28 grudnia 1890 roku - Masakra nad Wounded Knee – ostatnie duże starcie zbrojne pomiędzy armią Stanów Zjednoczonych Ameryki a Indianami Wielkich Równin. Tak wyglądały wypadki w relacji W. Kalickiego:

Jak okiem sięgnąć, biało. Śnieg zdążył przyprószyć wigwamy Siuksów. Indianie rozstawili je wczoraj na żądanie amerykańskich kawalerzystów. To miejsce nazywa się Wounded Knee (Zranione Kolano). W obozowisku jest 230 kobiet i dzieci, mężczyzn zaś tylko 120. Każde wyjście z wigwamów przypomina im, że są kimś pomiędzy jeńcami a internowanymi. Obozowisko otoczone jest przez 7. Pułk Kawalerii USA, liczący niemal 500 żołnierzy. Kawalerzyści wycelowali w wigwamy 4 lekkie armaty Hotchkissa.

O 8.00 żołnierze wkraczają do obozu Siuksów. Żądają, by Indianie oddali broń palną. W wigwamach trwają gorączkowe narady. Szaman zwany Żółtym Ptakiem radzi, by nie poddawać się; kule kawalerzystów nie zrobią wojownikom Siuksów krzywdy, bo odbiją się od magicznych koszul. Indianie noszą uszyte przez ich kobiety wdzianka z materiału zrabowanego białym żołnierzom. Wierzą, że pokryte piórami orła i metalowymi ozdobami magiczne koszule odbiją każdą kulę skierowaną w pierś właściciela.

Niektórzy z Indian niechętnie, ale jednak oddają swoje strzelby.

2 żołnierzy podchodzi do Indianina trzymającego w rękach broń. Czarny Kojot jest głuchy, nie rozumie, co się do niego mówi. Gdy żołnierz zabiera mu jego nowiutki karabin, Czarny Kojot wyrywa go.

350 zabiedzonych, schorowanych Siuksów obozujących pod przymusem w Wounded Knee to niedobitki dumnego plemienia Dakota-Teton, zwanego też Lakota, panującego w drugiej połowie XVIII wieku nad wielkimi amerykańskimi nizinami między Missouri i Górami Skalistymi. W wieku następnym biali osadnicy systematycznie zajmowali ziemie Siuksów. Wielki wódz Czerwona Chmura, mądry, przenikliwy polityk, w 1865 roku doprowadził do zawarcia układu swego ludu z rządem Stanów Zjednoczonych. Waszyngton zagwarantował granice tzw. terytoriów indiańskich. Ale w 1871 roku poszukiwacze złota znaleźli na Czarnych Wzgórzach w Dakocie Południowej, świętej ziemi Siuksów, bajeczne pokłady złota. Tam gdzie dotąd w spokoju mieszkały duchy przodków, tysiące awanturników ryły złotodajne szyby, chlały w knajpach, kasynach i burdelach. Czerwona Chmura pojechał do Waszyngtonu, przemawiał przed Kongresem, rozmawiał z politykami. Na próżno. Biali nie mieli zamiaru dotrzymać układu. Zdesperowani Indianie ogłosili świętą wojnę. Przed 14 laty nad rzeką Little Big Horn dowodzeni przez Siedzącego Byka, wycięli w pień ekspedycyjny oddział gen. George’a Custera. Sam Custer stracił nie tylko życie, ale i skalp.

Nie mogąc pokonać Indian w otwartej walce, Amerykanie uciekli się do sprawdzonych metod – zawarli z nimi kolejne układy pokojowe, których nie dotrzymali. Rok po roku odbierali Siuksom kolejne prawa, kolejne ziemie, zabijali kolejnych niewygodnych wodzów.

Odpowiedzią bezbronnych, poniżonych Indian był taniec ducha. Szaman imieniem Wovoka ogłosił, że miał widzenie. Stara, zbrukana ziemia zostanie wkrótce zniszczona, a na nowej Indianie będą mogli żyć jak w czasach ich pradziadów. Apokalipsę starej ziemi zaś przeżyją tylko ci, którzy wykonywać będą taniec ducha i związane z nim ceremonie. Indiański mesjanizm Wovoki był ruchem pokojowym, ale gdy dotarł do Lakotów w Dakocie Południowej, szybko stał się dla nich podnietą do kolejnej świętej wojny z białymi. Urzędnicy federalni mieli w rezerwatach wielu szpiegów i dowiedzieli się o nowym ruchu. Miesiąc temu zakazali tańca ducha w rezerwacie Siuksów. Ale Indianie tańczyli nadal. Wezwano wojsko – słynny 7. Pułk Kawalerii USA, odtworzony po wycięciu go w pień pod Little Big Horn.

Wtedy wodzowie Krótki Byk i Siedzący Niedźwiedź powiedli swoich zwolenników w północno-zachodni narożnik rezerwatu Pine Ridge. Stamtąd wezwali do siebie Siedzącego Byka, legendarnego pogromcę Custera. Ale przed 2 tygodniami rannego w nogę Siedzącego Byka i jego 17-letniego syna zmasakrowali indiańscy renegaci, oficerowie rządowego Biura ds. Indian. Płk William F. Drum dowodzący oddziałami w forcie Yates odebrał 12 grudnia rozkaz gen. Milesa, by „zabezpieczyć osobę Siedzącego Byka”. Nazajutrz tuż przed świtem oddział 43 kolaborujących z białymi indiańskich policjantów otoczył zbudowaną z belek chatę Siedzącego Byka. Ubezpieczał go ukryty milę dalej szwadron rządowej kawalerii. Dowodzący oddziałem indiańskich policjantów por. Głowa Byka zastał wodza Siedzącego Byka śpiącego na podłodze chaty.

 – Jesteś moim więźniem. Musisz iść ze mną do Agencji – powiedział Głowa Byka, budząc sławnego wodza.

Siedzący Byk ziewnął i poprosił policjanta, by osiodłał mu konia – sam był przecież ranny.

Gdy obaj wyszli z chaty, przed wejściem oczekiwał ich już tłum blisko 200 indiańskich tancerzy duchów. Jeden z nich zawołał do Głowy Byka: „Myślisz, że go zabierzesz? Nie zrobisz tego!”.

Siedzący Byk zatrzymał się, ale Głowa Byka i jego pomocnik Czerwony Tomahawk popychali go w stronę osiodłanego konia. Jeden z tancerzy duchów, Złap Niedźwiedzia, odrzucił koc i wyciągnął strzelbę. Od razu strzelił i trafił Głowę Byka w bok. Wtedy Czerwony Tomahawk strzelił Siedzącemu Bykowi w głowę i zabił go na miejscu. Przbycie odwodu kawalerii zamieniło masakrę indiańskich policjantów w wybijanie do nogi tancerzy duchów.

Dowodzący wojskiem gen. Nelson Miles, weteran walk z Indianami, postanowił aresztować także wodza Lakotów Wielką Stopę, który ze swoimi zwolennikami żył gdzieś nad Rzeką Czejenów w Dakocie Południowej. Ale Wielka Stopa, mimo że ciężko chory na zapalenie płuc, ruszył ze swoimi ludźmi w drogę do Pine Ridge na spotkanie z innymi wodzami. Czuł się zagrożony przez armię i liczył na ich mediację w rozmowach z rządem federalnym. Wczoraj jednak grupa Wielkiej Stopy została przechwycona przez oddział kawalerzystów i doprowadzona do obozowiska 7. Pułku w Wounded Knee. Dowódca płk James W. Forsyth polecił im rozbić obóz pod flagą pokoju, a swoim oficerom wydał rozkaz rozbrojenia Indian nazajutrz wczesnym rankiem.

Karabin wyrywany Czarnemu Kojotowi przez 2 kawalerzystów wypala w powietrze. Obaj żołnierze nie namyślają się długo – spod pachy, z 2 kroków, strzelają do Indianina. Słysząc to, zaczynają strzelać żołnierze otaczający obozowisko. Ogień armat masakruje Indian. Mimo wszystko, ginąc, bronią się. Wielka Stopa, trafiony kilka razy, upada w śnieg. Podbiega doń córka, podnosi ojca. Wtedy oboje dostają kilka śmiertelnych postrzałów z najbliższej odległości. Na wielkim mrozie ciała sztywnieją niemal natychmiast. Wielka Stopa zamarza w pozycji, w jakiej dźwigała go ze śniegu córka.

Żołnierze strzelają z bliska do uciekających spod ognia mężczyzn, kobiet, dzieci. Po półgodzinie w śniegu leży 246 zabitych Lakotów. Kawalerzystów ginie 25, w większości od chaotycznego ognia swoich kolegów w mundurach. Kończy się ostatnia w Stanach Zjednoczonych walka z Indianami. Lekarz wojskowy dr Charles Eastman ogląda pobojowisko i siada nad notatnikiem: „To było straszne, potworne, niewiarygodne. Widziałem grupy leżących kobiet i dzieci, pomordowanych. Niektóre młode dziewczęta miały twarze zakryte szalami – myślę, że zrobiły to same, widząc zbliżających się z bronią żołnierzy i nie chcąc zaglądać śmierci w oczy. Daleko od obozu znalazłem dwoje maleńkich dzieci, jedno miało chyba roczek, dalej troje innych twarzami do ziemi, a około 30 jardów od nich leżała kobieta. Wszyscy byli zarąbani”.

7. Pułk Kawalerii wziął haniebny odwet za przegraną bitwę pod Little Big Horn

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.