9 marca 1862 rok – pierwsza w historii bitwa okrętów pancernych oczyma W. Kalickiego:

W ciemnościach nocy po wodach Hampton Roads, rozległego zlewiska kilku żeglownych rzek, w tym rzeki Elisabeth, przy której ujściu leży Norfolk, główny port wojenny Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, płynie okrągła stalowa buda, wysoka na 3,5 m. Uważny obserwator mógłby dostrzec, że kilkanaście metrów za okrągłą budą dziarsko pruje fale coś w rodzaju spłaszczonej jak naleśnik piramidy, wysokości niewiele większej od metra. Ki diabeł? To najnowocześniejszy okręt wojenny marynarki Unii stanów północnych – „Monitor”.

Wojna secesyjna między północną Unią i Konfederacją zbuntowanych stanów południowych toczy się w najlepsze. Północ ma przewagę – 22 mln mieszkańców i praktycznie cały amerykański przemysł ciężki na swym terytorium. Południe liczy ledwie 9 mln ludzi, w tym 3,5 mln niewolników. Na lądzie zaciekle walczą 100-tysięczne armie, ale równie ważne są zmagania na morzu. Konfederatom brakuje broni, sprzętu wojskowego, amunicji. Wojska Południa zależne są od zamorskich dostaw wyposażenia. Flota Unii blokuje jednak wybrzeża stanów Konfederacji. Tylko nielicznym szybkim statkom konfederatów, wyspecjalizowanym w łamaniu blokady Północy, udaje się dowieźć zaopatrzenie do portów Południa. Mniej liczna flota Konfederacji w końcu musi siłą przełamać blokadę – w przeciwnym razie wojna będzie nieuchronnie przegrana.

Konfederaci znaleźli sposób na rozgromienie silniejszej floty Północy. Przed rokiem nagłym atakiem zdobyli wielkie zakłady zbrojeniowe floty w Norfolk w stanie Wirginia. W ręce wpadło im artyleryjskie eldorado: 1200 ciężkich dział okrętowych, w tym 300 najnowocześniejszych armat systemu Dahlgrena. Ze stojącymi na redzie zbrojowni statkami poszło południowcom znacznie gorzej. Komodor McCauley polecił podpalić wszystkie 4 okręty, w tym najnowocześniejszą, napędzaną śrubą fregatę parową „Merrimack”. Drewniane jednostki spłonęły jak pochodnie.

Południowcy podnieśli jednak z dna niespalone resztki kadłuba „Merrimacka” i zamiast odbudowywać drewnianą górną partię kadłuba, wznieśli potężną kazamatę z bali dębowych grubości 10 cm. Ściany długiej na 61 m konstrukcji budowniczowie nachylili pod kątem 35°, przez co zgrabna ongiś fregata zamieniła się w gigantyczną, pokraczną stodołę. Dębowy dach konstruktorzy Południa pokryli płytami pancernymi grubości 50 mm, a na wierzchu poukładali jeszcze szyny kolejowe. Dziób przemianowanej na „Virginię” pokraki zaopatrzono tradycyjnie w potężny żelazny taran, na pokładzie dziobowym zaś ustawiono 3 ciężkie działa kalibru 230 mm. Na burtach umieszczono artylerię lżejszą.

Tak powstał pierwszy w dziejach okręt opancerzony.

„Virginia” nie jest ani piękna, ani szybka (rozwija prędkość zaledwie 5 węzłów), ale jest odporna na ogień znakomitej większości armat okrętowych.

Wywiad Unii wcześnie dowiedział się o budowie „Virginii”. Rzutki minister marynarki Północy Gideon Welles doprowadził do przyspieszenia budowy 3 okrętów pancernych, pod które stępki położono we wrześniu zeszłego roku. Dwa z nich, fregata i kanonierka, to konwencjonalne drewniane okręty wojenne, które miały być jedynie obłożone płytami pancernymi. Największe emocje wśród specjalistów wzbudziła od początku trzecia jednostka – „Monitor”.

Jej konstruktor inż. John Ericsson postanowił stworzyć okręt, jakiego jeszcze świat nie widział. Ponieważ w okrętach parowych najbardziej narażoną na ostrzał częścią jest kadłub, Ericsson schował go pod wodę. Nieduży kadłub „Monitora”, o długości 35 m, szeroki na 12,5 m, wystaje nad lustro wody zaledwie na 20 cm. Gdzie zatem ustawić armaty? Gdzie umieścić dowódcę i sternika? Ericsson znalazł wyjście. Na pustym, gładkim jak stół pokładzie umieścił okrągłą wieżę pancerną, w której zmieścił 2 ciężkie działa systemu Dahlgrena kalibru 280 mm i kilku artylerzystów. By zaś nie trzeba było celować za pomocą manewrowania kadłubem, konstruktor Unii wprowadził trzeci rewolucyjny wynalazek – wieża obraca się, i to o 360 stopni. Ericsson w środku wieży zaprojektował potężny podnośnik. Gdy wieża ma się obrócić, podnośnik unosi ją nieznacznie w powietrze i obraca, nakierowując 2 działa na cel. Potem maszyneria opuszcza wieżę w jej łoże i armaty mogą strzelać.

Ericsson obudował pokład „Monitora” płytami stalowymi o grubości 50 mm, zanurzone burty zaś – pancerzem 114 mm. Najpotężniejszy pancerz chroni sterczącą wysoko wieżę artyleryjską: 8 warstw stalowej blachy, o grubości 25 mm każda, połączonych jest wielkimi, gęsto bitymi nitami.

„Monitor” napędzany jest maszyną parową i śrubą. Kominy paleniska sterczą nad jego pancerną wieżą.

Dowódcę i sternika umieścił Ericsson na rufie, w spłaszczonej opancerzonej sterówce w kształcie piramidy.

Konfederaci od dawna wiedzieli o budowie „Monitora”. Tak zemściła się na Unii wolność prasy – dziennikarze gazet z Północy od dawna rozpisywali się o nowatorskiej konstrukcji, mającej rzucić na kolana flotę zbuntowanych stanów południowych. Kilka miesięcy temu w stoczniach obu stron ruszył szaleńczy wyścig budowniczych. Było jasne, że kto pierwszy ukończy pionierski okręt pancerny, ten rozniesie drewniane okręty przeciwnika.

Wyścig wygrali o jeden dzień konfederaci. Gdy dowódca Virginii kmdr Franklin Buchanan i załoga wkroczyli wczoraj na jej pokład, stoczniowcy jeszcze pośpiesznie kończyli ostatnie roboty. Oficerowie i załoga nie znali się wzajem, nie znali też mechanizmów ani zachowania się na wodzie swego dziwacznego okrętu, ale kmdr Buchanan, świadom wyścigu z budowniczymi „Monitora”, postanowił nie tracić ani minuty. 2 holowniki wyprowadziły okręt z portu w Norfolk. Robotnicy pracowali na pokładzie do ostatniej chwili. Przesiedli się na holowniki dopiero wtedy, gdy „Virginia” wyszła na otwarte wody Hampton Roads. Nie tracąc ani minuty, pancernik ruszył pełną parą, choć tylko z prędkością 5 węzłów, w stronę okrętów Eskadry Blokady Północnego Atlantyku kmdr. Louisa Goldsborougha. Załoga przeprowadziła pierwsze próby. Wypadły fatalnie: zawodziły maszyny parowe i urządzenie sterownicze. W takiej sytuacji, w obliczu silnej eskadry wroga, każdy dowódca zawróciłby do macierzystego portu. Ale nie kmdr Buchanan i jego ogarnięci patriotycznym zapałem podkomendni.

„Virginia” podpłynęła do fregaty unionistów „Congress” i otworzyła ogień z odległości 1300 m. Jej ciężkie pociski wchodziły w drewniany kadłub jak w masło, zaś granaty „Congressa” odbijały się od silnie nachylonych pancernych płyt i szyn pływającego dziwoląga południowców.

„Virginia” ominęła płonący „Congress” i skierowała się w stronę żaglowej fregaty „Cumberland”. Zanim pozbawiony własnego napędu żaglowiec zdołał wykonać jakikolwiek manewr, żelazny taran „Virginii” głęboko wbił się w jego burtę. Fregata szybko nabrała wody i poszła na dno. O mało nie pociągnęła w odmęty swego pogromcy, lecz w ostatniej chwili końcówka tarana pękła i „Virginia” oswobodziła się. „Cumberland” przewrócił się na burtę. Na jego pokładzie zginęło 129 marynarzy.

Po rozprawieniu się z fregatą kmdr Buchanan postanowił przypieczętować los „Congressa”. Jego dowódca, widząc, że nie ma szans, wyrzucił okręt na brzeg w pobliżu nadbrzeżnych baterii Unii. „Virginia” podpłynęła na odległość 130 m, nic sobie nie robiąc z ostrzału baterii. Po kilku salwach „Congress” zapłonął jak pochodnia. Wtedy jednak odłamek pocisku baterii nadbrzeżnej ranił w nogę kmdr. Buchanana. Dowództwo pancernika musiał objąć kpt. Thomas Jones.

„Virginia” ruszyła jeszcze na kolejne 3 okręty Północy. Dwóm udało się uciec, ale „Minnestota” wpadła na mieliznę. Przed losem „Congressa” uratował ją odpływ.

Kpt. Jones postanowił wrócić na noc na redę pobliskiego portu Unii Sewell’s Point i rozprawić się z Minnesotą następnego ranka, gdy wody w Hampton Roads podniosą się.

Wieść o pogromie floty Północy błyskawicznie rozeszła się w Unii i w Konfederacji. Południe świętuje długo w nocy – niezwyciężona, pancerna „Virginia” jest dla niego światełkiem nadziei.

Dowódca „Monitora” kpt. John L. Worden nie ma kłopotów z nawigowaniem w ciemnościach po wodach Hampton Roads – zmasakrowany przez „Virginię” „Congress” ciągle płonie jak gigantyczna pochodnia. O północy ogień dochodzi do komór amunicyjnych i fregata wylatuje w powietrze. Wkrótce potem „Monitor” rzuca kotwicę w pobliżu unieruchomionej na mieliźnie „Minnesoty”.

O 6.30 kpt. Jones daje rozkaz wypłynięcia „Virginii” z Sewell’s Point i rozprawienia się z „Minnesotą”. Pancernik południowców jest już blisko swej ofiary, gdy „Monitor” rusza mu naprzeciw. Marynarze „Virginii” z osłupieniem wpatrują się w osobliwe kształty przeciwnika.

Kpt. Jones nie wytrzymuje nerwowo i rozkazuje strzelać już z dalszej odległości. Żadna z salw nie trafia Monitora.

Kpt. Worden czeka, aż jego okręt zbliży się do Virginii. Dopiero wtedy dwie krótkolufowe armaty „Monitora” rozpoczynają ostrzał. Z minimalnej odległości trudno nie trafić. Pociski „Monitora” co rusz uderzają w pancerz „Virginii”, a jej granaty eksplodują na wieży okrętu Unii. Pancerze obu jednostek są jednak silniejsze – bitwa przypomina obrzucanie się kamieniami przez ciężkozbrojnych rycerzy. Zwinny „Monitor” bez trudu unika prób staranowania przez „Virginię”.

Kpt. Jones postanawia zatem rozprawić się z ciągle sterczącą na mieliźnie „Minnesotą”. Już pierwsze pociski „Virginii” wywołują na „Minnesocie” gwałtowny pożar. Widząc, że za chwilę będzie po niej, kpt. Worden kieruje „Monitora” między fregatę a pancernik południowców. Ostrzał z najbliższej odległości jest skuteczny. Pociski „Monitora” trafiają w sumie „Virginię” 41 razy: wywołują pożar, urywają kotwicę, zwalają komin i rozbijają dwa działa. Zabitych i rannych jest 27 marynarzy. Uszkodzona „Virginia” osiada na mieliźnie nieopodal „Minnesoty”.

Jej los wydaje się przesądzony, ale jej pociski też są teraz skuteczne. W sumie 20 razy uderzają w wieżę „Monitora”. Eksplozje wybijają z pancerza wieży nity, które wpadają do środka i poważnie ranią 3 marynarzy. Na domiar złego jeden z granatów trafia w rufową piramidkę, w której znajdują się dowódca okrętu, nawigator i sternik. Wybuch granatu na pancerzu, blisko szczeliny obserwacyjnej, oślepia kpt. Wordena. Przekazuje on komendę pierwszemu oficerowi Samuelowi Greene’owi. Ale Greene siedzi w wieży artyleryjskiej i pod ostrzałem nie może przedostać się do piramidki na rufie. Komendę przejmuje sternik i na wszelki wypadek odpływa z pola walki na wschód.

„Virginia” jest uratowana. Załoga ściąga okręt z mielizny, ale zniszczenia na pokładzie są tak wielkie, że nikt nie myśli o dobiciu ciągle unieruchomionej „Minnesoty”. Pancernik południowców z trudem wlecze się do portu.

Pierwsza w historii bitwa okrętów pancernych tylko na pozór kończy się remisem. Wieczorem w portach Konfederacji nad Hampton Roads nastrój jest ponury. „Virginia” nie będzie stalową maczugą na drewnianą flotę Północy. Od dziś ma silniejszego od siebie przeciwnika. O likwidacji blokady w zwycięskiej bitwie nie ma co marzyć.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.