29 października 1931 roku to dobra data, by przypomnieć ciekawe odkrycie archeologiczne zwane wówczas „sensacją stulecia”. W. Kalicki przypomina nam dziś wydarzenia związane z odkryciem grobów królewskich w katedrze w Wilnie:

Cisza. Pl. Katedralny w Wilnie spowija szarówka jesiennego poranka i dojmująca cisza. Mija już 5 tygodni od chwili, gdy władze wstrzymały wszelki ruch kołowy na placu przed katedrą. Eksperci orzekli, że przejazdy samochodów, zwłaszcza ciężarowych, oraz chłopskich fur powodują wstrząsy, które szkodzą świeżo odkrytej w podziemiach katedry krypcie. Krypcie z zaginionymi trumnami królewskimi.

Przed 5 tygodniami, 21 września, w głębokim wykopie w nawie głównej katedry, tuż przed prezbiterium, paru robotników uwijało się pod okiem architekta Jana Pększy. W tym roku ogromna powódź podmyła fundamenty katedry. Gdy wody gruntowe opadły, pod nadzorem profesora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie Juliusza Kłosa rozpoczęto prace nad odsłonięciem, dokładnym ustaleniem położenia i głębokości oraz zabezpieczeniem fundamentów świątyni.

W poszukiwaniu litego muru fundamentów robotnicy zdjęli posadzkę z większej części nawy głównej. Kopali i wygarniali ziemię, schodząc coraz niżej. Architekt Pększo, doświadczony specjalista od budowli średniowiecznych, dostrzegł, że odkopany płaski fragment muru, który robotnicy już zaczęli z powrotem zasypywać, ma trochę inny dukt cegły niż obnażone mury stopy fundamentowej. Nie zastanawiał się ani chwili – polecił robotnikom mur ten rozbić. Kolejne uderzenie kilofa trafiło w pustkę. Pększo zawiadomił władze kościelne i państwowe o odkryciu nieznanych nikomu podziemi. O godz. 13.00 do krypty zeszli po drabinie członkowie nieformalnie powołanej komisji: rektor bazyliki prałat ks. Sawicki, kierownik prac prof. Juliusz Kłos, wileński konserwator zabytków dr Stanisław Lorentz, znany malarz, profesor USB Ferdynand Ruszczyc, historyk sztuki z USB prof. Marian Morelowski i architekt Pększo. Dno było zalane kilkucentymetrową warstwą wody. W wysokiej na kilka metrów, pozbawionej jakichkolwiek wejść i otworów krypcie, dosłownie niemal pod wybitym otworem, członkowie komisji natknęli się na szczątki króla Aleksandra Jagiellończyka. Trumna całkiem rozpadła się od wilgoci. Tuż obok dziwnej ciemnozielonej barwy czaszki króla leżała korona pogrzebowa.

Obok, po prawej stronie, stała bardzo dobrze zachowana trumna królowej Barbary Radziwiłłówny.

Bliżej ściany, trochę na prawo, członkowie komisji ujrzeli szczątki pierwszej żony króla Zygmunta Augusta, nieszczęsnej, zaraz po ślubie odtrąconej przez niego, zmarłej za młodu Elżbiety Rakuszanki. Jej trumna także się rozpadła, ale obok zwłok, o wyciągnięcie ręki, na występie muru krypty, leżała lśniąca czystym złotem pogrzebowa korona królowej. Tuż obok kości Elżbiety leżały złoty łańcuszek i srebrna tabliczka z wygrawerowanym jej imieniem i długą listą oficjalnych tytułów.

2 dni później w katedrze odprawione zostało uroczyste nabożeństwo żałobne celebrowane przez arcybiskupa wileńskiego Romualda Jałbrzykowskiego, podczas którego uderzono we wszystkie dzwony Wilna, a stosownie oddalone, by nie powodować wstrząsów fundamentów katedry, baterie artylerii konnej oddały 21 strzałów.

Miejsce, w którym wybito wejście przez sklepienie do krypty, otoczono drewnianym płotkiem. Nad wejściem do krypty rozpięto zaprojektowany błyskawicznie przez Ferdynanda Ruszczyca purpurowy drapowany baldachim, którego nasadę zdobią Orzeł Biały i Pogoń. Płotek od miesiąca już tonie w kwiatach i ozdobnych krzewach w donicach znoszonych przez mieszkańców Wilna. Samo wejście od razu zostało zamknięte solidną kratą.

Badania prowadzone przez powołane do tego celu komisje techniczną oraz historyczno-artystyczną niemal codziennie przynosiły nowe odkrycia. Pierwotnie w krypcie położona była solidna podłoga z drewnianych bali. Upływ czasu i zwłaszcza wilgoć doprowadziły do niemal całkowitego rozpadu drewna. Podczas oględzin szczątków króla Aleksandra znaleziono wśród nich berło. Przy prawym boku monarchy zaś miecz pogrzebowy i szczątki pochwy. Pod czaszką króla członkowie komisji odkryli 2 pozłacane pierścienie, pod szczątkami Elżbiety medalion z wizerunkiem króla Zygmunta Augusta.

Prof. Juliusz Kłos ustalił, dlaczego szczątki króla Aleksandra oraz 2 żon Zygmunta Augusta znalazły się w średniowiecznej, zapomnianej krypcie. Otóż król Zygmunt III Waza po kanonizacji św. Kazimierza, jednego z 6 synów króla Kazimierza Jagiellończyka, postanowił wybudować własną kaplicę w wileńskiej bazylice, gdyż dotychczasowa kaplica królewska była już zbyt ciasna. Król zawarł porozumienie z bp. Wołłowiczem, na mocy którego odstąpił biskupowi swoją kaplicę (obecnie kaplicę Niepokalanego Poczęcia), a w zamian otrzymał kaplicę narożną, dziś św. Kazimierza. Wtedy to szczątki królowych Elżbiety i Barbary oraz króla Aleksandra tymczasowo przeniesiono do średniowiecznej krypty pod podłogą nawy głównej. Zwłoki ich znajdowały się w drewnianych trumnach, gdyż w krypcie miały pozostać tylko przejściowo, do czasu powtórnego pochówku w budowanych przez króla Zygmunta III Wazę podziemiach pod kaplicą narożną. Podczas kopania tych podziemi pojawiła się jednak woda gruntowa i król musiał swój projekt zarzucić. Tymczasowe trumny Aleksandra, Elżbiety i Barbary pozostawiono w starej gotyckiej krypcie, którą zamurowano i zasypano. Potem pamięć o niej zaginęła.

Wczesnym rankiem w katedrze spotykają się członkowie komisji mający otworzyć trumnę i zbadać szczątki królowej Barbary Radziwiłłówny. Prałat ks. Adam Sawicki otwiera kratę. Prof. medycyny sądowej Sergiusz Leonard Schilling-Siengalewicz, onkolog prof. Kazimierz Opoczyński, historyk sztuki z USB prof. Marian Morelowski, wybitny specjalista z dziedziny chemii nieorganicznej prof. Marian Hłasko, anatom z USB prof. Michał Reicher i historyk sztuki dr Stanisław Lorentz, poprzedzani przez ks. Sawickiego, schodzą po chybotliwej drabinie do krypty. Za nimi podążają robotnicy. Krypta jest jaskrawo oświetlona elektrycznymi lampami.

Obok trumny królowej Barbary ustawiono drewniany stół wyłożony w połowie grubą warstwą waty. To na niej będą układane w należytym porządku kości Barbary.

Kiedy umierała 8 maja 1551 roku, czuwający przy jej łożu, zawsze kochający król Zygmunt August obiecał, że pochowa ją w Wilnie. Ale ciało królowej, wycieńczone, zniekształcone przez raka narządów rodnych, nie nadawało się do balsamowania. Tymczasem miały minąć tygodnie, zanim orszak pogrzebowy dotrze w letnim skwarze do Wilna. Zwłoki musiały być zatem jakoś zakonserwowane. Tylko jak?

Robotnicy oczyszczają z brudu leżące na zmurszałym wieku trumny kawałki złotogłowiu. W świetle latarek złote nitki lśnią jak nowe. Okazuje się, że złotogłów nie pokrywał całej trumny – wykonano z niego jedynie duży krzyż, którzy złożono na wieku. Robotnicy ostrożnie zdejmują górną część drewnianego wieka. Miejscami ocalały jeszcze fragmenty skóry, którą było ongiś obite. Szczątki królowej pokrywa gruba skorupa przypominająca zaprawę wapienną. Dokładny jej skład pozostaje jednak nieznany. Wylano ją wprost na zwłoki okryte cienką tkaniną. Skorupa ta dawno już rozpadła się na kilkanaście fragmentów rozmaitej wielkości.

Robotnicy ostrożnie zdejmują odłamki znad głowy zmarłej. Ukazuje się czaszka królowej z pozłacaną koroną pogrzebową. Na kręgach szyi leży szczerozłoty łańcuch. Robotnicy i kierujący nimi profesorowie pracują bardzo powoli. Płynie godzina za godziną. Ok. 19.00 wszyscy są już bardzo zmęczeni. Robotnicy unoszą kolejny kęs przedwiekowej zaprawy mumifikacyjnej, spoczywający na piersiach królowej. Nagle oczom pochylonych nad trumną profesorów i robotników ukazują się małe srebrne jabłko insygnialne i srebrna tabliczka. Otwory w niej wskazują, że ongiś przyszyto ją do tkaniny, którą w trumnie okryto zwłoki. Oschły napis informuje, że tu leży Barbara, druga żona Zygmunta, króla polskiego, wielkiego księcia litewskiego, ryskiego, pruskiego.

Za życia niekochana, odtrącona przez króla Elżbieta zaraz po śmierci doczekała się tytułu „najukochańszej żony Zygmunta Augusta”. Barbarę, dla której król gotów był poświęcić wszystko, także tron, której trumnie towarzyszył z Krakowa do Wilna, w każdym mieście po drodze schodząc z konia i idąc za nią pieszo, na tabliczce złożonej na piersi zmarłej i zalanej wapienną zaprawą, umieszczono tylko suchy, formalny tytuł drugiej żony władcy.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.