O Titanicu słyszeli wszyscy. Katastrofa sterowca Hindenburg również odbiła się szerokim echem. W XXI w. w naszej pamięci szczególnie zapisała się oczywiście katastrofa smoleńska. Natomiast o tym, co przydarzyło się brytyjskiemu sterowcowi R-101, mówi i pisze się chyba zdecydowanie rzadziej. Wielka tragedia rozegrała się 5 października 1930 r. w północnej Francji. W. Kalicki tak o niej pisze:

Stewardzi uwijają się żywo pomiędzy 20 ciasno ustawionymi mahoniowymi stolikami. Minęła już 1.00 w nocy. Wytworna kolacja w pięknej, przeszklonej sali jadalnej brytyjskiego sterowca R 101 już dawno się skończyła, ale 40 pasażerów od 3 godzin raczy się tu wyśmienitymi drinkami. Jest po temu znakomita okazja – ten lot R 101 otworzy przecież nowy rozdział w historii komunikacji powietrznej!

W roku 1926 brytyjskie Ministerstwo Lotnictwa zdecydowało się rzucić rękawicę niemieckiemu przemysłowi lotniczemu, od lat z powodzeniem konstruującemu wielkie sterowce, i zbudować sterowiec największy na świecie, z którym niemieckie konstrukcje nie byłyby w stanie konkurować. Imperial Airship Scheme (Królewski Plan Lotniczy) z roku 1924 przewidywał zbudowanie sterowca zdolnego pomieścić 200 plutonów wojska, czyli ponad 2 tys. żołnierzy, albo 5 samolotów myśliwskich. W tej drugiej wersji brytyjski gigant byłby pierwszym na świecie latającym lotniskowcem. Brytyjskie imperium potrzebowało takiego środka transportu przede wszystkim do zapewnienia sprawnej komunikacji z rozrzuconymi po całym globie państwami imperium.

Prace projektowe nad 2 prototypami rozpoczęto w roku 1926. Pierwszy z gigantów, oznaczony jako R 100, zbudowany został w Airship Guarantee Company w Howden, Yorkshire. Drugi, R 101, zbudowały Royal Airship Workshops (Królewskie Warsztaty Lotnicze) w Cardington, w hrabstwie Bedfordshire. Prace nad R 101 ukończono dokładnie przed rokiem, ale sterowiec ten nie spełnił oczekiwań konstruktorów. Przede wszystkim miał znacząco mniejszą nośność niż zakładana przez budowniczych. Ostatecznie sterowiec przecięto na pół i wmontowano dodatkowy zbiornik na gaz nośny – wodór. W ten sposób napędzany 5 silnikami benzynowymi wielkiej mocy gigant osiągnął niesamowitą długość 250 m, zachowując jednak imponującą prędkość maksymalną 113 km/h.

Ogromnie kosztowny statek powietrzny, którego szkielet wykonany jest z drogiego aluminium, a powłoki zbudowano z najwyższej jakości klejonego i impregnowanego jedwabiu, brytyjskie Ministerstwo Lotnictwa postanowiło eksploatować także komercyjnie. W tym celu w gondoli sterowca, ale częściowo także w jego wnętrzu, zbudowano dla podróżnych luksusowe 1- i 2-osobowe kabiny z łazienkami, przepiękną jadalnię i palarnię tytoniu. Wielką gondolę konstruktorzy otoczyli przeszklonymi tarasami spacerowymi. W pokładowej kuchni zatrudniono najlepszych londyńskich kucharzy; obsługa na pokładzie największego sterowca świata jest równie znakomita jak w luksusowych hotelach.

Prace konstrukcyjne i wyposażeniowe skończono w pośpiechu zaledwie 2 tygodnie temu. Ministerstwo za wszelką cenę chciało, by właśnie sterowcem gigantem udał się w planowaną od dawna oficjalną podróż do Indii imperialny minister lotnictwa lord Thomson.

Lot R 101 zaczął się w atmosferze zagrożenia. Przed 2 dniami na Poczcie Głównej w Londynie eksplodowała przesyłka, która, jak błyskawicznie ustalił Scotland Yard, miała polecieć do Indii na pokładzie sterowca. Brytyjskie władze spodziewają się prób zamachu na sterowiec w samych Indiach. Wicekról Indii alarmował nawet Ministerstwo Lotnictwa, że nie jest w stanie zapewnić powietrznemu statkowi bezpieczeństwa. Dlatego też Londyn wyekspediował do Indii dodatkowe oddziały służby lotniczej, by strzegły R 101 na ziemi, a cały pobyt sterowca w Indiach zredukowano do 4 dni.

Przed 5 dniami R 101 wystartował o 16.30 z Cardington w pierwszy lot próbny po modernizacji. Najpierw wziął kurs na Londyn, potem wzdłuż Tamizy poleciał nad Morze Północne, nad którym krążył przez całą noc. Test pozostawił niepokojące znaki zapytania. Pogoda była idealna, zatem lot nie wyjaśnił niczego w kwestii sprawności sterowca w trudnych warunkach atmosferycznych. Na dobitkę uszkodzeniu uległa chłodnica prawego przedniego silnika, więc R 101 nie przeszedł testu lotu z maksymalną mocą silników.

Mimo to w jadalni sterowca panuje wyśmienity nastrój. Pasażerowie, w znakomitej większości oficjele Ministerstwa Lotnictwa i Ministerstwa Kolonii, z ministrem lotnictwa lordem Thomsonem i szefem lotnictwa cywilnego sir Seftonem Branckerem na czele, wesoło bankietują i nie zwracają uwagi, że po starcie, który nastąpił w Londynie w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych, pogoda z każdą godziną lotu się pogarsza.

Po 1.30 bankiet się kończy, pasażerowie z wolna rozchodzą się do kabin. Sterowiec przeleciał już nad kanałem La Manche, nad Rouen i wziął kurs na Bordeaux. O 1.50 radiotelegrafista nadaje do Londynu depeszę: „W chwili obecnej po doskonałej kolacji i dobrych cygarach pasażerowie udają się na spoczynek”.

Sterowiec zbliża się do pasma wysokich wzgórz w rejonie miasta Beauvais. Szaleje burza, pioruny rozjaśniają ciemności nocy. Siedzący za sterami naczelny mechanik sterowca inż. Leach ma kłopoty z silnikami. Ich moc słabnie, w końcu jeden z nich odmawia posłuszeństwa.

Sieczony ulewą, targany wiatrem sterowiec zniża lot, nad Beauvais nadlatuje na wysokości co najwyżej kilometra. Buczenie motorów wywabia z domów sporo mieszkańców. Nagle dostrzegają płomienie na poszyciu olbrzyma. Zaraz potem rozlega się potężny wybuch. Na wieś Allonne spada jeden z silników.

Ogarnięty ogniem R 101 zniża systematycznie lot. Inż. Leach widzi zbliżającą się szybko ziemię i usiłuje poderwać olbrzyma, ale płonący R 101 nie reaguje na ruchy sterów wysokości. Majestatycznie płynie w stronę wysokiego wzgórza i o 2.10 uderza w jego zbocze.

Potężna eksplozja wodoru w uszkodzonych zbiornikach rozrywa wielki zbiornik wody, która zalewa kabinę sterowniczą R 101. Woda działa niczym płaszcz ochronny izolujący pozostających na służbie członków załogi od płomieni. 5 mechaników pokładowych wybuch wyrzuca przez rozbite szyby na ziemię, 3 kolejnych wyskakuje w ostatniej chwili i odciąga na bok ciężko rannych mechaników pokładowych, inżynierów Radcliffe’a, Savory’ego i Cooka.

Uratowani natychmiast wracają do płonącego olbrzyma, jednak nawet nie mają szans zbliżyć się do morza płomieni, w jakie zamienił się sterowiec. Po kwadransie nadbiegają przerażeni mieszkańcy Beauvois, ale nie mogą pomóc. Wyrwani z łóżek pasażerowie w piżamach miotają się po wąskim korytarzu zewsząd otoczonym ogniem. W płomieniach ginie 46 pasażerów i członków załogi.

Po południu w szpitalu umiera inż. Radcliffe. Wrak sterowca dopala się przez wiele godzin.

To koniec brytyjskiej rywalizacji w budowie sterowców z Niemcami, koniec snu o powietrznych gigantach, większych i bardziej luksusowych niż największe morskie transatlantyki.

Opracowano na podstawie książki Włodzimierza Kalickiego „Zdarzyło się” wydanej w Krakowie 2014 roku przez wydawnictwo Znak Horyzont.