Zmiana organizacji ruchu drogowego nie jest sprawą prostą. Przekonali się o tym Szwedzi 3 września 1967 roku. W. Kalicki opisuje jak wyglądały przygotowania i samo wprowadzenie zmian:

Tej nocy ulice szwedzkich miast wyglądają jak wymarłe. W niedzielę od 1.00 obowiązuje zakaz poruszania się pojazdów prywatnych. Stoi 250 tys. samochodów osobowych. W Sztokholmie ruch wstrzymano już w sobotę o 10.00. Kursują jedynie autobusy, nieliczne taksówki, karetki pogotowia, patrole policyjne i wojskowe. W sobotę o 10.00 sztokholmskie tramwaje zjechały do remiz. Wielu mieszkańców żegnało je z łezką w oku. Wszystkie stołeczne tramwaje lada dzień pójdą na złom.

Dziś o północy w Szwecji zaczyna się Dagen H – dzień wprowadzenia na drogach ruchu prawostronnego (hoegertrafik to po szwedzku ruch prawostronny).

Ruch lewostronny obowiązuje w Szwecji od 2,5 wieku, ale przez pomyłkę. Król Karol XII, wielki wódz, który aż do klęski poniesionej w roku 1709 z wojskami rosyjskimi pod Połtawą trząsł północną i środkową Europą, w jednej z nielicznych chwil, gdy urzędował w swym gabinecie, a nie na polu walki, wydał rozporządzenie dotyczące mijania się 2 królewskich ambulansów pocztowych. Doradcy zarekomendowali monarsze wprowadzenie – jako bardziej logicznego – ruchu prawostronnego. Karol XII zgodził się z nimi, ale gdy już dyktował tekst rozporządzenia, po prostu pomylił się. Powiedział, że każdy z mijających się ambulansów musi zjechać na lewą stronę. Żaden z urzędników nie miał odwagi zwrócić ambitnemu i impulsywnemu władcy uwagi na tę pomyłkę. I tak już zostało.

Pierwszą próbę zmiany ruchu na prawostronny podjęto w roku 1718, tuż po śmierci Karola XII, podczas oblężenia norweskiej twierdzy granicznej Fredrikshald. Nic z tego nie wyszło. Konserwatywni Szwedzi przywiązali się do ruchu lewostronnego. Dopiero rozwój motoryzacji sprawił, że na drogach zrobiło się niebezpiecznie. Szwedzi produkowali samochody z kierownicą po prawej stronie, przystosowane do ruchu lewostronnego. Takie same importowano z Wielkiej Brytanii. Ale z innych krajów sprowadzano samochody z kierownicą po lewej stronie. Dziś znakomita większość pojazdów na szwedzkich drogach ma kierownice zainstalowane na europejską modłę. Pojazdy te są niebezpieczne, zwłaszcza przy szybkiej jeździe – kierowca siedzący po lewej stronie nie widzi drogi przed wyprzedzanym pojazdem.

Dodatkowym argumentem za zmianą jest wielka polityka. Za kilka miesięcy Szwecja będzie oficjalnie starać się o wejście do EWG. Europejskie instytucje nie kryją, że dopasowanie ruchu drogowego do europejskiego standardu jest jednym z istotnych kryteriów w ocenie kandydatury Sztokholmu.

Studia nad zmianą organizacji ruchu rozpoczęto już w roku 1927. Szwedom pomysł ten nie spodobał się. W 1955 roku zagłosowali w referendum za starym porządkiem. Ruch lewostronny chciało zachować aż 82,9 proc. głosujących. Za prawostronnym było tylko 15,5 proc. Kierowcy bali się siedzieć bliżej środka jezdni.

O wszystkim zdecydował jednak parlament. Przed 5 miesiącami uchwalił zmianę organizacji ruchu drogowego. Głosowała za nią miażdżąca większość posłów. Szczególnie skwapliwie popierali ją deputowani Szwedzkiej Partii Pracy. Rządzący od 35 lat socjaldemokraci ostatnio systematycznie tracą poparcie wyborców. Tymczasem kampania wyborcza rozpoczęła się przed 2 tygodniami. Premier Erlander i jego partyjni koledzy liczą, że sukces starannie przygotowanej zmiany ruchu drogowego uratuje notowania Partii Pracy. Szwedzi dowcipkują, że przed wyborami lewica ostro skręca w prawo.

Dzień H wymagał gigantycznych inwestycji. W całym kraju przebudowano ronda, wybudowano nowe przystanki autobusowe. W miastach trzeba było odwrócić układ ulic jednokierunkowych. Na każdym skrzyżowaniu zamontowano dodatkową sygnalizację świetlną i nowe znaki drogowe, które na razie owinięto pokrowcami z czarnej ceraty. Obok dotychczasowych żółtych linii na jezdniach i drogach pojawiły się nowe, białe. Państwowa Komisja Ruchu Prawostronnego zakupiła 1000 autobusów z drzwiami po prawej stronie, a w ponad 3,5 tys. autobusów drzwi przełożono z lewej na prawą burtę. Jest i jedno ułatwienie. Samochody z kierownicą po lewej stronie, fabrycznie wyposażone w asymetryczne światła mijania przystosowane do ruchu prawostronnego, muszą mieć reflektory zalepione paskami maskującymi. Dziś będzie je można zerwać.

Miliony koron wydano na akcję propagandową i informacyjną. Od kilku miesięcy kraj zalewają broszury i gadżety z literą H. Furorę robią damskie majtki z H na honorowym miejscu.

O 4.50 radio nadaje sygnał zmiany ruchu. Wszystkie pojazdy w Szwecji zatrzymują się, po czym powolutku zjeżdżają na prawą stronę i znów nieruchomieją. W radiu trwa odliczanie. Kierowcy wysiadają i zrywają z reflektorów taśmy maskujące.

Pracownicy służb drogowych wspomagani przez 10 300 policjantów i żołnierzy ściągają czarne ochraniacze z nowych znaków drogowych i zasłaniają znaki stare, lewostronne. Przy każdym przejściu dla pieszych w kraju stoi patrol przeszkolonych ochotników, który aż do nocy ma pilnować, by przechodnie wypatrywali zagrożenia na jezdni z właściwej strony. Do tej akcji zmobilizowano ponad 100 tys. osób.

Punktualnie o 5.00 radio daje sygnał: można jechać! Byle powoli. Dopuszczalną prędkość w miastach zmniejszono z dotychczasowych 50 km/h do 40 km/h.

W Sztokholmie i Helsingborgu zlikwidowano tramwaje – przełożenie torów na drugą stronę ulic kosztowałoby zbyt wiele. Władze miejskie Göteborga tramwaje postanowiły uratować. Na ulice ruszają tam osobliwe zestawy: do nielicznych przebudowanych wagonów z drzwiami po prawej stronie podczepiane są tyłem stare wagony, z drzwiami po lewej. I jakoś to jedzie.

O 15.00 w Sztokholmie włączają się do ruchu prywatne samochody. Jest ich dużo więcej, niż przewidywano – zwłaszcza młodzi kierowcy chcą od razu spróbować jechać po prawej.

Szwedzi jeżdżą po zmianie zadziwiająco bezpiecznie. Najczęstszym błędem kierowców jest odruchowe zjeżdżanie na lewy pas przy skręcie w lewo. Na szczęście ograniczenie prędkości do 40 km/h pozwala uniknąć groźnych wypadków. Do nocy policja odnotowuje jedynie kilkadziesiąt niegroźnych stłuczek. Przewidywanych przez malkontentów dziesiątek ofiar śmiertelnych – ani śladu.

Kierowcy zachodzą w głowę, dlaczego zmienił się znak „Uwaga na łosia”. Dotąd ten symbol Szwecji na znakach ostrzegawczych wkraczał na jezdnie z lewej strony. Teraz nadchodzi z prawej. Czyżby urzędnicy o zmianach organizacji ruchu zawiadomili także łosie?

Wieczorem wszystko się wyjaśnia. Producenci znaków drogowych skrupulatnie zrealizowali urzędową dyrektywę, by wszystkie znaki drogowe w nowej wersji były lustrzanym odbiciem starych znaków.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.