31 marca 1146 roku - Działający na polecenie papieża Eugeniusza III francuski filozof i teolog Bernard z Clairvaux wygłosił w Vézelay kazanie wzywające do II krucjaty, które spotkało się z ogromnym odzewem w zachodniej Europie. W. Kalicki tak opisuje tamto wydarzenie:

W porannym słońcu jaśnieją mury potężnej bazyliki pw. św. Marii Magdaleny wzniesionej na wzgórzu w Vezelay, miasteczku leżącym niespełna 200 km na południowy wschód od Paryża. Bazylika wygląda, jakby szturmowała ją wielka armia; wokół jej murów zgęstniał wielobarwny tłum tysięcy rycerstwa. Błyszczą pancerze i szyszaki, kołysze się las chorągwi. Pierścień rycerzy wokół bazyliki przypomina kwietną łąkę, co rusz przetykaną burawymi plamami – to stoją zwarte grupy duchownych. Im niżej na stoku wzgórza, tym ciżba staje się bardziej zwarta, ale i mniej pstrokata. Mieszczan, a tym bardziej pospólstwa, nie stać na wymyślne, kolorowe szaty. Zebrani wspinają się na palce, kręcą głowami – tak ogromnych rzesz ludzi nie widzieli nigdy w życiu.

Największe tłumy zgromadziły się na północnym stoku wzgórza, na którym, tuż pod murami bazyliki, niedawno cieśle zbudowali wysoką mównicę.

Nikt nie ma jednak zamiaru szturmować wyniosłej bazyliki. Przeciwnie, rycerstwo, duchowni, a i zwykli, prości ludzie z całej Francji pociągnęli do Vezelay na wieść, że w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, w przytomności króla Ludwika VII, sławny jak Europa długa i szeroka Bernard, opat zakonu cystersów w Clairvaux, wygłosi arcyważne kazanie.

Bernard jest synem Tescelina z Fontaine koło Dijon, światłego francuskiego wielmoży. Matka Bernarda, Aleth de Montbard, była kuzynką króla Francji. Bernard odebrał bardzo dobre wykształcenie, już za młodu opanował kilka obcych języków. Ojciec przeznaczył go do kariery na dworze królewskim, ale młody rycerz nad dworską karierę przedkładał baraszkowanie z pannami i paniami najrozmaitszego autoramentu. Z tej pasji stał się wnet szeroko znany. Tym większy był szok jego kompanów od kielicha i kiecek, gdy 22-letni rozpustnik nagle wstąpił do zakonu cystersów w pobliskim Citeaux.

Niemal natychmiast zasłynął ze wspaniałych zdolności oratorskich. Dość powiedzieć, że wbrew początkowemu oporowi przekonał, jeden po drugim, swoich 5 braci, by także wstąpili do zakonu cystersów. Oznaczało to koniec wspaniałego rodu panów na Fontaine. Namowom Bernarda uległa także jedyna siostra i przywdziała szaty zakonne, a nawet załamany końcem rodu ojciec, który wybrał jednak inny klasztor cystersów niż ten pozostający pod władzą Bernarda. W Burgundii, na wieść o jego przybyciu, matki zamykały pod kluczem swych synów, z obawy, że swą wymową przekona ich do wstąpienia do zakonu. Z braku synów złotousty cysters skutecznie namawiał do przywdziania mnisich szat mężów i ojców rodzin.

Bernard okazał się genialnym organizatorem. Na jałowej ziemi, w dolinie porośniętej jedynie piołunem, zbudował klasztor nazwany Clairvaux, Czysta Woda, otoczony kwitnącymi gospodarstwami i manufakturami zakonnymi. Cystersów z Clairvaux obowiązuje zasada: módl się, pracuj, ucz się i nauczaj innych. I cystersi bezinteresownie uczą rycerstwo i chłopów nowych sposobów pracy na roli, często podpatrzonych przez krzyżowców u muzułmanów na Wschodzie. Bernard uczynił z zakonu cystersów pierwszorzędną potęgę Europy.

Sam od lat wiele czasu poświęca na studiowanie odpisów dzieł greckich filozofów i starych ksiąg hebrajskich przywiezionych ze Wschodu przez krzyżowców.

W studiach i dysputach teologicznych Bernard słynie z otwartości i jasności myślenia. Z czasem duchowe i polityczne wpływy opata Clairvaux stały się ogromne. Dziś to przyjaciel papieży i królów, niestroniący od łajania Watykanu i europejskich władców, gdy ich działania uznaje za błędne. I połajanki te przyjmowane są zazwyczaj w milczeniu.

Z zakonnego matecznika w Clairvaux wyciągnęła Bernarda klęska chrześcijan na Wschodzie. Upadek Edessy, stolicy hrabstwa krzyżowców, rozciągającego się daleko na Wschodzie, nad Eufratem, wstrząsnął Europą. Papież Eugeniusz III postanowił wyekspediować do Palestyny nową, wielką wyprawę krzyżową, by pomóc zagrożonym państwom krzyżowców. Zorganizowanie jej powierzył królowi Francji Ludwikowi VII. Monarcha, zanim jeszcze otrzymał bullę papieską w sprawie krucjaty, zwołał na święta Bożego Narodzenia do Bourges naradę wielmożów królestwa. Gdy jednak wyjawił wielkim panom, że zdecydował się wziąć krzyż, czyli ruszyć na wyprawę krzyżową, wszyscy byli przeciw. Króla poparł tylko jeden jedyny biskup Langres.

Ludwik ze swego niepowodzenia wyciągnął wnioski. Zwołał drugą wielką naradę do Vezelay – na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, gdy religijne uczucia wiernych ulegają wzmożeniu – a o zachęcenie rycerstwa i możnych poprosił największego kaznodzieję Francji, a może i Europy, Bernarda z Clairvaux.

Dzwonnicy chwytają za liny, biją katedralne dzwony. Na zboczach pod bazyliką ustaje gwar i ruch. W katedrze rozpoczyna się msza św. Zgromadzeni na łąkach, modląc się, patrzą na najważniejszą tego dnia osobę. Pod murem bazyliki, obok króla Ludwika VII i jego żony Eleonory, Bernard stoi w białej kukulli, rodzaju szkaplerza z bardzo długim kapturem. Zatopiony w modlitwie, nie zwraca uwagi na tysiące wpatrujących się weń oczu.

Wreszcie nadchodzi czas kazania. Bernard powoli wchodzi na wysoką mównicę z potężnych bali, tak wysoką, by mogło go usłyszeć jak najwięcej ze zgromadzonych.

Tłumy wstrzymują oddech.

Bernard najpierw mocnym głosem odczytuje bullę papieża Eugeniusza III o konieczności zorganizowania nowej wyprawy krzyżowej:

 „Niezwykłe niebezpieczeństwo zagraża Kościołowi i całemu chrześcijaństwu. Ze Wschodu nadeszły wieści nadzwyczaj bolesne: Edessa wpadła w ręce nieprzyjaciół Krzyża, innym miastom grozi podobne niebezpieczeństwo. Nasi bracia na Wschodzie są prześladowani albo stają się niewolnikami wrogów Krzyża świętego. Arcybiskup i kapłani Edessy zostali zamordowani, relikwie świętych sprofanowano i rozrzucono. Dlatego też prosimy was, a raczej zachęcamy, abyście silni i odważni stanęli z bronią w ręku i powstrzymali hordy niewiernych atakujących chrześcijańskie miasta Palestyny. Abyście zaś mogli udać się tam bezpiecznie, gdzie wzywa was Chrystus, zobowiążemy biskupów i wszelkie władze kościelne, by wzięły w swoją szczególną opiekę, jak tego godność i nietykalność wymaga, żony, dzieci i dobra wszystkich, którzy zaciągną się pod znak Krzyża świętego. Ponadto, korzystając z naszej władzy apostolskiej, udzielamy odpustu zupełnego tym wszystkim, którzy odbędą pielgrzymkę świętą i odprawią ze skruchą i pokorą spowiedź świętą”.

Bulla odczytana. Bernard chwilę milczy, bierze głęboki oddech. W morzu ludzkich głów pod jego amboną jest cicho, jak makiem zasiał.

 „Edessa!!!” – woła potężnym głosem. „Edessa wzywa jękiem konających braci! Jakżeż nie ratować ich, nie ratować zarazem honoru Francji i Kościoła? Jakżeż nie korzystać ze wspaniałej okazji do pokuty i odpuszczenia grzechów? W tej szlachetnej wyprawie zabłyśnie i rozkwitnie część rycerstwa chrześcijańskiego na wieki!…”

Oczy słuchaczy płoną, dłonie zaciskają się.

 „Wszyscy zatem mają podążać tam w pokorze ducha, w pokucie, w ubóstwie, jak przystoi prawdziwym pielgrzymom. Nie należy więc zabierać żadnych rzeczy zbytkownych, kosztownych szat i klejnotów. Celem wyprawy jest wszakże Golgota, grób Chrystusowy, wybłaganie wolności wiary” – kończy Bernard.

 „Deus le volt!” [Bóg tak chce]! – potężny okrzyk wyrywa się z tysięcy gardeł.

 „Dajcie nam krzyże!”

Znakiem ślubowania udziału w krucjacie od czasów pierwszej wielkiej wyprawy krzyżowej jest krzyż z tkaniny naszyty na szatę. Bernard, organizator wybitny, o wszystkim pomyślał zawczasu. Pod jego polową kazalnicą piętrzą się dwa stosy krzyży. Te z płótna przeznaczone są dla rycerstwa, te z sukna – dla wielmożnych panów i biskupów.

Pierwszy po krzyż zgłasza się król Ludwik XII. Po nim, niepomni niedawno okazanej przez siebie obojętności dla sprawy krucjaty, porwani przemową Bernarda, wzruszeni, podchodzą do niego wielcy panowie królestwa: Robert z Dreux, Alfons-Jordan hrabia Tuluzy, Archambaud hrabia Bourbon, Wilhelm hrabia Nevers, Henryk z Szampanii, Teodoryk z Flandrii, wuj króla Ludwika VII Amadeusz z Sabaudii, dalej biskupi Arras, Langres, Lisieux. Z entuzjazmem biorą sukienne krzyże, które rychło przyszyją do swych szat. Za plecami wielkich panów tłoczy się tłum pomniejszych, ogarniętych religijnym zapałem wasali, za nim zaś ogromna rzesza prostych ludzi. Histeryczny entuzjazm jest powszechny. Liczba chętnych do wzięcia krzyża przechodzi najśmielsze oczekiwania Bernarda. Płócienne krzyże kończą się już, a chętnych czekają całe błonia.

Bernard czym prędzej rozsyła sługi po tkaniny, jakie bądź, byle szybko.

W końcu zdejmuje swą białą kukullę i oddaje do pocięcia na krzyże. Widząc to, rycerze rzucają się po krzyż z szaty duchownej wielkiego opata, w zamęcie drą kukullę na drobne strzępy, które unoszą z dumą i entuzjazmem.

Słudzy znoszą ofiarowane przez mieszczan i dokupione zwoje tkanin. Bernard i pomocnicy pod amboną pracowicie wycinają z nich niewielkie krzyże, wręczają je czekającym cierpliwie przyszłym krzyżowcom.

Mija dzień, zapada zmrok. W ciemniejącej szarówce Bernard i słudzy ciągle wycinają krzyże.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.