2 grudnia 1789 roku miało miejsce w Warszawie wydarzenie zapamiętane przez historię, jako „Czarna procesja”. Manifestacja ta zapoczątkowała przemiany ustrojowe w Polsce, dzięki którym mieszczanie uzyskali prawa publiczne. W. Kalicki przypomina nam dziś tamtą manifestację:

O 8.00 przed ratusz Starej Warszawy zjeżdżają się powozy delegatów bez mała 200 wolnych miast Rzeczypospolitej. Wszyscy, od stóp do głów, odziani są w czerń. O 9.00 długa kolumna pojazdów powoli rusza w stronę Zamku Królewskiego. Po drodze gromadzą się tłumy plebsu. W stolicy wszyscy już wiedzą, że doszło do rzeczy niesłychanej – mieszczanie domagają się praw! Gawiedź głośno komentuje czarne stroje delegatów. W zamku prowadzą przybyszów do sali mozaikowej z 32 marmurowymi kolumnami. Pochód 200 ubranych na czarno mężczyzn robi wstrząsające wrażenie.

Przybysze karnie ustawiają się w długim szeregu. Na początku, tuż przy drzwiach, którymi ma wejść król, staje z memoriałem w ręku prezydent miasta Stara Warszawa Jan Dekert.

Prezydent stolicy pochodzi z Wielkopolski. Za młodych lat najął się do pracy w sklepie sukiennym Kazimierza Martynkowskiego. Ożenił się z córką pryncypała Różą, zainkasował sowity posag i żywo zabrał się do spekulacji finansowych. Dzięki smykałce do polowań poznał wielu ludzi szlachetnie urodzonych i wpływowych, nabrał towarzyskiej ogłady. Przed 20 z okładem laty do spółki z możnymi partnerami założył kompanię manufaktur wełnianych, potem wziął w dzierżawę monopol tabaczny, dzierżawił warszawski teatr, handlował drewnem, zaopatrywał carskie wojska, kupował i odsprzedawał z intratą majątki ziemskie. Dorobił się kamienicy na Świętojańskiej i pałacu w podwarszawskich Faworach. Nie zapominał przy tym o służbie publicznej. Udzielał się zrazu jako starszy konfraterni kupieckiej. Z czasem obdarzano go coraz poważniejszymi obowiązkami. Przed 5 laty pojechał jako wysłannik warszawskiego mieszczaństwa na sejm grodzieński.

Prezydentem Starej Warszawy 50-letni Dekert jest od lutego tego roku. Od pierwszych dni urzędowania dokładał starań, by uporządkować zrujnowane finanse miasta i powiększyć znikomy zakres praw stanu mieszczańskiego.

Przed kilkoma tygodniami, za radą Hugona Kołłątaja i marszałka Sejmu Stanisława Małachowskiego, zwołał do Warszawy zjazd przedstawicieli wolnych miast Rzeczypospolitej. Odzew zaskoczył pomysłodawców – przybyło 300 delegatów z niemal 200 miast. Przed tygodniem reprezentanci miast podpisali w ratuszu memoriał do króla i stanów.

Stanisław August po wstępnej lekturze zażądał, by usunięto postulaty o powołaniu związku miast oraz o utworzeniu dodatkowej izby sejmowej – miejskiej. Pomysł ten zbytnio kojarzył się ze stanem trzecim francuskich zrewoltowanych Stanów Generalnych.

Wczoraj przed południem, na kolejnej sesji delegatów miast w magistracie Starej Warszawy, Dekert przedstawił poprawiony wedle oczekiwań króla tekst memoriału oraz projekt konstytucji o miastach. Memoriał bardzo się delegatom spodobał. Reprezentanci Kamieńca Podolskiego stwierdzili nawet, iż powinien on uszczęśliwić wszystkie miasta. Odczytanie dokumentów zajęło aż 2 godziny. Podpisywanie ozdobnie wydrukowanych egzemplarzy memoriałów dla króla, dla marszałka koronnego konfederacji sejmowej Stanisława Małachowskiego oraz dla marszałka litewskiego konfederacji sejmowej księcia Kazimierza Sapiehy rozpoczęto po południu, a skończono dopiero późnym wieczorem.

Dekert do późna w nocy omawiał z delegatami miast dzisiejsze wystąpienie. Uzgodniono każdy szczegół, strojów nie pomijając. Delegaci ubrani mają być od stóp do głów na czarno, na znak żałoby z powodu utraty przez miasta dawnych praw.

W memoriale mieszczanie żądają, by miastom przywrócono wszystkie prawa i przywileje, jakimi cieszyły się one przed sejmem unii lubelskiej. Dalej domagają się prawa (które od dawna dane jest szlachcie), by nie mogli być uwięzieni, póki nie zostanie udowodniona im wina. Chcą także móc nabywać, bez żadnych ograniczeń, dobra ziemskie. Dalej – pragną uchylenia konstytucji odbierającej szlachectwo temu, kto podda się prawom miejskim. W końcu żądają także zniesienia ograniczeń w oficerskich awansach mieszczan służących w wojsku i ograniczenia dozoru starostów nad podatkami miast i miejskimi władzami. Ostatnie postulaty dotyczą dopuszczenia przedstawicieli miast do rozmaitych szczebli władz wykonawczych w państwie i – na równych prawach ze szlachtą – do najwyższego sądu ds. miejskich.

Mija kwadrans, pół godziny, a króla nie ma. Wreszcie, po przeszło godzinie zwłoki, Stanisław August zjawia się w sali mozaikowej. Spóźnienie nie jest przypadkowe – król zamierza zrobić wszystko, by zdystansować się od posłania mieszczan.

Dekert przemawia krótko i wręcza memoriał monarsze. Stanisław August przyjmuje dokument i odpowiada: „Wiecie z doświadczenia, że nikt nade mnie bardziej nie życzy wzrostu i pomyślności miastom i mieszczanom. Ale strzeżcie się tych wszystkich wystawień okazałych i zbyt śmiałej elokwencyi w pismach i mowach, bo te wam zawsze bardziej zaszkodzą, niż pomogą. Z uniżonością wyrażajcie prośby i racye. Tą drogą możecie tylko dojść dobrego skutku”.

Król jest zadowolony, że jego przemowy słucha także kilku panów szlachty, obserwujących mieszczańską delegację – za wszelką cenę nie chce dopuścić, by stan szlachecki postrzegał monarchę jako inspiratora buntowniczej akcji mieszczan. Także dlatego przyjmuje reprezentantów wolnych miast, ot tak, od niechcenia, podkreślając, że spotyka się z nimi po drodze do pracowni malarskich.

Stanisław August przechodzi do malarni przez salę mozaikową i łaskawie zezwala delegatom na całowanie swej dłoni.

Dekert zachowuje kamienną twarz. Rozumie królewską grę i prawdę powiedziawszy, nie ma do monarchy żalu.

Delegaci wychodzą z zamku, wsiadają do karet i jadą do marszałka Stanisława Małachowskiego. Marszałek sprzyja aspiracjom stanu mieszczańskiego, wszak to on sam, wraz z Kołłątajem, podsunął Dekertowi myśl zwołania do Warszawy zjazdu delegatów wolnych miast. Małachowski z miejsca woła na służbę, by podawała czekoladę i kawę, ale delegaci w czerni powściągliwie dziękują. Marszałek zapewnia solennie gości, że mogą zawsze liczyć na jego życzliwość i że już nazajutrz, gdy tylko Sejm zakończy obrady nad ustawą o rekrutach, wniesie memoriał miast na forum sejmowe.

Od Stanisława Małachowskiego kolumna powozów udaje się do rezydencji marszałka Kazimierza księcia Sapiehy. Wzdłuż trasy przejazdu gromadzą się wiwatujące tłumy. Warszawski plebs już wie, z czym krąży po mieście 200 delegatów. Marszałek Sapieha przyjmuje mieszczan życzliwie.

Teraz czas na wizytę u kanclerza Jacka Małachowskiego. Dekert wie, że kanclerz bawi w sądach asesorskich, i tam właśnie ruszają delegaci. To trudna wizyta. Kanclerz jest nieprzychylny aspiracjom miast, uważa, że ich narzekania na ucisk i krzywdy są mocno przesadzone. Zjazd delegatów uznaje – po prawdzie i słusznie – za czyn zuchwały, nielegalny i samowolny, bo zwołany za jego plecami, zaś samego Dekerta postrzega jako rewolucjonistę, gdyż poważył się ominąć kanclerza jako zwierzchnika miast i udał się ze skargami bezpośrednio do króla i Sejmu.

Czarna procesja zjawia się w Pałacu Rzeczypospolitej przed obliczem kanclerza, który nieporuszony siedzi przy stoliku i na dzień dobry stwierdza wrogo: „Jam kanclerzem przy tronie, tu sędzią, w domu Małachowskim”.

Dekert wręcza mu memoriał. Jacek Małachowski odpowiada dyplomatycznie: „Kiedy Najjaśniejszy Pan łaskaw jest na miasta i na delegatów z tychże, za cóż kanclerz ma odmawiać Waść Panom swoję łatwość, który to czyni, co Najjaśniejszy Pan pragnie. Upewniam, że będę miastom asystował, jak najmocniej będę mógł”.

Wśród obecnej w Warszawie szlachty błyskawicznie rozchodzą się wieści o treści memoriału. Co prawda, autorzy dyplomatycznie pomieścili w nim wzniosłe przypomnienie zasług stanu szlacheckiego dla ojczyzny i zapewnienie, że nowe prawa miast obrócą się i na pomyślność szlachetnie urodzonych, ale wśród szlachty żądania mieszczan budzą oburzenie i wściekłość. A zwłaszcza przypomnienie rewolucyjnych rozruchów we Francji i podniesionej tam kwestii praw człowieka.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.