2 lutego 1709 roku załoga brytyjskiego statku Duke odnalazła na jednej z wysp archipelagu Juan Fernandez na Pacyfiku Alexandra Selkirka.
Selkirk mieszkał na wyspie Mas a Tierra od 1704 roku. Okoliczności pozostawienia tam Szkota przez załogę statku na którym służył były zgoła dziwaczne. Gdy w pod koniec 1704 roku galeon Cinque Ports zawitał na wyspę oddaloną o prawie 700 km od wybrzeży Chile, Selkirk oceniając stan techniczny jednostki na marny namawiał marynarzy do osiedlenia się na wyspie i wyczekiwania na inny statek. Marynarze wyśmiali Szkota, a kapitan statku zaproponował Selkirkowi pozostanie na wyspie. Uparty marynarz przystał na propozycję. Załoga statku zostawiła mu niewielkie zapasy w postaci muszkietu, prochu oraz podstawowych narzędzi.
Selkirk wykorzystując swoje umiejętności i pozostawione narzędzia zdołał przeżyć na wyspie 4 lata. Jego postać stałą się inspiracją dla Daniela Defoe. Obecnie wyspa na której mieszkał Szkot nosi nazwę Robinson Crusoe.
Statek Cinque Ports zatonął miesiąc po opuszczeniu wyspy Mas a Tierra. Większość marynarzy zginęła.
W. Kalicki tak opisuje to wydarzenie:

Pierwszy oficer Thomas Dover gromkim głosem wykrzykuje w ciemnościach komendy. Opadają kolejne żagle, wreszcie z łoskotem idzie za burtę kotwica. Piękny okręt „Duke”, mający 320 t wyporności i niosący 30 dział, zatrzymuje się u wejścia do jednej z zatoczek wyspy Mas a Tierra. Za nim zatrzymują się mniejszy, 260-tonowy „Duchess”, uzbrojony w 26 dział, i bryg „Marquis”. „Duke” jest okrętem flagowym brytyjskiej wyprawy korsarskiej dowodzonej przez kpt. Woodesa Rogersa.

Kpt. Rogers w zeszłym roku otrzymał list kaperski od Pierwszego Lorda Admiralicji, zezwalający mu na atakowanie okrętów Hiszpanii i Francji. Z tymi państwami Anglia toczy właśnie wojnę. Oba korsarskie okręty ufundowane zostały przez spółkę akcyjną prywatnych angielskich inwestorów. Połowę łupów dostaną finansiści, drugą połowę będą mogły podzielić między siebie załogi.

Woodes Rogers to znany żeglarz i korsarz, ale najsłynniejszym w morskim światku uczestnikiem wyprawy jest nawigator William Dampier. Korsarstwem trudni się od 30 lat, lecz nieobce są mu pasje naukowe i literackie. W czasie korsarskich rejsów, prócz polowania na wielki łup, lubił zapuszczać się na nieznane morza w poszukiwaniu nieodkrytych lądów; nawet w najtrudniejszych warunkach systematycznie prowadził osobisty dziennik podróży. W 1683 roku w składzie korsarskiej załogi opłynął przylądek Horn i brał potem udział w napadach na hiszpańskie porty w Peru, Panamie i Meksyku. Potem popłynął na Ocean Spokojny i przez Mariany, Filipiny i Moluki w roku 1688 dotarł do północno-zachodnich wybrzeży Australii. Skłócony z załogą, został w końcu wysadzony przez kamratów na wyspach Nikobarach. Stamtąd przedostał się do Azji, gdzie wiódł bajkowe życie awanturnika. W końcu wrócił do Anglii, gdzie swe przygody opisał w pamiętnikach New Voyage the World. Bardzo poczytnych pamiętnikach. Tak bardzo, że angielska Admiralicja w 1699 roku powierzyła mu misję poszukiwania nieznanego jeszcze, wielkiego lądu na Morzach Południowych. Na statku „Roebuck” opłynął Przylądek Dobrej Nadziei, dopłynął do wybrzeży Australii, odkrył tam Zatokę Rekinią i grupę wysp, którą nazwał, oczywiście, Archipelagiem Dampiera. Potem popłynął wzdłuż wybrzeży Nowej Gwinei i stwierdził, jako pierwszy zachodni żeglarz, że Nowa Brytania oddzielona jest od niej cieśniną. Cały czas, rzecz jasna, prowadził osobisty dziennik podróży. Wrócił do Londynu po 4 latach i zaraz zasiadł do spisywania dzieła Voyage to New Holland. Odniosło jeszcze większy sukces. Dampier wezwany został przed oblicze królowej Anny. Pierwszy Lord Admiralicji przedstawił go jako najwybitniejszego współczesnego żeglarza i nawigatora. Najjaśniejsza Pani przez kilka godzin słuchała opowieści Dampiera o nieznanych morzach i lądach. Oba jego dzieła, pełne fascynujących informacji o nieznanej zamorskiej faunie, florze i minerałach, cieszyły się wielką poczytnością.

Nic więc dziwnego, że kapitan Woodes Rogers powierzył mu funkcję pilota i kartografa swej kolejnej korsarskiej wyprawy.

Brytyjscy korsarze wyruszyli latem zeszłego roku z Anglii na „Duke” i „Duchess”, by na wodach Pacyfiku łupić hiszpańskie statki przewożące cenne metale z kopalń w Chile, Peru i Meksyku. Świadectwem ich pierwszego sukcesu jest bryg „Marquis” – niedawno korsarze zdobyli go od Hiszpanów.

Wyspa Mas a Tierra to jedna z 3 niedużych wysp Juan Fernandez, leżących samotnie na Pacyfiku, ok. 640 km na zachód od portu Valparaiso w środkowym Chile. Odkrył je przed 1,5 wiekiem hiszpański żeglarz Juan Fernandez, ale do dziś nie są zamieszkane. Od stulecia te 3 wyspy są ulubionym schronieniem piratów i korsarzy. W zacisznych zatokach można bezpiecznie, w samotności odpocząć i naprawić uszkodzone okręty. W lasach jest dość dobrego drewna na naprawy kadłubów i masztów, dość świeżej wody i dość świeżego mięsa. Pełno tu ptactwa i dzikich kóz, potomstwa zwierząt pozostawionych ongiś przez marynarzy.

Ale dzisiejszej nocy kpt. Rogers, pierwszy oficer Dover i nawigator William Dampier patrzą na Mas a Tierra z niepokojem. Na bezludnej wyspie płonie w ciemnościach ognisko. To mogą być tylko wrodzy Hiszpanie albo konkurencyjna wyprawa piratów. Tak źle, i tak niedobrze. Szczupły, żylasty kpt. Rogers decyduje się pozostać na kotwicy do rana. Gdy wstaną poranne mgły, „Duke” i „Duchess” będą miały sporą przewagę nad okrętami cumującymi w głębi zatoczki. Korsarskie załogi dostają zakaz używania ognia, by do świtu przeciwnik nie zdołał się przygotować do walki.

W kapitańskiej kajucie Rogers, Dover i Dampier nad szklaneczką grogu deliberują, kto może palić ognisko na bezludnej wyspie. Dampier jest pewien, że nikt tu nie mieszka na stałe. Wyspę Mas a Tierra zna dobrze – jest tu już 2. raz. Przed 4 laty z okładem, w 1704 roku, dowodził statkiem korsarskim „Cinque Ports”. Z Anglii płynął dookoła Przylądka Horn na Pacyfik, by tam łupić bogate statki Hiszpanów. Ale Horn to trudny orzech do zgryzienia nawet dla doświadczonych żeglarzy. „Cinque Ports” 3 razy usiłował opłynąć straszliwy, smagany huraganami przylądek i 3 razy wichury spychały poturbowany okręt na Atlantyk. Co trzeci marynarz rozchorował się wtedy na szkorbut, jeden zmarł. 28-letni pierwszy oficer Aleksander Selkirk ostrzegał Dampiera przed buntem, ale ten, żądny łupów, zaatakował drogę na Pacyfik raz jeszcze. I udało się. Pokiereszowany „Cinque Ports” dowlókł się do wysp Juan Fernandez. Wszyscy oczekiwali paru tygodni odpoczynku i przeprowadzenia remontu pokiereszowanego okrętu. Niespodziewanie Dampier zarządził wyjście w morze. Doświadczony, choć młody żeglarz Selkirk obawiał się, że w takim stanie rejs skończy się katastrofą. Zażądał, by wysadzono go na bezludnej wyspie Mas a Tierra. Sprawę postawił jasno: woli poczekać na kolejnych angielskich korsarzy, nawet i parę tygodni, i zabrać się z nimi, niż z Dampierem iść na dno Pacyfiku. Dampier nie lubił Selkirka, więc z ulgą zgodził się. Selkirk zabrał rusznicę, trochę prochu, kul, maczetę, nóż, woreczek tytoniu, kociołek, swoje instrumenty nawigacyjne, Biblię i trochę książek. Od tego czasu, opowiada kpt. Rogersowi nad szklanką grogu William Dampier, na pewno dawno już ktoś Selkirka stąd zabrał.

Wstaje świt. Aleksander Selkirk czujnie budzi się w swej chacie na Mas a Tierra. Zbudował ją przed 4 laty i 4 miesiącami, tuż po zejściu na ląd z pokładu „Cinque Ports”, z pni drzewa pieprzowego. Pokrył ją długą suchą trawą, wytrzymującą najtęższe burze. Selkirk zrzuca z siebie tuzin kotów, wstaje z posłania. Gdy zaczął poznawać wyspę, okazało się, że prócz zdziczałych kóz żyją tu inni zdziczali zbiegowie z hiszpańskich statków: szczury i koty. Selkirk wyścielił chatę skórami upolowanych kóz, ale nie mógł spać. Nocą szczury obgryzały mu palce u nóg. Zwabił więc kozim mięsem i oswoił tuzin kotów – odtąd miał ze szczurami spokój. I wreszcie miał jakieś towarzystwo. By nie oszaleć z samotności, ze swoimi kotami i oswojonymi później kozami prowadził rozmowy, a nawet nocne tańce w świetle księżyca.

Selkirk pałaszuje śniadanie: owoce i kozie mleko. Dzięki tej diecie przez 4 lata schudł, nabrał siły i wulkanicznej energii. Nigdy nie zachorował. Wychodzi na brzeg i zamiera. Po raz pierwszy od 4 lat i 4 miesięcy widzi na morzu statek. Wpatruje się i dostrzega angielską flagę. Jak szalony biegnie na wzgórze i wymachuje rękami. Na widok człowieka na brzegu kpt. Rogers poleca spuścić na wodę szalupę. Marynarze dopływają do brzegu, niepewnie wychodzą na ląd. Są wstrząśnięci widokiem odzianego w skóry dzikusa powiewającego półmetrowej długości brodą i włosami. A jeszcze bardziej szokuje ich powitanie przez tego barbarzyńcę: mówi trochę nieskładnie, niezdarnie, ale po angielsku! Oficerowie i marynarze oglądają ze zdumieniem gospodarstwo Selkirka, wysłuchują jego nieporadnych opowieści. Przez te lata zapomniał wielu słów. Kapitan chce uzupełnić zapasy i zarządza polowanie na dzikie kozy. Niespodzianka: Selkirk biegnie za nimi w laskach tak szybko, że marynarze i ich psy łowcze padają ze zmęczenia.

Wieczorem Selkirk i Dampier, otoczeni rojem korsarzy, wspominają dzieje sprzed 4, z okładem, lat. Selkirk odwykł od rumu i po pierwszej szklance język całkiem się mu plącze. Żeglarze kiwają głowami: dziwna historia, ale piratom i korsarzom nie takie się przecież dziwy przydarzają. Nikomu nie przechodzi nawet przez myśl, że po powrocie do Anglii przygody Selkirka opisze zawodowy literat.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.