26 listopada 1796 roku rosyjski car Paweł I Romanow uwolnił bardzo cennego dla Rosji więźnia – Tadeusza Kościuszkę. Oto opis wydarzenia w ujęciu W. Kalickiego:

Z petersburskiego Pałacu Zimowego w otoczeniu eskorty wyjeżdża kawalkada carskich powozów i kieruje się do Pałacu Marmurowego Grzegorza Orłowa. Przed pałacem czeka już służba – przybywa przecież nowy samodzierżca Rosji car Paweł I. Zaledwie przed 10 dniami jego matka caryca Katarzyna II na wieść o zerwaniu małżeństwa jej wnuczki Aleksandry z królem szwedzkim doznała udaru mózgu. Konała przez 36 godzin. Katarzyna II nie cierpiała Pawła – z wzajemnością zresztą. Niedawno spisała dekret odbierający mu prawo dziedziczenia tronu na rzecz jego syna a ulubionego wnuka carycy – Aleksandra. Planowała ogłoszenie dekretu w Nowy Rok, ale wcześniej powaliła ją apopleksja.

Otoczenie Katarzyny II, wiedząc o jej niechęci do syna, długo nie powiadamiało go o fatalnym stanie matki. Paweł zjawił się w ostatniej chwili przed jej śmiercią i 2 godziny po zgonie przyjął wiernopoddańczą przysięgę dworzan w pałacowej cerkwi. W wieku 42 lat został samodzierżcą. I od razu zaczął zmieniać ustalony przez Katarzynę ład w imperium. Jedną z podstawowych zmian, które zaplanował, jest zwrot w stosunku do Polaków.

Paweł I nie ma zamiaru restytuować Polski w przedzaborowych granicach, choćby i pod rosyjską dominacją – oznaczałoby to wojnę z Prusami i Austrią, a wojen chce uniknąć. Za to zamierza całkowicie zmienić stosunek do Polaków żyjących w granicach imperium, do tej pory gnębionych przez Katarzynę II.

Paweł jest polonofilem. Ciągle pamięta, jak wiele życzliwości doświadczył w Rzeczypospolitej, gdy w młodości anonimowo, jako hrabia du Nord, podróżował przez polskie ziemie. Co ważniejsze jednak, car jest przekonany, że w istocie jego ojcem nie był obalony z tronu i uwięziony przez Katarzynę II jej mąż car Piotr III, lecz jeden z kochanków carycy – polski król Stanisław August. Słusznie czy nie, Paweł I czuje się półkrwi Polakiem.

Od lat otacza się Polakami.

Pierwszą jego decyzją po przejęciu władzy było wezwanie lekarza dr. Rogersona, który opiekuje się więźniem stanu Tadeuszem Kościuszką.

Po klęsce pod Maciejowicami w październiku 1794 roku ciężko ranny Naczelnik został wzięty do niewoli przez żołnierzy gen. Fersena. Osadzony został w Twierdzy Pietropawłowskiej. Ponieważ jego stan zdrowia budził obawy, Katarzyna II zezwoliła mu zamieszkać w dwóch pokojach w mieszkaniu komendanta twierdzy, a do posługi wolno mu było zatrzymać lokaja i kucharza. Opłacić ich musiał już sam.

Zaraz po osadzeniu w twierdzy carski prokurator rozpoczął śledztwo w sprawie polskiej insurekcji. Schorowany Kościuszko z najwyższym napięciem intelektu i woli unikał pułapek zastawianych przez przesłuchującego, który chciał uzyskać od więźnia zeznania obciążające uczestników insurekcji. Po zakończeniu śledztwa Kościuszko wpadł w głęboką depresję. Od początku uwięzienia dręczyły go silne bóle głowy. Symulując przez dłuższy czas bezwład zranionej nogi, rzeczywiście nabawił się poważnych trudności z chodzeniem. Podjął nawet próbę samobójstwa – usiłował stopniowo zagłodzić się na śmierć.

Przeżył, gdyż był potrzebny Katarzynie II. Caryca wysłała do Kościuszki, pochodzącego z Anglii, lejbmedyka dworu Iwana Samojłowicza Rogersona. Dr Rogerson zdiagnozował u chorego skręcenie się z głodu lub skurczenie się jelit i zaaplikował skuteczną kurację. Kościuszko od razu polubił lejbmedyka i szybko się z nim zaprzyjaźnił. Pod wpływem alarmujących raportów dr. Rogersona caryca przeniosła Kościuszkę z twierdzy do wygodniejszego domu Sztegelmana, a potem do pomieszczeń w Pałacu Marmurowym. Więzień zatrzymał swą służbę – czarnoskórego kamerdynera Jeana Lapierre’a i francuskiego kucharza. Kościuszko nie wie tylko, że obaj donoszą o każdym jego kroku carskim urzędnikom.

Dr Rogerson, wezwany przez Pawła I, złożył carowi sprawozdanie o stanie zdrowia Kościuszki. Car napomknął, że rychło zamierza odwiedzić polskiego więźnia. Lekarz uprzedził Kościuszkę.

Jakoż i car wkracza na czele świty do Pałacu Marmurowego. Jest niewysoki, dość krępy. Niesamowite wrażenie czyni jego nieproporcjonalnie wielka, okolona blond lokami głowa. Szeroko rozstawione oczy i mały zadarty nos sprawiają, że głowa cara wydaje się nawet większa, niż jest w rzeczywistości. Gdy wchodzi do komnaty zajmowanej przez Kościuszkę, uśmiecha się szeroko. Za monarchą do pokoju wkracza tłum dworzan. Wśród nich jest syn Pawła I carewicz Aleksander. Mimo że uprzedzony, na widok cara Kościuszko doznaje tak silnego wzruszenia, że nie jest w stanie wykrztusić ani słowa. Milcząc siedzi przy stole.

 – Przyszedłem, mój generale, przywrócić ci wolność! – mówi po francusku Paweł I. Widząc, że więzień siedzi jak sparaliżowany, car bierze krzesło i siada u boku Kościuszki.

 – Czyli nie poznajesz, kim jestem? – pyta car.

 – Uznaję w tobie Pawła imperatora, a w darze przywróconej mi wolności, wyższego nad zaszczyt tronu, który posiadasz – Kościuszko jest wyraźnie wzruszony, ale odpowiada po francusku, nader dyplomatycznie, zręcznie odwołując się do szlachetnych przymiotów władcy.

 – Ubolewałem zawsze nad losem wielmożnego pana, ale za rządów mojej matki nic mu pomóc nie mogłem. Teraz zaś wziąłem za najpierwszy mej władzy obowiązek udarować wielmożnego pana wolnością. Wolny już pan jesteś! – ogłasza z emfazą car.

Kościuszko, siedząc, kłania się.

 – Najjaśniejszy panie, nigdy bym nie ubolewał nad losem własnym, ale nigdy ubolewać nie przestanę nad losem ojczyzny mojej – odpowiada powściągliwie.

 – Zapomnij pan o ojczyźnie, przyszła na nią kolej, jaka spotkała tyle innych państw, których pamięć tylko w dziejach została, a w tych wielmożny pan zawsze piękne wspomnienie mieć będziesz.

 – Obym był raczej zapomniany, a ojczyzna moja wolna została. Upadło zapewne państw wiele, ale upadek Polski nie ma podobnego przykładu – replikuje gwałtownie Kościuszko.

 – Dlaczego, mój generale? Wszakże greckie i rzymskie państwa podzielone zostały – zauważa ze zdziwieniem Paweł I.

Kościuszko odpowiada, że antyczne państwa padły ofiarą swej imperialnej polityki, a Polska od dawna prowadziła politykę pokojową.

 – Ale przyznasz waćpan, że to wasza polska wolność nie zgadzała się z interesem państw sąsiedzkich i że wasi rodacy sami służyli za narzędzie do zguby swej ojczyzny – przypomina trzeźwo car.

Na wspomnienie targowiczan Kościuszkę ogarnia silne wzburzenie. Prosi cara, by nie rozmawiać dalej o upadku Polski, i wygłasza płomienną pochwałę ojczyzny i insurekcji. Paweł I obraca się do stojących wokół dworzan i generałów.

 – Patrzcie, co za żywość!

Kościuszko miarkuje się, przeprasza swego dobrodzieja. Paweł I dwornie zauważa, że Kościuszko mówił wszak z porywu serca. Prosi byłego więźnia, by dbał o zdrowie.

 – Szacunek najwyższy i najczulsza wdzięczność będą zawsze moim obowiązkiem – mówi Kościuszko.

 – Dodaj i przyjaźń, adieu, do widzenia – kończy car.

Wielki książę Aleksander na pożegnanie ciepło obejmuje Kościuszkę.

Po wyjściu cara i jego orszaku Kościuszko siedzi wyczerpany, bez słowa. Jego czarnoskóry kamerdyner, francuski kucharz i inni służący z Pałacu Marmurowego w kącie komnaty żywo piją za zdrowie uwolnionego.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.