4 lutego 1930 roku doszło do poważnego kryzysu dyplomatycznego na linii Paryż – Moskwa. Powodem było tajemnicze zniknięcie rosyjskiego generała Aleksandra Kutiepowa, uczestnika wojny z Japonią i walk z bolszewikami. W chwili rozgrywania się wypadków, które przedstawia nam dziś W. Kalicki nie wiedziano jeszcze, że generała porwała grupa rosyjskiej policji politycznej, a swego żywota dokonał trzy miesiące później w moskiewskim więzieniu NKWD:

Paryscy roznosiciele prasy mają pełne ręce roboty. Wielu przechodniów kupuje naraz po 2 i po 3 różne tytuły. Od dawna już żadna sprawa nie wywoływała w Paryżu takich emocji jak tajemnicze zniknięcie gen. Kutiepowa. Został porwany przez czekistów czy może jednak wyruszył w tajnej misji do Związku Radzieckiego, by tam stanąć na czele antykomunistycznego powstania? Żyje czy został zamordowany?
Aleksander Pawłowicz Kutiepow był jedną z kluczowych postaci rosyjskiej emigracji politycznej na Zachodzie – kierował Rosyjskim Związkiem Ogólnowojskowym (ROWS), centralą jednoczącą rozmaite organizacje białogwardzistów marzących o obaleniu reżymu bolszewików.
Jako młody oficer brał udział w wojnie z Japonią w 1905 roku, podczas wojny światowej dosłużył się dowództwa pułku piechoty. Po wybuchu rewolucji bolszewickiej od razu wstąpił w szeregi kontrrewolucyjnej Armii Ochotniczej. Najpierw dowodził dywizją piechoty, a latem 1918 roku, gdy biali Rosjanie zajęli port Noworosyjsk, mianowany został gubernatorem generalnym obszaru Morza Czarnego. Potem dowodził korpusem w armii Denikina i bił się z bolszewikami na południu Rosji, w szeregach armii gen. Wrangla. Zasłynął osobistą odwagą; o jego talentach dowódczych mawiano już różnie. Po klęsce i ucieczce białych Rosjan Wrangla z Krymu gen. Kutiepow, wraz ze swoimi oddziałami, ewakuowany został w zimie 1920 roku do Turcji, na półwysep Gallipoli. W końcu, przez Bułgarię, trafił do Francji.
W Paryżu Kutiepow zorganizował i stanął na czele kombatanckiej organizacji „gallipolijczyków”, swoich byłych żołnierzy, którzy po klęsce Wrangla przeszli przez obóz na Gallipoli. Przed 2 laty, po śmierci gen. Wrangla, Kutiepow został szefem ROWS.
W liczącej 300 tys. białych Rosjan emigracji we Francji energiczny, przystojny, z posiwiałymi skroniami i przyczernioną brodą Kutiepow cieszył się opinią „żelaznego generała”, zdecydowanego na wszystko, przebiegłego konspiratora. W rzeczywistości był niepoważnym nieudacznikiem, żyjącym w świecie złudzeń. Gen. Korniłow mawiał o nim szyderczo, lecz trafnie, że był „człowiekiem o lwim sercu i baranim mózgu”. Reputację generała nadszarpnęła operacja „Trust”, gigantyczne przedsięwzięcie bolszewickich tajnych służb, nadzorowane przez Biuro ds. Dezinformacji OGPU (następcy osławionej Czeka), w którym zaangażowano ponad 5 tys. funkcjonariuszy i agentów. Zorganizowali oni fikcyjną Monarchistyczną Organizację Rosji Środkowej, rzekomo kierującą antybolszewickim podziemiem w Związku Radzieckim. Nawiązała ona kontakt z organizacjami białych Rosjan na Zachodzie i łudziła je informacjami o rychłym wybuchu powstania przeciw czerwonej władzy. Agenci „Trustu” przeniknęli do organizacji emigracyjnych i zdołali zwabić do ZSRR, w fikcyjnych tajnych misjach, wielu ich działaczy. W taki sposób ujęto w ZSRR i zamordowano najsłynniejszych tajnych agentów lat 20.: Borysa Sawinkowa i agenta brytyjskiego Sidneya Reilly’ego. Zwabiono także gen. Kutiepowa, który przed 4 laty potajemnie wyruszył z Paryża do ZSRR, by zreorganizować rzekomo istniejące tam rozległe podziemie zbrojne. Przestrzeżony tuż przed przekroczeniem sowieckiej granicy Kutiepow szczęśliwie wrócił do Francji.
Ani ta przygoda, ani ujawnienie przed 3 laty operacji „Trust” przez Moskwę i skompromitowanie w ten sposób nieudolnej, naiwnej, przeżartej przez agenturę OGPU białej emigracji niczego gen. Kutiepowa nie nauczyły. Owszem, nie krył obaw przed zamachem agentów Kremla na swoje życie i nie rozstawał się z ochroniarzami, wiernymi mu „gallipolijczykami”. Nie wierzył jednak, by sowieckie tajne służby mogły spenetrować jego otoczenie. Tymczasem OGPU zdołało zwerbować m.in. adm. Kryłowa, gen. Monksjewicza – którego następnie sowieccy agenci zamordowali – a nawet byłego szefa sztabu gen. Kutiepowa z lat wojny domowej, zaprzyjaźnionego z nim gen. Steifona.
Na nieszczęście dla Kutiepowa Moskwa widziała w nim groźnego przeciwnika, a nie bezsilnego, nieudolnego emigranta, jakim był w rzeczywistości. Rozkaz porwania i dostarczenia go na Łubiankę osobiście wydał Stalin. Plan akcji przygotował Jakow Izaakowowicz Sieriebrianski, szef Oddziału I Zarządu Zagranicznego OGPU, zwanego w czekistowskim żargonie „administracją zadań specjalnych”, czyli organizacją zabójstw za granicami ZSRR. Na miejscu, w Paryżu, akcję przygotował doświadczony oficer OGPU Siergiej Puzicki, który wcześniej brał udział w operacji „Trust”. Porwanie poszło jak z płatka. Przed 9 dniami zdradziecki gen. Steifon o 10.30 wywabił generała bez asysty ochroniarzy z domu przy ul. Rousselet. Steifon skłamał, że w rosyjskiej cerkwi niedaleko od domu Kutiepowa czeka na posłuchanie 2 emisariuszy antysowieckiego podziemia, którzy świeżo przybyli z Rosji. W rzeczywistości w szarej limuzynie czaili się rezydent OGPU w Paryżu Nikołaj Kuźmin i nielegał OGPU we Francji Andriej Fichner. Pomagał im autentyczny paryski policjant w mundurze, potajemny członek partii komunistycznej. Użycie do pomocy policjanta było pomysłem Sieriebrianskiego – w ten sposób przypadkowi świadkowie porwania byliby pewni, że obserwują aresztowanie w majestacie prawa przez francuską policję.
Akcja przebiegła sprawnie. Na ulicy Oudinot idącemu pieszo Kutiepowowi zajechały drogę duża szara limuzyna i mniejszy czerwony samochód. Generała po krótkiej szamotaninie obezwładniono i przewieziono do sowieckiej ambasady przy ulicy Grenelle. Stamtąd natychmiast wyruszono samochodem z uprowadzonym do portu w Breście, gdzie czekał już sowiecki statek handlowy. By zyskać na czasie i umożliwić bezpieczną podróż agentów, po południu Steifon zatelefonował do zaniepokojonej żony gen. Kutiepowa i obiecał, że dowie się, gdzie jest mąż – pod warunkiem że zachowa ona w tej sprawie całkowitą dyskrecję.
Szczęście opuściło porywaczy już na pokładzie statku. Zamroczony eterem gen. Kutiepow dostał zawału serca i zmarł.
Nie wie o tym prowadzący śledztwo najlepszy komisarz francuskiej policji politycznej François Bidet. Ale i tak do dziś zdołał zgromadzić imponującą wiedzę o przebiegu porwania. Sklepik z tytoniem, założony przed paroma miesiącami w pobliżu domu, gdzie mieszkał Kutiepow, przez nieznanych nikomu rosyjskich emigrantów, w dniu porwania został zlikwidowany. Właściciele znikli. Posługacz szpitalny Alzatczyk Steinmetz, trzepiąc dywan w oknie Szpitala św. Jana, zauważył, że przy brodatym mężczyźnie w kapeluszu, idącym ulicą Oudinot w stronę rosyjskiej cerkwi, zatrzymała się szara limuzyna. 2 pasażerowie z pomocą francuskiego policjanta ujęli mężczyznę, wepchnęli go do samochodu i wszyscy razem odjechali. Steinmetz zrazu nie zgłosił tego na policję, gdyż był przekonany, że aresztowania nieznajomego dokonała właśnie paryska policja.
Podobnie zareagował agent policji Chaveau, gdy krótko po 11.00 zobaczył w pobliżu pl. Vauban duży szary samochód prowadzony przez szofera, a w nim czterech gwałtownie szamoczących się mężczyzn. Jeden z nich, po cywilnemu, zatykał ręką usta mężczyźnie z czarną brodą. Chaveau nie zareagował, gdyż jednym z pasażerów przytrzymujących szarpiącego się brodacza był umundurowany francuski policjant. Tuż za limuzyną pędziło małe czerwone auto.
Chaveau dopiero dziś zgłasza się do komisarza Bidet i składa zeznania. Komisarz nie ma już cienia wątpliwości, że porwania dokonała jaczejka sowieckich agentów.
Wątpliwości w tej sprawie nie ma też prasa. Tylko komunistyczna „L’Humanité” drukuje sowieckie oświadczenia, próbuje zacierać ślady. Reporterzy pism „Echo de Paris”, „Ami du Peuple” i „Paris-Midi” prowadzą niezależne śledztwo dziennikarskie i ujawniają kolejnych agentów OGPU śledzących w ostatnich dniach Kutiepowa oraz świadków, którzy widzieli duży szary samochód z 4 pasażerami i małe czerwone auto jadące pośpiesznie w stronę północnego wybrzeża Francji.
Deputowani francuscy Taitenger i Scapri od rana domagają się w parlamencie, by rząd uchylił eksterytorialność sowieckiej ambasady przy ulicy Grenelle i dokonał tam rewizji. Emigracyjne pismo rosyjskie „Wozrożdienije” publikuje oświadczenie: „A więc władza sowiecka czyni gen. Kutiepowa swym zakładnikiem, a tym samym niejako oświadcza nam, że możemy wszystkich jej agentów zagranicznych również uważać za swych zakładników”.
Deklaracja „Wozrożdienija” wzbudza panikę przy ulicy Grenelle. Sowiecki ambasador Dowgalewski czym prędzej jedzie do premiera Tardieu i domaga się otoczenia gmachu ambasady kordonem uzbrojonej francuskiej policji. Na wieść o tej interwencji słynący ze zjadliwości prawicowy publicysta Léon Daudet oświadcza: „Jeżeli istnieją bandyci przebrani w mundury policjantów, to na ulicy Grenelle znajduje się przywódca tych bandytów, przebrany w mundur ambasadora”. Po tej ripoście panika przy ulicy Grenelle sięga zenitu. W oknach ambasady jej pracownicy z rewolwerami i latarkami w ręku wypatrują napastników. O zmroku gmach otaczają bojówki uzbrojonych członków francuskiej partii komunistycznej. Ale z wyjątkiem francuskiej prasy nikt ambasady nie atakuje.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.