fotoDochodzi 3 w nocy gdy w kamieniczce przy ul. Dunaj nr 145 rozbłyskują światła ogarków i ręcznych latarni. To dom szewca Jana Kilińskiego, w wyższych warszawskich sferach znanego i popularnego – zwłaszcza wśród dam. Kiliński przed 14 laty przybył do Warszawy z Wielkopolski i w 2 lata stał się najbardziej wziętym szewcem zamożnych i wysoko urodzonych pań.  Powodzenie miał tak wielkie, że szybko uzbierał dość pieniędzy, by kupić dwie kamieniczki na Dunaju – w jednej z nich urządził sobie warsztat i zamieszkał z rodziną.

 

 

I właśnie w tej kamieniczce zebrało się wieczorem ponad 200 spiskowców. Kliński bowiem jest członkiem Związku Rewolucyjnego, tajnego sprzysiężenia polskich wojskowych i cywilów przygotowujących insurekcję w Warszawie. Związek założony został w marcu zeszłego roku przez Tomasza Maruszewskiego – emisariusza Tadeusza Kościuszki, wolnomularza uszlachconego przez Sejm Czteroletni. We władzach sprzysiężenia, oprócz Kilińskiego, są jeszcze dwaj kawalerowie Orderu Virtuti Militari, były adiutant księcia Józefa Poniatowskiego płk Michał Chomentowski oraz jakobin, kapitan sztabowy Grzegorz Ropp.
I właśnie w imieniu Związku Rewolucyjnego Kiliński zawezwał do siebie 200 warszawskich rzemieślników. W Wielki Czwartek związkowcy wyznaczyli wybuch insurekcji w Warszawie.

Lud warszawski i wojskowi świetnie wiedzą o niedawnym przybyciu do kraju Tadeusza Kościuszki, insurekcji krakowskiej i zwycięskiej bitwie wojsk Kościuszki, przed dwoma tygodniami, pod Racławicami – i aż palą się do walki.

Dziś w Warszawie i na Pradze znaczenie decydujące będzie mieć polskie wojsko stacjonujące pod dowództwem gen. Jana Augusta Cichockiego. Liczy to wojsko niespełna 4 tys. żołnierzy, formalnie podległe jest królowi Stanisławowi Augustowi i Radzie Nieustającej, powołanemu pod naciskiem carycy Katarzyny II i powolnemu Petersburgowi najwyższemu organowi władzy administracyjnej. Rosyjskich wojsk jest w Warszawie ponad dwa razy tyle, a pod łomiankami stacjonuje jeszcze 1650 żołnierzy króla Prus. Uwadze rosyjskich szpiegów i polskich zdrajców nie uszły, rzecz jasna, insurekcyjna agitacja i przygotowania do wystąpienia zbrojnego, ale carski garnizon dowodzony przez ambasadora Osipa Igelstroma, przed uderzeniem na polskie oddziały powstrzymywany jest przez sprytną grę gen. Cichockiego. Wykształcony w Dreźnie gen. Cichocki, spec od taktyki artylerii jest przeciętnym oficerem polowym, ale na parkietach władzy porusza się bardzo zręcznie.
Wobec Rosjan, a zwłaszcza ambasadora Igelstroma zawsze nadzwyczaj gładki, układny, wręcz usłużny, stworzył iluzję całkowitego podporządkowania się Petersburgowi. W rzeczywistości, wraz komendantem warszawskiego Arsenału, także artylerzystą wykształconym w Dreźnie, płk. Krystianem Godfrydem Deybelem de Hamerau kierował przygotowaniami do wystąpienia zbrojnego.

Kiliński po obudzeniu zalegających wszędzie spiskowców zwija w jedną serwetkę naboje karabinowe, w drugą – skałki, czyli obłupane na ostro krzemienie, które zamocowane szczękach kurka, po uderzeniu o krzesiwo, czyli płytkę metalową z prawej strony broni, krzeszą iskry zapalające proch na panewce. Mistrz szewski po ciemku maszeruje do siedziby straży miejskiej. Na wymuszone przez Igelstroma polecenie władz Warszawy żołnierze straży miejskiej mają w zamkach karabinów bezużyteczne, wystrugane z drewna atrapy krzemiennych skałek, nabojów, zwanych ładunkami nie mają w ogóle. Kiliński wręcza strażnikom skałki i naboje – teraz mogą się bić z Moskalami. Potem idzie w ciemnościach do dowództwa straży marszałkowskiej przy bramie Nowomiejskiej i zawiadamia je o wybuchu insurekcji – już za pół godziny. Nikt nie dyskutuje, nikt nie ma wątpliwości. Kiliński rozdaje żołnierzom marszałkowskim ładunki do karabinów – także oni pozbawieni są amunicji. Potem instruuje ich, że od tej pory, gdyby jacykolwiek Moskale próbowali przejść przez bramę, strażnicy mają do nich strzelać bez ostrzeżenia.

Kiliński wraca do domu i wysyła dwóch umyślnych do kościołów Bernardynów, Dominikanów, Paulinów i farnego, by natychmiast zaczęli bić w dzwony na powstanie.

Niebo szarzeje, gdy mistrz Kiliński wraca wreszcie do domu. Tu insurekcja, a on bez broni! Bez ceregieli zabiera płaszcz znanemu z jakobińskich sympatii ks. Franciszkowi Majerowi, który z resztą spiskowców także nocował w jego domu. I akurat wtedy do kamienicy wkracza rosyjski oficer i oznajmia, że Kiliński jest aresztowany. Szewc bez namysłu tnie go przez łeb i znad skrwawionego trupa woła do reszty obecnych, by szli za jego przykładem i Moskali nie żałowali.

Tymczasem pułk gwardii konnej zakwaterowanych w koszarach mirowskich zdążył o 4.00 zmasakrować wartę rosyjską przy Żelaznej Bramie i rozpoczął walki z 3 rotami grenadierów syberyjskich. Jeden ze szwadronów gwardii konnej wychodzi z miasta przez rogatki wolskie i obsadza prochownię. Inne polskie oddziały koncentrują się pod Arsenałem na ul. Długiej.

Rosjanie nie mają pojęcia co się dzieje. Ich oficerowie i gońcy z meldunkami wyłapywani są przez mieszczan zmobilizowanych przez Kilińskiego i bez litości zabijani. Mimo to Igelstromowi udaje się skoncentrować na Miodowej kilka kompanii. Trzy bataliony Rosjan z armatami zaciekle atakują Arsenał, ale zostają odparte.

foto

Kiliński rzuca warszawskich szewców i krawców na pomoc żołnierzom blokującym Rosjan i Igelstroma na Miodowej, sam zaś z kilkuset ludźmi z pospólstwa pędzi na Muranów, gdzie z asystą piechoty stoi pięć armat z pełnymi jaszczami. Rosjanie nie strzelają i podwładni szewca biorą ich do niewoli, a sami z armatami wracają na ul. Kozią. Tu pospólstwo Kilińskiego sprawia Rosjanom krwawą łaźnię i zdobywa dwie kolejne armaty. Teraz ludzie Kilińskiego tęgo wsparci ogniem z dział spychają rosyjską piechotę w stronę Starego Miasta, na Podwale.

Szewski mistrz działa jak w gorączce, ale trzeźwo i bezbłędnie. Pędzi do siedziby cechów rzemieślniczych. Opowiada o sukcesie i wzięciu przez lud siedmiu armat. Porwani tą przemową rzemieślnicy maszerują za Kilińskim okrężną drogą do obsadzonego przez insurgentów Arsenału. Biorą tam tyle broni, że ledwie ją dźwigają.

Teraz Kiliński pcha swych ludzi na początek Krakowskiego Przedmieścia, gdzie obok kościoła św. Krzyża rosyjski gen. Miłaszewicz z 600 ludźmi i 5 armatami broni się przed atakiem liczącego 800 żołnierzy Regimentu Działyńskiego dowodzonego przez płk. Haumana, który naciera z Nowego Światu. Wzięty w dwa ognie oddział gen. Miłaszewicza zostaje niemal całkowicie wyrżnięty. Regiment Działyński maszeruje dalej, aż do Zamku Królewskiego i wchodzi do walk na Starym Mieście.

O 15.00 po wycofaniu się z pl. Saskiego potężnej 4-tysięcznej kolumny sołdatów pod całkiem nieudolnym carskim gen. Nowickim w Warszawie trzymają się tylko 4 ogniska oporu Rosjan: w Pałacu Krasińskich, w pałacu ambasadora Igelstroma na Miodowej, w kościele Kapucynów i w ogrodzie Gdańskim.

Rosjanie bronią się twardo, ale nie mają już sił. Zostaną zniszczeni, jak nie dziś to najdalej jutro.
Szewc Kiliński uznaje, że nadeszła pora politykowania i zwołuje zebranie obywatelskie do Ratusza.

foto

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.