ostatnimi czasy uznał jednak, że tożsamości Japonii zagrażają kulturowe wpływy Zachodu. Założył Tate-no-kai, w której kilkudziesięciu młodych, prawicowych studentów wychowywał w duchu bushido, tradycyjnego etosu samurajów. Eleganckie mundury zaprojektował dla nich Pierre Cardin.

45-letniego Mishimę ostatnio coraz bardziej fascynuje seppuku, tradycyjne, honorowe samobójstwo samuraja. Przekonany, że wkrótce władzę w Japonii przejmie lewica, przygotował plan zamachu stanu ze sobą w roli głównej. Sam jednak nie bardzo wierzy w jego powodzenie. Czy nieprzygotowani, zaskoczeni żołnierze Jieitai, powojennej namiastki armii, po wysłuchaniu jego manifestu ruszą na rząd? Dużo bardziej prawdopodobne, że go zignorują i przyjdzie mu popełnić seppuku.

Jest na to przygotowany.

Mishima odkłada słuchawkę. Przez frontowe przeszklone drzwi dostrzega studenta Chibi-Kogę w paradnym mundurze Tate-no-kai. Wręcza mu 3 koperty. Zaadresowane są do Chibi-Kogi, drugiego zaufanego studenta z organizacji Furu-Kogi, oraz do chor. Tate-no-kai Ogawy. Potem poleca Chibi-Kodze wrócić do samochodu. Tam wszyscy trzej mają przeczytać listy.

Sam wraca do domu. Do pasa munduru przypina po lewej stronie samurajski miecz. Tę bardzo cenną broń wykuł w XVII wieku mistrz Sekino Magoroku. Mishima bierze jeszcze elegancką dyplomatkę. W środku, w papierach, są ukryte 2 sztylety.

Pisarz wsiada do białej toyoty corona zaparkowanej na ulicy. W środku, prócz 3 adresatów listów Mishimy, jest jeszcze Morita Masakatsu, wysoki, lekko otyły młodzieniec, jak wszyscy w galowym mundurze Tate-no-kai. W organizacji jest zastępcą Mishimy. Prywatnie – jego bliskim, bardzo bliskim przyjacielem.

Mishima dopytuje się, czy wszyscy przeczytali listy.

 – Zgadzacie się? Wy nie macie się zabić. Zajmijcie się generałem. Dopilnujcie, by nie popełnił samobójstwa. Naprzód! – komenderuje.

4 jego młodych towarzyszy już wie, co ma dziś robić. Hasłem do rozpoczęcia akcji będą słowa Mishimy: „Koga, chusteczkę!”. Wszyscy wiedzą już także, że Mishima i Morita podczas dzisiejszej akcji mają popełnić harakiri, rytualne samobójstwo. Mishima dokłada do każdej z kopert po 120 dolarów i 10 tys. jenów na pokrycie wydatków sądowych. Ocalała trójka ma przed sądem propagować zasady Tate-no-kai.

O 11.00 toyota zajeżdża przed bramę bazy wojskowej Ichigaya w centrum Tokio. Mieści się w niej także dowództwo Wschodniej Armii Sił Samoobrony. Wartownik poznaje Mishimę, częstego gościa w sztabie, i przepuszcza samochód. Przed budynkiem sztabu na gości czeka już zawiadomiony przez wartownika mjr Sawamoto i prowadzi ich do gabinetu gen. Mashity, dowódcy Armii Wschodniej. Mishima ceremonialnie wita generała i przedstawia swoich podkomendnych. Wyjaśnia, że niedawno Tate-no-kai zakończyła ćwiczenia na górze Fuji, podczas których kilku szeregowców odniosło rany, a ci, których ze sobą przyprowadził, wyróżnili się w akcji. Potem Mishima odpina miecz i opiera go tak, by gen. Mashita mógł zobaczyć jego wysadzaną brylantami i perłami rękojeść. 57-letni generał chwyta przynętę. Pyta o pochodzenie miecza. Mishima podaje mu broń, prosi, by wyciągnął miecz. Generał wstaje, wyciąga broń z pochwy. Klinga pokryta jest smarem.

 – Koga, chusteczkę! – rozkazuje Mishima.

Chibi-Koga zrywa się z krzesła i podchodzi do stołu. W ręku ma cienki ręcznik z mocnej tkaniny, tenugui. Plan Mishimy przewiduje, że jego podwładny zaknebluje ręcznikiem generała. Ale nic z tego, generał odchodzi od biurka po coś do wytarcia ostrza. Student daje ręcznik Mishimie i wraca na miejsce. Generał wspólnie z Mishimą podziwia faliste dymne cienie na ostrzu, ślad po wielokrotnych przekuwaniach klingi przez mistrza. Mishima znów daje znak. Chibi-Koga zachodzi generała od tyłu i niezdarnie chwyta go za szyję. Reszta szturmowców Tate-no-kai przywiązuje Mashitę do krzesła. Zaskoczony generał nie opiera się. Prawdę mówiąc, jest przekonany, że to kolejne ćwiczenia Tate-no-kai wymyślone przez sławnego, ale lekko nawiedzonego pisarza.

Morita ma teraz zablokować drzwi. Wyjmuje drut i kombinerki, ale klamki nie da się zablokować. Zamachowcy podsuwają pod drzwi biurko i krzesła.

Tymczasem ze swego biura obok pokoju generała wychodzi na korytarz mjr Sawamoto. Przez pas szkła obok generalskich drzwi dostrzega, co się dzieje, i podnosi alarm. Oficerowie sztabu zbierają się w biurze gen. Yamazaki i debatują, co robić. W końcu decydują się uwolnić generała. Płk Hara, wychodząc, łapie za zabytkowy ćwiczebny miecz z drewna.

Jest 11.20, gdy łomocą do drzwi jego gabinetu gen. Mashity. Któryś z nich naciska klamkę i pcha drzwi barkiem. Ustawiona w gabinecie barykada ustępuje i oficerowie wchodzą do środka.

 – Precz! – wrzeszczy Mishima i zastępuje im drogę z uniesionym w górę mieczem. Większość oficerów cofa się, ale płk Hara z jednym z podoficerów podchodzi bliżej. Mishima uderza. Hara uchyla się i Mishima rani go w plecy. Drugi cios trafia pułkownika w korpus. Krew tryska wokół. Sierżant rzuca się na pomoc, ale pisarz tnie go w rękę tak silnie, że niemal odrąbuje mu dłoń. Mishima atakuje resztę oficerów. Kolejnego pułkownika ciężko rani 3 zamaszystymi cięciami. Ranny Hara zasłania się swym drewnianym mieczem i zbryzgana krwią grupa oficerów wypada na korytarz.

Nadbiegają kolejni oficerowie sztabowi. Gorączkowo radzą, co czynić. Paskudna sytuacja – cywil poniża i masakruje kwiat japońskich sił zbrojnych! Ze strachu przed kompromitacją gen. Yamazaki wybiera najgorszy wariant – powtórną próbę obezwładnienia Mishimy. 7 oficerów nagle wdziera się do gabinetu uwięzionego gen. Mashity. Mishima staje przed nimi z zakrwawionym mieczem nad głową. Gen. Yamazaki wzywa pisarza, by się uspokoił, ten zaś krzyczy, by oficerowie wynieśli się precz, i grozi zabiciem zakładnika. Nagle pisarz atakuje Yamazakiego. Generał uchyla się i ostrze trafia go w plecy. 3 pułkowników rzuca się na Mishimę. Pisarz zadaje ciosy jak wytrawny samuraj. Wszyscy trzej z ciężkimi ranami, zakrwawieni, wycofują się.

 – Precz! – wrzeszczy znów Mishima i rani kolejnego pułkownika.

Oficerowie zmykają na korytarz.

Ranny płk Hara przez rozbite drzwi pyta Mishimę, czego właściwie chce. Pisarz wręcza mu spisane zawczasu żądania. Wszyscy żołnierze garnizonu mają przybyć na plac przed budynkiem sztabu. Mishima ma wygłosić do nich przemówienie. Nikomu nie wolno mu w tym przeszkadzać.

Po krótkich negocjacjach z Mishimą i konsultacji z kwaterą główną Jietai gen. Yoshimatsu zgadza się. Wzywa jednak policję.

Mishima tymczasem poleca 4 swoim szturmowcom zawiązać na czołach hachimaki, opaski, które ongiś zakładali samurajowie sposobiący się do seppuku.

Żołnierze, wzywani komendami przez głośniki, gromadzą się na placu. Z wyciem syren zajeżdżają karetki i samochody policji. Policjanci mają broń, ale ograniczają się do zajęcia pozycji na schodach i w korytarzu.

Dochodzi 12.00, gdy na balkon wychodzą 2 szturmowcy Mishimy i wywieszają transparent z żądaniem, by jego przemówienia wysłuchano w ciszy. Potem rozrzucają ulotki. Młodzi, zdezorientowani żołnierze czytają: „Odbudujmy Japonię jako prawdziwe państwo i umrzyjmy […], Precz z wolnością, precz z demokracją”. Patrzą na sanitariuszy wynoszących ich poranionych oficerów i nic z tego nie rozumieją.

Wreszcie Mishima wychodzi na balkon.

 – Sądziłem, że Jietai jest ostatnią nadzieją Japonii, ostatnią twierdzą japońskiej dumy, ale zostaliśmy zdradzeni przez Jietai!

Nad balkonem wiszą helikoptery policji i tokijskich gazet. Huk silników zagłusza Mishimę. Ci z żołnierzy, którzy go słyszą, rozumieją, że obraża ich armię. Z tłumu sypią się protesty i przekleństwa.

 – Nie zgadzamy się!

 – Złaź na dół!

 – Pocałuj się w dupę!

Im głośniej Mishima wyklina siły samoobrony i pacyfistyczną konstytucję, tym głośniej wyzywają go stojący najbliżej żołnierze. Wreszcie pisarz poddaje się. Wznosi okrzyk „Tenno Heika Banzai!” na cześć cesarza i wraca do gabinetu gen. Mashity.

Poleca zdjąć generałowi knebel. Potem powoli, starannie zdejmuje mundur. Nagi do pasa, rozpina i opuszcza na kostki spodnie munduru. Dzięki temu po seppuku jego nogi nie będą rozrzucone w nieładzie, czego zabraniała etykieta samurajów.

 – Stop! To niczemu nie służy! – woła przywiązany do krzesła generał.

 – Byłem zobowiązany to zrobić – odpowiada Mishima. Bierze krótki sztylet yoroidoshi. Morita ujmuje jego samurajski miecz i wznosi ostrze nad głową swego przyjaciela. Mishima trzykrotnie woła „Tenno Heika Banzai!”, bierze głęboki oddech i wbija sztylet w brzuch. Targany paroksyzmami straszliwego bólu, rozcina brzuch poziomo, potem pionowo. Krew tryska na śnieżnobiałą przepaskę na biodrach. Mishima pochyla głowę pod cios Mority. Ale studentowi drżą ręce. Potężne uderzenie chybia, ostrze spada na dywan.

 – Jeszcze raz! – krzyczą jego koledzy.

Morita tnie powtórnie. Znów chybia. Ostrze rozcina plecy Mishimy. Trzecie uderzenie niemal odcina głowę pisarza. Krew tryska fontanną na dywan.

Furu-Koga odbiera Moricie miecz i odcina głowę Mishimy.

Skrępowany generał krzyczy, by przestali.

Po krótkiej buddyjskiej modlitwie do seppuku przystępuje Morita. Nie ma siły, by sztylet wbić głęboko w brzuch. Kaleczy się dość płytko i woła: „Gotowe!”. Furu-Koga, były zawodnik kendo, sprawnie odcina mu głowę, która toczy się po dywanie.

Szturmowcy uwalniają Mashitę. Generał rozciera zdrętwiałe dłonie. Nie traci przytomności umysłu.

 – Doprowadźcie ciała do przyzwoitości – poleca swym niedawnym strażnikom.

Tak, teraz to najważniejsze. Nieład ciał zniweczyłby moralny i estetyczny wymiar seppuku.

Studenci układają ciała na czerwonym dywanie nogami do drzwi. Torsy nakrywają mundurami. Odcięte głowy stawiają szyjami na dywanie, poprawiają na nich hachimaki. Modlą się i otwierają drzwi. Oficerowie i policjanci patrzą na to bez ruchu, milczą.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.