Dziś, za sprawą W. Kalickiego, przypomnimy tragiczną śmierć królowej Belgii, która nastąpiła 28 sierpnia 1935 roku:

Po śniadaniu w zajmowanej przez siebie na czas szwajcarskich wakacji willi Haslihorn w pobliżu Lucerny królewska para belgijska Leopold III i jego żona Astrid przechodzą z jadalni do garderoby wierzchniej. Jak zwykle oboje wyglądają olśniewająco. Szczupli, przystojni, eleganccy. Belgowie uwielbiają parę królewską, a zwłaszcza królową Astrid. I to od początku ich znajomości.

W 1926 roku następca tronu książę Leopold bawił na letnich wywczasach w alpejskim kurorcie Spa i poznał tam księżniczkę Astrid, trzecią córkę szwedzkiego księcia Karola i duńskiej księżniczki Ingeborgi. Od pierwszego wejrzenia zakochał się w pięknej księżniczce. W niczym nie przypominała młodych, rozpieszczonych, zblazowanych arystokratek, skoligaconych z europejskimi domami panującymi. Jej matka, księżniczka duńska, siostrzenica króla Szwecji Gustawa V, wychowała ją bardzo nowocześnie i w duchu demokratycznym. Astrid uczęszczała do zwykłej szkoły powszechnej w Sztokholmie. Potem skończyła szkoły gospodarstwa domowego i pielęgniarską. Na półroczne praktyki w sztokholmskim szpitalu codziennie o 5.30 jechała z pałacu na rowerze. Księżniczka zachwyciła belgijskiego następcę tronu, melomana znanego z pasji sportowych, nie tylko swym nieprzeciętnym oczytaniem, świetną znajomością muzyki klasycznej, ale i uprawianiem kilku dyscyplin sportu na poziomie niemal wyczynowym.

Jak na zwyczaje domów panujących, zaręczyny odbyły się w ekspresowym tempie, zaledwie parę miesięcy po poznaniu się księcia i księżniczki. Pobrali się w listopadzie 1926 roku w katedrze św. Guduli w Brukseli.

Rok po ślubie urodziła się córeczka Józefina Charlotta, a 3 lata później – upragniony następca tronu Baudouin Albert. W zeszłym roku na świat przyszedł drugi syn Leopolda i Astrid – Albert Felix. Teraz Astrid jest w ciąży po raz czwarty.

W lutym ubiegłego roku Belgią wstrząsnęła straszna wiadomość – powszechnie uwielbiany i szanowany król Albert I, ojciec Leopolda III, zginął pod skałą Grand Bon Dieu w belgijskich Ardenach. Znany z pasji alpinistycznych monarcha po południu w sobotę 17 lutego wyjechał sam, w sportowym samochodzie (automobilizm był jego drugą wielką sportową namiętnością), w stronę skał Marche-les-Dames. Gdy nieobecność Alberta I przedłużała się, wszczęto poszukiwania. Ze względu na wspinaczkową obsesję króla wiadomo było, że szukać trzeba w skałkach Ardenów. I rzeczywiście, o 2.00 znaleziono martwego Alberta I w stroju alpinisty, z głęboką raną głowy, pod arcytrudną 32-metrową skałą Grand Bon Dieu, na którą wspinał się bez należytej asekuracji.

Belgowie uwielbiali Alberta I za jego postawę podczas I wojny światowej. 2 sierpnia 1914 roku otrzymał on od niemieckiego cesarza Wilhelma II ultimatum, żądające przepuszczenia niemieckich wojsk przez terytorium neutralnej Belgii. Dla broniącej się przed Niemcami Francji byłaby to militarna katastrofa. Kajzer przypominał w ultimatum Albertowi I, że pochodzi on z niemieckiej dynastii Koburgów.

Dwie odpowiedzi Alberta na niemieckie naciski i szantaże przeszły do historii:

 „Koburg – tak, ale również Orleański, a nade wszystko Belgijski”.

 „Rządzę narodem, nie drogą”.

Gdy Niemcy zaatakowały Belgię, Albert I osobiście dowodził armią belgijską. W wielkiej bitwie nad rzeką Izerą jego wojska obroniły skrawek Belgii u ujścia Izery właśnie i utrzymały go do końca wojny. Dla Belgów Albert I był królem bohaterem.

Część tego uwielbienia poddanych spłynęła na starannie wychowywanego przez Alberta I następcę tronu i jego piękną, uroczą żonę – od roku króla Leopolda III i królową Astrid.

Leopold III i Astrid zostawiają 3 dzieci pod opieką bony. Dziś zamierzają wybrać się na wycieczkę samochodową tylko we dwoje. Na polecenie króla szofer przesiada się na tylne siedzenie limuzyny. Królowa zajmuje miejsce z przodu, obok kierowcy. W wycieczce królewskiej parze ma nie towarzyszyć żaden samochód. Oboje chcą zakosztować odrobiny prywatności.

Wyruszają o 10.00. Leopold III jedzie szybko. Uwielbia ostrą jazdę, szczególnie wąskimi, krętymi drogami. Tuż przed wioską Küssnacht Astrid na prośbę męża wyjmuje mapę okolic i rozkłada ją. Król pochyla się lekko w stronę żony, by popatrzeć na układ dróg na mapie. Usiłuje odczytać niewielkie napisy i nie zauważa, że samochód skręca z drogi. Szurgot szutru, samochód uderza o przydrożne drzewo. Huk, zgrzyt miażdżonej blachy.

Siła uderzenia jest tak potężna, że wyrzuca królową przez zbitą przednią szybę. Astrid uderza prawą skronią w pień i upada na trawę z rozbitą czaszką. Król, także wyrwany z fotela, leci bezwładnie aż pod następne przydrożne drzewo. Jest nieprzytomny. Szofera zatrzymują w samochodzie oparcia przednich foteli. Jest oszołomiony, nie wie, co się z nim dzieje.

Hałas uderzenia zwabia chłopów z Küssnacht. Kilku z nich cuci Leopolda III. Król wraca do przytomności, pyta, gdzie jest królowa. Gdy dowiaduje się, że pod drugim drzewem, z pomocą chłopów wstaje i podchodzi do rozbitego samochodu. Klęka przy żonie. Astrid jest nieprzytomna. Leopold III woła królową po imieniu, ale Astrid nie reaguje. Leopold bierze ją na ręce. Z wioski pośpiesznie maszeruje tutejszy proboszcz. Gdy dostrzega, że okropnie ranna w głowę kobieta nie daje znaków życia, czym prędzej udziela jej ostatniego namaszczenia. Gdy na miejsce wypadku dociera wreszcie lekarz z Lucerny, może już tylko stwierdzić zgon.

Na miejscu wypadku zjawia się policja z Lucerny. Karetka odwozi ciało Astrid do willi Haslihorn. Wczesnym popołudniem w przybranej kirem największej sali willi królewska służba układa zwłoki Astrid na łożu śmierci. Król klęczy przy nich aż do wieczora.

Po południu w willi zjawia się zawiadomiony o tragedii premier Belgii Paul van Zeeland. Królewski sekretarz baron Capelle wprowadza go do sali, w której modli się król. Premier uzgadnia z królem i jego sekretarzem treść oficjalnego komunikatu. Panowie ustalają też, że królewskie dzieci powinny jak najrychlej wrócić do Brukseli.

Kierowca i bona przewożą Józefinę i Alberta na dworzec kolejowy w Lucernie. Osierocone królewskie dzieci w asyście urzędników dworu dojeżdżają wieczorem do Brukseli. Nikt nie ma odwagi powiedzieć im, że ich matka nie żyje.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.