4 marca 1766 roku odbył się pojedynek pomiędzy światowej sławy awanturnikiem Giacomo Casanovą a Franciszkiem Ksawerym Branickim. Poszło oczywiście o kobietę. W. Kalicki przypomina nam dziś to wydarzenie:

Giacomo Casanova, jak zwykle w ostatnich dniach, stawia się rankiem na Zamku Królewskim w Warszawie, by asystować przy porannej toalecie króla Stanisława Augusta. Casanova zabawia go rozmową: polski monarcha świetnie rozumie po włosku, choć mówi słabo i niechętnie. Przywilej asystowania przy królewskiej toalecie to spory sukces towarzyski weneckiego podróżnika, awanturnika i intelektualisty w jednej osobie. Casanovie, ustawicznie tonącemu w długach, ostatnio wiodło się wyjątkowo kiepsko. Napisał list do króla Fryderyka Wielkiego z prośbą o audiencję. Uzyskał ją w parku Sans-Souci, ale pruski monarcha nie chciał słyszeć o zorganizowaniu przez Włocha loterii państwowej w Berlinie. Zamiast tego zaoferowano mu posadę wykładowcy w pruskiej szkole kadetów. Casanova rozsądnie podziękował i w poszukiwaniu szczęścia ruszył do Petersburga. Okazał się mistrzem uzyskiwania audiencji w parkach. Rozmawiając na spacerze z carycą Katarzyną II, wywarł na niej dobre wrażenie, ale żadnej lukratywnej posady nie uzyskał. Wyjechał zatem do Polski.

Do Warszawy przybył przed 5 miesiącami. Z listami polecającymi od ambasadora angielskiego w Petersburgu zjawił się u księcia Adama Czartoryskiego, który przedstawił go Stanisławowi Augustowi. Król od razu polubił Casanovę i swoją sympatię okazał w najbardziej pożądany przez niego sposób – podarował mu 200 złotych dukatów. Starczyło na spłatę najpilniejszych karcianych długów. Czarujący, elokwentny Włoch, zaproszony do królewskich apartamentów na poranną rozmowę o literaturze, zaczął odtąd regularnie bywać u Stanisława Augusta.

Casanova od pewnego czasu odnosi wrażenie, że król nie odmówi mu lukratywnej posady sekretarza. Wenecjanin jest w siódmym niebie i pilnie wystrzega się skandali, które perspektywę sekretarzowania mogłyby oddalić. Casanova zrezygnował ze swych ulubionych rozrywek: snucia intryg i gry w karty, stara się także spełniać wszelkie oczekiwania monarchy.

Dziś po porannej rozmowie przy czesaniu Stanisława Augusta zjawia się u króla na obiedzie.

Po miłej dwornej rozmowie król, już wstając od stołu, zwraca się do Casanovy: „Proszę, przyjdź pan na przedstawienie”.

Wieczorem w warszawskiej operalni wystawione będzie premierowe przedstawienie komedii Małżeństwo z kalendarza Franciszka Bohomolca. Spektakl ten ma uświetnić dworską galę z okazji imienin brata króla, Kazimierza, ale król wiąże z nim przede wszystkim poważne nadzieje polityczne. Stanisław August i skupiony wokół niego, oraz redakcji „Monitora”, krąg reformatorów wydał walkę rodzimemu sarmackiemu obskurantyzmowi. Formą rozprawy z obyczajowym, społecznym i politycznym zacofaniem ma być, wedle koncepcji króla, obrona i nobilitacja doświadczeń państw Europy Zachodniej. „Monitor” opublikował niedawno cykl artykułów demonstrujących cywilizacyjne zapóźnienie Polski. Na scenie głosem w obronie zalet i honoru cudzoziemców ma być komedia Bohomolca.

Casanova świetnie wie, że królowi bardzo zależy na sukcesie przedstawienia, ale wymawia się grzecznie, bo komedia ma być grana po polsku. Stanisław August nalega jednak. Włoch obiecuje przybyć do loży królewskiej, jednak bez entuzjazmu, gdyż na premierze niewątpliwie musi zetknąć się z kobietami, z którymi kontakt oznacza dlań kłopoty.

W warszawskiej operalni występują bowiem 2 sławne włoskie tancerki: Anna Binetti i Teresa Casacci. Casanova poznał obie jeszcze przed przybyciem do Polski. Panie wzajem szczerze się nie cierpią i zawzięcie intrygują, by zaszkodzić jedna drugiej. Stołeczna widownia podzieliła się w głośno manifestowanej sympatii dla tancerek, także wśród możnych i na dworze powstały 2 frakcje zawzięcie kibicujące każdej z artystek. Casanova sympatyzuje z Binetti, ale nie afiszuje się z tym, gdyż nie chce ściągnąć na siebie gniewu wpływowego stronnictwa Czartoryskich, którzy namiętnie kibicują Casacci. Frakcji Binetti przewodzi szambelan królewski Ksawery Branicki, niespełna 30-letni, przystojny pułkownik jazdy, który uchodzi za kochanka Teresy. Swą ostrożność przed wpadnięciem w sieć intryg tancerek posuwa Casanova aż do nietaktu – by nie sprowokować kłopotów, podczas pobytu w Warszawie unikał do tej pory spotkania z Casacci.

Wenecjanin nudzi się podczas przedstawienia Małżeństwa z kalendarza jak mops. Cóż go obchodzą zaloty niemieckiego szlachcica płk. Ernesta oraz polskiego szlachcica, łowcy posagów Marnotrawskiego, o względy Elizy, córki imć Staruszkiewicza? Casanova ożywia się, gdy na scenie pojawia się włoski balet, ale potem znów nuda: Agata, służąca Elizy, sprowadza kupca Anzelmowicza, wierzyciela Marnotrawskiego, który demaskuje i kompromituje swego dłużnika, cudzoziemiec Ernest zaś zachowuje się honorowo i zdobywa rękę Elizy.

Na szczęście balet po raz wtóry pojawia się na scenie.

Król wychodzi z loży. Casanova także. Wenecjanin idzie do Casacci, której występ bardzo podobał się Stanisławowi Augustowi, by złożyć jej gratulacje. Po drodze zauważa otwarte drzwi do loży Binetti i składa jej kurtuazyjną wizytę. Wita się, zamienia parę zdań. Do loży nieoczekiwanie wpada szambelan Ksawery Branicki. Casanova składa mu powściągliwy ukłon i natychmiast wychodzi. Branicki nie dość, że jest kochankiem Binetti, to jeszcze gwałtownikiem niecofającym się przed najdzikszymi awanturami.

Casanova idzie teraz do loży Casacci. Tancerka zrazu wypomina mu nietakt, jakim było unikanie jej, ale rozpromienia się, gdy słyszy komplementy wenecjanina.

W czasie tej uroczej rozmowy do loży w ślad za Włochem wbiega, rozwścieczony jego chłodnym ukłonem w loży Binetti, Ksawery Branicki w towarzystwie oficera swojego pułku ppłk. Arnolda Byszewskiego.

 – Przyznaj pan, panie Casanova, że przychodzę jak najbardziej nie w czas. Zdaje się, że pan się kochasz w tej damie – syczy Branicki. To ordynarna zaczepka, gdyż faworytą Branickiego jest rywalka Casacci – Anna Binetti.

 – Ależ panie hrabio, czy nie uważasz, że jest czarująca? – odpowiada Casanova.

 – Tak bardzo, że oświadczam ci tutaj, iż się w niej kocham na zabój i nie zniosę żadnego rywala – odwarkuje Branicki.

 – Skoro tak, nie roszczę sobie najmniejszych praw – ucina sprawę Casanova.

Ale Branicki prowokuje dalej:

 – Przezorny z pana człowiek, panie Casanova. A zatem schodzisz mi z drogi?

 – Natychmiast, panie hrabio! Znalazłbyż się taki gbur, co by się ważył iść w paragon z człowiekiem o twoich zaletach? – odpowiada z ironicznym uśmiechem Włoch.

Wściekły Branicki odpala:

 – Za tchórza mam tego, co przy pierwszej groźbie ustępuje z pola.

Na takie dictum Casanova chwyta za gardę szpady, ale po chwili uspokaja się. Walka z szambelanem króla w loży Casacci, wobec tłumu widzów, skompromitowałaby go nieodwołalnie w oczach Stanisława Augusta. Posada królewskiego sekretarza stałaby się jedynie wspomnieniem. Włoch wzrusza pogardliwie ramionami i wychodzi. Na korytarzu słyszy okrzyk Branickiego:

 – Tchórz wenecki!

Tego już za wiele:

 – Panie hrabio, dowiodę ci o każdej godzinie i w każdym miejscu, że wenecki tchórz nie boi się polskiego magnata.

Casanova czeka w ciemnościach na ulicy przed teatrem, licząc, że zmusi tu Branickiego do walki. Ale szambelan nie wychodzi. Zrezygnowany Casanova idzie na kolację do wojewody kijowskiego księcia Stanisława Lubomirskiego. Gospodarz proponuje przed kolacją partię kart. Casanova przegrywa bez sensu kolejne rozdania. Książę Lubomirski pyta Włocha, gdzie bawi myślami. Włoch odpowiada, że o 10 mil dalej, i wyjawia awanturę z Branickim. Gospodarz jest zirytowany, w czasie kolacji nie odzywa się do Casanovy. Po kolacji Lubomirski przyznaje jednak, że awanturę sprowokował Branicki. Zdesperowanemu, przestraszonemu Casanovie daje radę, by postępował zgodnie z własnym rozumem. To zawoalowana, ale czytelna zachęta do pojedynku.

Casanova długo w nocy rozmyśla o swej sytuacji. Uchylenie się od pojedynku skompromitowałoby go w Warszawie ostatecznie. Zabicie Branickiego w pojedynku – tym bardziej. W obu wypadkach – nici z wymarzonego sekretarzowania Stanisławowi Augustowi. Właściwie tylko podłożenie się Branickiemu w pojedynku i pozwolenie, by go zabił, byłoby wyjściem honorowym i nieprzysparzającym kłopotów. Tyle że także odsuwającym w niebyt miraż bycia królewskim sekretarzem.

O świcie Włoch wysyła Branickiemu list, w którym podejmuje wyzwanie, zgadza się na pojedynek i prosi o przysłanie karety. Po godzinie nadchodzi odpowiedź Branickiego: „Przyjmuję Pańską propozycję. Wskaż jeno godzinę, w której Cię zastanę. Proszę, wybierz broń i skończmy z tym co prędzej”.

O 15.00 po Casanovę zajeżdża berlinka z Branickim. Pojedynkowicze z sekundantami udają się do jednego z warszawskich parków. Casanova i Branicki strzelają niemal jednocześnie. Kula hrabiego rani Włocha w lewą rękę. Kula Casanovy przebija prawe płuco hrabiego. Branicki, pewien, że umiera, zachowuje się z klasą: „Zabiłeś mnie pan, ratuj teraz własną głowę. Znajdujesz się w starostwie, a ja jestem oficerem króla. Maszże tu moją wstęgę Orła Białego na glejt i sakiewkę, gdybyś jej potrzebował”.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.